Pandemia koronawirusa może zmienić strategię wielkich koncernów. Zamiast lokować swoje fabryki w dalekiej Azji część gigantów może zdecydować się na ich przeniesienie bliżej rynków zbytu. W przypadku firm europejskich nowym gospodarzem ich fabryk byłaby na przykład Polska.

 

Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", kryzys Covid-19 pokazuje znaczenie fizycznej bliskości dostawców umożliwiającej produkcję niezależnie od wydarzeń w odległych częściach świata. Do kwestii zapewnienia dostaw dochodzi też rosnąca presja na chronienie narodowych gospodarek, a to oznacza cła i kontyngenty dla zewnętrznych podmiotów.

"Połączenie wpływu wirusa, który pokazuje, jak skoncentrowana jest baza dostawców wielu firm na świecie, z niepewnością co do dalszej polityki handlowej moim zdaniem doprowadzi do ponownego przemyślenia globalnych łańcuchów wartości" - powiedziała w rozmowie z "Bloombergiem" Beata Smarzyńska-Javorcik, ekonomistka Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Według "DGP" tak samo rzecz przedstawia główna ekonomistka OECD, Laurence Boone.

Z kolei Artur Bartoszewicz, ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej, podkreśla zaletę Polski w postaci posiadania własnej waluty. Złoty może stymulować eksport i wyjście z kryzysu.

Zagraniczne koncerny dostrzegają teraz, że uzależnienie się od dostaw z Dalekiego Wschodu jest problematyczne i niebezpieczne. Skrócenie i dywersyfikacja łańcucha dostaw może okazać się dla wielu producentów atrakcyjną wizją.

Przy tym z Chinami nie będzie łatwo wygrać. Państwo Środka kontraktuje wielkie wolumeny, a to zmniejsza cenę. Trudno też wyobrazić sobie przeniesienie produkcji urządzeń elektronicznych czy komputerów. Chiny budują tutaj od lat zaplecze technologiczne, więc producenci ryzykowaliby zbyt wiele przenosząc fabryki na przykład do Polski. Prawdopodobne jest póki co przenoszenie produkcji budowlanych elementów montażowych czy tekstyliów i odzieży. Przy tym Polska musi konkurować z Rumunią, Bułgarią czy Węgrami.

bsw/forsal.pl