"Gazeta Wyborcza" chyba budzi się z letargu. Na łamach dzisiejszego wydania dziennika Adama Michnika można przeczytać, że... zboczone marsze są tak naprawdę prezentem wyborczym dla PiS. To nie żart: taka refleksja naprawdę się tam pojawiła. Jej autorem jest Ernest Skalski, jeden z założycieli "GW". "Organizatorzy eventów w rodzaju Orszaku Waginy bawią się świetnie i mają do tego prawo. Tylko kogo i do czego mają przekonać ich parady? Jedynie przysparzają głosów PiS-owi" - pisze autor.

 

Skalski pisze, że publiczne prezentowanie wizerunku "cipy na kiju" niesionego na "Paradzie/Marszu Równości w Gdańsku" "jest skandalem czy zamierzonym wywołaniem skandalu". W jego ocenie tego typu Parady mogą bardzo łatwo doprowadzić do tego, że w przyszłości... Parady Równości zostaną zakazane. "Trochę to złożone, ale po obywatelsku sensownie i przyzwoicie jest nie ograniczać się do „radosnego brania udziału” w publicznej imprezie bez zastanowienia się nad jej nie tak odległymi skutkami. To zastanowienie pokazałoby, że wbrew temu, co sądzi autorka, oskarżanie tego rodzaju wydarzeń o porażkę Koalicji Europejskiej w wyborach nie jest absurdalne" - zauważa Skalski.

Jak dodaje, mniej więcej połowa uprawnionych nie głosuje, ale dziś okazuje się, że ta "wielka, pasywna częśc społeczeństwa to rezerwa konserwatyzmu". "Niegłosujący nie polecieli głosować na Biedronia, lecz na Kaczyńskiego. A swoich wyborców Biedroń podebrał Koalicji" - pisze. Według autora tę "apatyczną połowę" do głosowania na PiS skłoniło między innymi to, że czują zagrożenie utratą tożsamości narodowej i naruszenia ładu moralnego.

"A tu Parady Równości, jedna za drugą. Cipa na kiju w Gdańsku i msza Niemca w Warszawie – jawna parodia katolickiej, parada pod Jasną Górą. To wszystko automatycznie obciąża wizerunkowo koalicję wokół PO, lecz przede wszystkim wzmacnia postrzeganie PiS jako obrońcy zagrożonych wartości i przysparza mu głosów" - zauważa.

Według Skalskiego w wyborach do PE Jarosława Kaczyńskiego poparła "tylko niewielka część konserwatywnej rezerwy". Moż być jednak tak, że prezesowi PiS uda się "rozpętać histerię i to poparcie wzrośnie". Do tego wystarczą w ocenie autora "kolejne eventy" lewicy.

bsw/Wyborcza.p