W Europie rodzi się coraz mniej dzieci. Najnowsze dane jakie napływają z całej Wspólnoty są wręcz katastrofalne – podkreśla na łamach „Rzeczpospolitej” Jędrzej Bielecki.

Autor zwraca uwagę, że choć niektórzy w teorii zakładali wzrost demograficzny związany z lockdownem – jest dokładnie odwrotnie. Przykładowo we Francji w styczniu tego roku było aż o 13 proc. mniej porodów niż w tym samym okresie przed rokiem. To największe załamanie od 1975 roku. W ubiegłym roku urodziło się łącznie tylko 735 tys. Francuzów. Tak źle nie było od drugiej wojny światowej.

Jeszcze bardziej gwałtowny spadek zaobserwowano we Włoszech. W grudniu ubiegłego roku urodziło się aż o 21,6 proc. mniej dzieci niż rok wcześniej. Zmarło łącznie 647 tys. osób, a porodów zarejestrowano zaledwie 400 tysięcy. „Włochy znalazły się w obliczu egzystencjalnego zagrożenia” – ostrzega prezydent Sergio Mattarella.

Jeden z najniższych wskaźników dzietności obserwuje się w Hiszpanii – zaledwie 1,2 dziecka przypada na przeciętną Hiszpankę.

Problem ten dotyczy oczywiście także Polski. W ubiegłym roku urodziło się w naszym kraju tylko 357 tys. dzieci. Ostatni raz tak źle było w roku 2005. Liczba mieszkańców Polski zmniejszyła się aż o 129 tys., ponieważ zmarło 486 tys. Polaków.

Według ekspertów, ów strach przed odpowiedzialnością za dzieci nie zniknie zaraz po końcu pandemii i z załamaniem w tej kwestii będziemy mieć do czynienia przez całe lata.

dam/rp.pl,Fronda.pl