Na mocy popieranej przez Ewę Kopacz ustawy aborcyjnej każdego roku w Polsce setki dzieci jest zabijanych tylko dlatego, że prowadzący ciążę lekarz podejrzewa u nich dowolną chorobę – pisze Aleksandra Musiał z Fundacji Pro-Prawo do życia.

Na partyjnym wiecu w Piotrkowie Trybunalskim premier Ewa Kopacz spotkała się z rzeczywistością funkcjonowania popieranej przez nią ustawy aborcyjnej. Dzięki temu nieludzkiemu prawu każdego dnia w Polsce zabijane są nienarodzone dzieci.

4 października do Piotrkowa Trybunalskiego przyjechała premier Ewa Kopacz wraz z innymi politykami Platformy Obywatelskiej. Spóźniona o ponad 1,5 godziny spotkała się z mieszkańcami miasta i lokalnymi działaczami PO.

Tę polityczną agitację wykorzystali działacze Fundacji Pro – prawo do życia, którzy zorganizowali pikietę informacyjną na temat aborcji. Jak relacjonuje piotrkowski działacz Fundacji Leszek Heinzel, doszło do bezpośredniego spotkania z premier Kopacz.

„Z naszym najmłodszym dzieckiem na ręku dotarłem do pierwszoplanowych działaczek PO. Na nasz widok Pani Premier z miną słodkiej cioci zwróciła się do naszej córeczki” – relacjonuje Heinzel. „Jednak gdy tylko jej oznajmiłem, że na mocy popieranego przez nią prawa córka miała wskazanie do aborcji, jej zachwyt w jednej chwili wyparował.” – dodaje.

Zniesmaczona Ewa Kopacz oddała otrzymaną od działaczy Fundacji ulotkę antyaborcyjną. „Jeden z funkcjonariuszy BOR uderzył mnie łokciem. Otrzymałem również reprymendę od towarzyszącej premier posłanki Radziszewskiej i jej świty” – podsumowuje Leszek Heinzel. Obrońcy życia kontynuowali pikietę pokazując plakat antyaborcyjny i rozdając pozostałe ulotki.

Na mocy popieranej przez Ewę Kopacz ustawy aborcyjnej każdego roku w Polsce setki dzieci jest zabijanych tylko dlatego, że prowadzący ciążę lekarz podejrzewa u nich dowolną chorobę.

Aleksandra Musiał /stopaborcji.pl