W rozmowie z Natemat.pl Ewa Wójciak, znana przede wszystkim z obrażania głowy Kościoła katolickiego, żali się na to, jak bardzo została pokrzywdzona przez władze Poznania. I przedstawia wiele krytycznych opinii na temat prezydenta Ryszarda Grobelnego. Jej zdaniem, władzom miasta bardzo nie spodobało się m.in. zwrócenie Krzyży Oficerskich przyznanych przez śp. Lecha Kaczyńskiego.

„Zwróciliśmy je w ramach protestu i gestu solidarności z Adamem Michnikiem, którego nie zaproszono na obchody rocznicowe „Marca 68”. Uznaliśmy to po prostu za skandal i daliśmy temu wyraz. Podobnie stało się z gestem poparcia wobec Janusza Palikowa, który powiedział, że Lech Kaczyński ma krew na rękach. W związku z tym, napisaliśmy krótki list , wspierający jego odważną postawę” - argumentuje Wójciak i tłumaczy, że sformułowanie posła z Biłgoraja było "metaforyczne" i oznaczało sprzeciw wobec „polityki symboliczno-historycznej” wypielęgnowanej przez braci Kaczyńskich.

Ewa Wójciak przekonuje, że nie jest skandalistką, choć taką twarz próbuje się jej przypisać. Swoich poglądów nie uważa za skandaliczne, a gesty poparcia dla Palikota czy Michnika to dla niej „akty przyzwoitości”. I ubolewa nad tym, że po jej facebookowym wpisie o kard. Jorge Bergoglio rozpętało się w Polsce „niewyobrażalne piekło”, co przypieczętowało niechęć władz Poznania do niej samej. „Dziś już trudno jest się powoływać na to poza argumentami emocjonalnymi, ponieważ sprawa została umorzona, a prezydent zawarł ze mną ugodę, bo gdyby tego nie zrobił przegrałby w sądzie” - ucina.

Rozmówczyni Natemat.pl odnosi się także do protestów katolików przeciwko wystawieniu „Golgoty Picnic” na poznańskim festiwalu. „Obawiam się, że w ten sposób Kościół Katolicki chce manifestować swoją siłę choć oczywiście przed wszystkim odsłania swoją słabość.. To nie jest merytoryczne, a jedynie stanowi pretekst do poszukiwań demonstracji siły i miejsca jakie chce zajmować w Polsce, miejsce centralne moim zdaniem” - mówi Wójciak.

Pani Wójciak po raz kolejny opowiada, jaka wielka krzywda spotkała ją po tym, jak znieważyła głowę Kościoła katolickiego. Ale w jej argumentacji brak jest jakiekolwiek spójności. Bo skoro twierdzi, że Kościół w Polsce jest taki silny i co chwila demonstruje swoją władzę, to przecież spotkałaby ją jakaś ogromna kara za nazwanie "ch..." papieża. A co się takiego stało? Nic wielkiego, pani Wójciak dalej może chodzić po mediach głównego nurtu i opowiadać, jakimi to wielkimi autorytetami są dla niej Janusz Palikot i Adam Michnik. Może też startować w wyborach z ramienia wybranej przez siebie partii. Cóż, jakie autorytety, takie wypowiedzi. Niedaleko pada jabłko od jabłoni... 

MaR/Natemat.pl