Jeśli ktoś spodziewa się opowieści o heroizmie lub odwadze, wybitnych osiągnięciach w nauce czy sztuce, to – z góry uprzedzam – zawiedzie się. Bo święta Faustyna jest przykładem, bodaj najdobitniejszym, że każdy z nas – nawet ten pozornie mniej utalentowany, czy mający mniej szczęścia w życiu – może stać się inspiracją dla następnych pokoleń.

Urodziła się 25 sierpnia 1905 roku w Głogowcu (w zaborze rosyjskim, obecnie województwo łódzkie) jako trzecie dziecko Stanisława Kowalskiego i Marianny z domu Babel. Młodość spędziła w domu wybudowanym przez ojca. Utrzymanie wielodzietnej rodziny – wszak Marianna Kowalska urodziła dziesięcioro dzieci – z zaledwie trzech hektarów pola i niewielkiego zakładu ciesielskiego ojca graniczyło z cudem.

Niewiele wiadomo o wczesnych latach przyszłej siostry zakonnej. W samym Dzienniczku autorka nie wspomina zbyt często o domu rodzinnym. Po latach rodzeństwo i matka Faustyny wspominali, że bardzo przypominała ona swojego ojca: „Chętna była do każdej roboty. Nigdy nikomu nie odmówiła”.

Była ulubienicą taty – w przeciwieństwie do niej ani jej bracia, ani starsze siostry nie wiedziały, gdzie ojciec trzyma dubeltówkę.
Skąd wziąć pieniądze na zakonny posag?

W 1917 roku Helena rozpoczęła edukację w Świnicach. Przekraczając szkolne mury umiała już czytać. Niespełna trzyletni okres nauki nie nastręczył jej wiele trudności. Docinki koleżanek z ławki z powodu lichego ubioru rekompensowała sobie dobrymi wynikami w nauce i komplementami ze strony nauczyciela. Edukację zakończyła po kilku latach, ponieważ musiała ustąpić miejsca kolejnym rocznikom.

Od najmłodszych lat Helena musiała się także zmagać z pierwszymi doświadczeniami mistycznymi. Bezsenne noce i próby znalezienia zrozumienia wśród rodzeństwa i rodziców często kończyły się niepowodzeniem. A jednak Helena była przekonana, że nie są to przywidzenia czy też fantasmagorie kilkunastoletniej dziewczynki. Wezwanie do innego życia po raz pierwszy usłyszała kiedy miała siedem lat, o czym wspomina w Dzienniczku. Młoda Helena była świadoma, że nie są to tematy do rozmowy przy rodzinnym stole – ze swoimi doświadczeniami została więc sama. Niemniej miała w sobie przekonanie, że jej przyszłość, mimo sprzeciwu rodziców, będzie w zakonie.

Coś zmieniło się wraz z Pierwszą Komunią Świętą. 9-letnia wówczas Helena zaczęła stronić od towarzystwa. Eucharystia stała się dla niej bardzo ważną częścią życia. I nawet jeśli nie mogła chodzić do kościoła w trakcie tygodnia i w niedzielę (bo nie miała w co się ubrać), starała się być tak blisko, jak to możliwe, ot, chociażby zaszywając się w ogródku z książeczką do nabożeństw.

W wieku 16 lat, co było normalną sytuacją wśród rodzin wielodzietnych, Helena wyjechała do miasta, aby zarobić nieco pieniędzy. Przez rok pracowała jako służąca w Rogach, a następnie również w Aleksandrowie i Łodzi. Widzenie, które miało miejsce w czerwcu w 1924 roku, utwierdziło ją w przekonaniu, że swoje życie ma poświęcić Jezusowi. Wielokrotnie spotykała się z odmową, zarówno ze strony rodziców (Helena była bowiem dzieckiem najlepszym, najukochańszym, takie posłusznym i pracowitym), jak i przełożonych poszczególnych zakonów. Powód był też bardziej prozaiczny: posag, który powinna wnieść do klasztoru, a na który nie było jej rodziny stać.

Objawienia? Daj spokój

Ostatecznie do klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia wstąpiła 1 sierpnia 1925 roku w wieku niespełna 20 lat. Postulat, nowicjat, profesja czasowa oraz w końcu śluby wieczyste, które Helena, a wtedy już Maria Faustyna, przyjęła 1 maja 1933 roku w Krakowie.

Ten ośmioletni okres nie był usłany różami. Już po trzech tygodniach od wstąpienia do zakonu Faustyna chciała zrezygnować, ponieważ według niej, zbyt mało czasu było przeznaczonego na modlitwę i skupienie, kosztem codziennych obowiązków; co więcej, w tym okresie mistrzynią postulatu była siostra Janina Bartkiewicz, która prowadziła zakonnice twardą ręką i w atmosferze lęku. Niemniej Faustyna wytrwała w posłuszeństwie Jezusowi.

W klasztornym życiu pełniła wiele funkcji, od kucharki i ogrodniczki, przez furtiankę czy ekspedientkę w piekarni. Postulat spędziła w Skolimowie i Józefowie. Po obłóczynach i pierwszych ślubach czasowych mieszkała w Wilnie, Warszawie, a później w nowopowstającym budynku klasztornym w Grochowie. Następnie był Płock, Kiekrza, Biała, ponownie Wilno i Kraków, gdzie przebywała aż do śmierci. Ze zdjęć z tego okresu spogląda na nas młoda i uśmiechnięta kobieta, która w pełni oddała się posłudze bliźnim.

Pierwsze widzenie miało miejsce 22 lutego 1931 roku w płockim Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. To właśnie wtedy usłyszała polecenie, aby namalować obraz z podpisem Jezu, ufam Tobie. Autorem pierwszego wizerunku był Eugeniusz Kazimirowski. Pierwszą osobą, do której zwrócił się ks. Sopoćko – jej kierownik duchowy – była malarka, bernardynka siostra Franciszka Wierzbicka. Zakonnica jednak odmówiła. Tak więc ks. Sopoćko zwrócił się do… swojego sąsiada, wspomnianego wileńskiego malarza, Kazimirowskiego. Pracownia, która znajdowała się w budynku zamieszkałym przez malarza i ks. Sopoćkę, stała się częstym obiektem odwiedzin Faustyny. Obraz został ukończony w 1934 roku (data dzienna i miesiąc są niepewne).

Dla młodej siostry zakonnej po kilku klasach szkoły podstawowej takie mistyczne przeżycie pozostawiło głęboki ślad. Jej kierownikami duchownymi byli m.in. ks. Józef Andrasz (jezuita) oraz ks. Michał Sopoćko (założyciel Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego). To z polecenia tego drugiego siostra Faustyna rozpoczęła spisywanie swoich objawień, dając początek słynnemu Dzienniczkowi. Powód spisywania wewnętrznych przeżyć Faustyny był dość prozaiczny – ani jej kierownik duchowy, ani sama Faustyna nie chcieli przeciągać spowiedzi świętej. Zapisywanie objawień Jezusa miało pomóc zarówno samej Faustynie, jak i jej kierownikowi, który w swojej misji kierował się radą św. Jana od Krzyża: nie traktował ich w sposób szczególny i nie dopytywał o szczegóły.

Sama Faustyna musiała mu udowodnić, że nie są to tylko jej wymysły (przypomnijmy, że to na polecenie ks. Sopoćki przeprowadzono badania psychologiczne, które miały potwierdzić stan psychiczny Faustyny).
Historia Dzienniczka również zasługuje na kilka słów komentarza. Sam ks. Sopoćko zarzekał się, że nigdy nie ingerował w treść tekstu, choć wielokrotnie brał zapiski Faustyny do przejrzenia. Zakonnica zapisała w sumie sześć zeszytów, które później spaliła, pod rzekomym poleceniem anioła, który okazał się złym duchem. Obecny Dzienniczek dlatego nie jest chronologiczny, ponieważ na polecenie księdza, Faustyna odtworzyła spalone części.

Mistycyzm to dość tajemnicza gałąź teologii. Dotyczy to samo objawień indywidualnych. Celem mistyki chrześcijańskiej jest spotkanie się z Bogiem w życiu doczesnym. Opowieściom siostry Faustyny nikt nie dawał wiary. Malowanie obrazu, założenie nowego zakonu, pisanie pamiętnika. Tego było za wiele.

Odpowiedź na tajemnicę zła

Mimo to siostra Faustyna, posłuszna woli Jezusa, nie ustała w głoszeniu tego, co jej przykazał.

Orędzie dla całego świata można zamknąć w tym krótkim zdaniu: Bóg jest miłosierny. Miłość miłosierna jest największym atrybutem Boga. Ale co to tak naprawdę oznacza?

W końcu nie sposób utożsamić miłości z miłosierdziem, choć są to pojęcia leżące bardzo blisko siebie. Powiedzielibyśmy, że miłosierdzie to odpowiedź miłości na misterium zła. To nie jest jakaś prosta emocja, to realne działanie w świecie pełnym nieuczciwości. Biblijne opowieści o miłosiernym Samarytaninie, synu marnotrawnym czy Dobrym Pasterzu pokazują tę relację między okazującym miłosierdzie a tym, który tego miłosierdzia doznaje. I nie ma w tym działaniu żadnej litości czy poniżenia. Często przytacza się scenę obmycia stóp apostołom w Wieczerniku zapominając, że w tym przejawia się miłosierdzie: Bóg przychodzi na świat jako człowiek, nie tylko po to, żeby z nami egzystować, ale żeby realnie wejść w nasze „bagno” i oczyścić nas z grzechów. To poszukiwanie zaginionej owcy dzieje się tu i teraz. Bez względu na wyznawane poglądy polityczne, religijne, płeć, kolor skóry, wykształcenie i wiek. To tylko pierwszy element – podanie ręki.

Tym drugim stopniem jest pomoc w wyjściu z ciemności grzechu. Jak pisał Jan Paweł II: „W swoim właściwym i pełnym kształcie miłosierdzie objawia się jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku.” Oraz: „Krzyż stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem, nad tym, co człowiek – zwłaszcza w chwilach trudnych i bolesnych – nazywa swoim losem”. Krzyż stanowi jakby dotknięcie odwieczną miłością najboleśniejszych ran ziemskiej egzystencji człowieka. Chcąc najpełniej zrozumieć wymiar miłości miłosiernej należy popatrzeć na ofiarę Jezusa na krzyżu. Ale znowu – pełnię tego atrybutu widzimy dopiero przy pustym grobie w poranek Zmartwychwstania. Biskup Ryś podczas jednej z katechez w mijającym Roku Miłosierdzia przytoczył cytaty innego księdza, który mówił że „on już tym miłosierdziem rzyga”. Bo przecież tyle się o nim mówi, pisze i słucha. Niemniej jest to tajemnica, którą trudno zrozumieć w dzisiejszym świecie. Takie też jest przesłanie Dzienniczka i całego życia siostry Faustyny.

„Niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat. Miłosierdzie Moje jest tak wielkie, że przez całą wieczność nie zgłębi go żaden umysł, ani ludzki, ani anielski.” (Dz. 699)

Sekretarka Bożego Miłosierdzia zmarła 5 października 1938 roku po długiej i uciążliwej chorobie. Pochowana została na cmentarzu w Łagiewnikach. Jej beatyfikacji i kanonizacji dokonał Jan Paweł II – odpowiednio w 1993 i 2000 roku.

Od Wilna po Filipiny

Tak mógłby się zakończyć ten tekst, ale przecież dopiero po śmierci siostry Faustyny zaczęły dziać się cuda. Dzienniczek jest bodaj najczęściej tłumaczonym dziełem z języka polskiego. Mimo iż Faustyna ukończyła zaledwie trzy klasy szkoły podstawowej, pismo jest ładne i czytelne. Tuż przed swoją śmiercią przyszła święta powiedziała: „czuję dobrze, że nie kończy się moje posłannictwo ze śmiercią, ale się zacznie”. Paradoksalnie to wybuch II wojny światowej, nieco ponad rok później, przyczynił się do rozszerzenia kultu Bożego Miłosierdzia. Początkowo jego centrum znajdowało się w Wilnie, ale z czasem – poprzez obrazki z tekstem koronki – przeslanie trafiło, ot, chociażby na Syberię, do Kazachstanu czy armii tworzonej przez gen. Andersa.

Kult rozwijał się oddolnie, mimo iż nie był zatwierdzony przez Kościół. Początkowo za sprawą ks. Sopoćki i o. Andrasza przeslanie Faustyny było propagowane w Polsce, później także poza jej granicami. Musiało minąć pół wieku zanim Kościół wydał pozytywną odpowiedź. Zaangażowani w te działania byli prymasi: Hlond, Wyszyński, czy później biskup, kardynał, a w końcu papież Jan Paweł II. To za sprawą tego ostatniego przyspieszono prace nad procesem beatyfikacyjnym Faustyny. Badania nad prawdziwością i nadprzyrodzonym charakterem Dzienniczka także trwały wiele lat. Warto wspomnieć o analizie, która stała się teologicznym fundamentem nabożeństwa do Bożego Miłosierdzia autorstwa ks. Ignacego Różyckiego (ostatecznie jego opracowanie liczyło przeszło pół tysiąca stron).

Szczególnym orędownikiem i propagatorem kultu Bożego Miłosierdzia był Jan Paweł II. Ustanowienie święta Bożego Miłosierdzia, zawierzenie świata Bożemu Miłosierdziu to zasługa papieża Polaka. Co ciekawe, papież, pisząc swoją drugą encyklikę, Dives in misericordia, nie korzystał z Dzienniczka. Całą treść zapisków siostry Faustyny zgłębił dopiero po zamachu na jego życie (13 maja 1981 roku).

Dzisiaj kult Bożego Miłosierdzia znany jest na całym świecie. Do sanktuarium w krakowskich Łagiewnikach rocznie przybywa ponad dwa miliony pielgrzymów z ponad 90 krajów całego świata.

O godzinie 15 kierowcy autobusów w Brazylii, Meksyku czy na Filipinach zatrzymują się, aby razem z pasażerami odmówić koronkę. To właśnie w krajach Ameryki Południowej znajdują się, po Krakowie, największe ośrodki kultu Bożego Miłosierdzia. Powstałe w Rwandzie sanktuarium stało się miejscem, gdzie ponad podziałami plemiennymi, ludzie poszukują przebaczenia i… miłosierdzia. Pierwszy na świecie Apostolat Miłosierdzia Bożego został założony przez marianina, ks. Waltera Pełczyńskiego, w stanie Massachusetts.

Faustyna była prostą dziewczyną ze wsi, za sprawą której obchodzimy święto Bożego Miłosierdzia, odmawiamy koronkę, patrzymy na Obraz i czytamy Dzienniczek. Możemy zastanawiać się jak to możliwe, że do głoszenia tak przedziwnego orędzia została wybrana właśnie ona. W jej biografii odbijają się blaski i cienie wiary.

Niejednokrotnie była oskarżana o wizjonerstwo, histerię i chorobę psychiczną, ostatecznie zaś to za jej przyczyną kult Bożego Miłosierdzia jest dziś obecny na całym świecie.

Do końca była posłuszna słowom: Jezu, ufam Tobie.

Kamil Sikora/jagiellonski24.pl