Dziewiątka amerykańskich proliferów została aresztowana 30 marca przez FBI. Aresztowanym w czasie nalotów obrońcom życia Departament Sprawiedliwości wystawił akt oskarżenia pod dwoma zarzutami: „spisku przeciwko prawom” oraz tzw. „FACE Act offenses”, czyli przestępstw przeciwko wolności dostępu do wejść do kliniki (Freedom of Access to Clinic Entrances – FACE). Może im grozić kara do 11 lata więzienia, trzy lata zwolnienia pod nadzorem i grzywna w wysokości do 350.000 dolarów.

Przyczyną aresztowania proliferów była akcja, jaką przeprowadzili 22 X 2020 r., kiedy weszli do Washington Surgi-Center w stolicy USA, kliniki aborcyjnej na 2112 F Street, mającej ponurą sławę wykonywania późnych aborcji, mordowania nienarodzonych w drugim trymestrze ciąży. Obrońcy życia chcieli „podać pomocną dłoń kobietom, które miały wyznaczony termin aborcji i bronić nienarodzonych dzieci (…) w klinice, której właścicielem jest aborcjonista Cesare F. Santangelo”.

„Kiedy znaleźli się już w środku, ratownicy dążyli do zaoferowania pomocy rodzinom, które szukały aborcji, doradzając im, by zmieniły zdanie co do abortowania swych dzieci, modląc się z nimi i informując je o lokalnych centrach pomocowych. Ratownicy zablokowali wejścia do placówki aborcyjnej i usytuowali się wokół kompleksu, by fizycznie przeszkodzić w dostępie do budynku” – pisze Michael Haynes, zaznaczając, że ich akcja nie była zwykłym rozdawaniem czerwonych róż kobietom.

Obrońców życia aresztowano i postawiono im zarzuty wtargnięcia na teren prywatny, a następnie zwolniono. Lauren Handy, organizatorka „misji ratunkowej” dla nienarodzonych powiedziała: „Już nie debatujemy ze złem, ale doprowadzamy do bezpośredniej konfrontacji – dzisiaj używamy naszych ciał jako tarcz, by chronić naszych nienarodzonych braci i siostry przed aborcją”. Obrońcy życia oczekiwali na wyznaczenie procesu sądowego, gdy zostali aresztowani 30 marca.

„Bez wiedzy dziewięciu obrońców, którzy nie otrzymali dat sądu ani zawiadomień o stawieniu się, Departament Sprawiedliwości zwołał wielką ławę przysięgłych, by przeanalizować zarzuty, zaprzysięgając ławę 15 lutego i wystawiając akt oskarżenia 24 marca”. Departament sprawiedliwości twierdzi, że obrońcy życia, wśród nich weteranka takich akcji – 74-letnia Joan Andrews Bell, „przemocą weszli do kliniki ustawili się blokując dwa wejścia do kliniki przy pomocy własnych ciał, mebli, łańcuchów i sznurów”. Zarzuca im, że blokowali dostęp pacjentów do „usług zdrowia reprodukcyjnego”.

Dr Monica Miller, szefowa Citizens for a Pro-Life Society i liderka Red Rose Rescue, stwierdziła, że fakt, „iż ratownicy byli tropieni przez agentów FBI jest bezprecedensowy w historii aktywizmu pro-life”. Większość z proliferów zwolniono z aresztu federalnego i oczekują na rozprawę.

Lauren Handy oświadczyła: „Doniesienia mediów stwierdzają, że dokonaliśmy inwazji na centrum aborcyjne i przeszkodziliśmy kobietom w realizacji ich praw reprodukcyjnych. Nie, to nie to, co zrobiliśmy. (…) Próbowaliśmy zaoferować pomoc, by wybrały życie. Bez użycia siły broniliśmy nienarodzonych, którzy mieli być poddani właśnie eksterminacji – niewinnych, najbardziej bezbronnych, zabijanych w przerażającym akcie przemocy i traktowanych jak śmieci”.

 

jjf/LifeSiteNews.com