"Zeznają świadkowie. Jeden z nich, pracownik Służby Bezpieczeństwa powiedział, że szkodzenie zdrowiu opozycjonistów było często stosowaną praktyką przez komunistów. W ustawie dezubekizacyjnej chodzi nie tylko o sprawiedliwość, ale o opowiedzenie się po stronie takiego systemu wartości, w którym takie zachowania władzy i aparatu represji, jak Służba Bezpieczeństwa nie mogą być nagradzane, ani akceptowane w demokratycznym państwie" - powiedziała na antenie TVP Info prof. Barbara Fedyszak-Radziejowska.

W ten sposób Fedyszak-Radziejowska skomentowała ustawę dezubekizacyjną Prawa i Sprawiedliwości, która obniża emerytury byłych pracowników prlowskiej bezpieki, niezależnie przy tym od tego, czy dany świadczeniobiorca pracował przed 1989 roku wiele lat, czy zaledwie jeden dzień.

Ustawę na antenie programu "Woronicza 17" TVP skrytykował za to poseł Platformy Obywatelskiej, Andrzej Halicki. Jego zdaniem to wszystko tylko "propagandowe wystąpienie", które ma wyrobić u społeczeństwa przekonanie, że państwo zajęło się czymś, czym przez 25 lat się nie zajmowano. "To nie jest prawdą" - mówił Halicki, dodając zarazem, że nie należy oczywiście "lekceważyć przypadków powodujących poczucie niesprawiedliwości" w społeczeństwie.

Co takiego zrobiło państwo w ciągu 25 lat, by odpłacić ofiarom esbeckich prześladowań i ukrócić bezkarność katów? Nie wiemy, a najwymowniejszym tego przykładem jest doskonała kondycja finansowa zbrodniarzy sowieckich w rodzaju Jaruzelskiego czy Kiszczaka, do końca życia pobierających bardzo wysokie emerytury.

Ustawy dezubekizacyjnej broniła tymczasem poseł PiS Małgorzata Gosiewska. "Decydując się na pracę w służbach komunistycznych, ci ludzie wiedzieli na co się decydują i powinni ponieść tego konsekwencję. My nie karzemy tych ludzi i nie wsadzamy do wiezienia, a może trzeba by było. My im tylko odbieramy przywileje niesłusznie otrzymane, przywileje otrzymane za ściganie opozycji i za prześladowanie ludzi" - mówiła.

Nasza ocena ustawy dezubekizacyjnej jest jasna. Katom trzeba ukrócić tłuste życie za państwowe pieniądze, wysłużone w krwawej służbie sowieckiemu systemowi totalitarnemu. Z drugiej strony pociąganie do odpowiedzialności tych, którzy w czasach PRL w służbach spędzili szalenie krótki czas, większość życia służając lojalnie III Rzeczypospolitej, to czystej wody aberracja i rażąca niesprawiedliwość.

Warto przypomnieć, że w szeregach samego Prawa i Sprawiedliwości nie brakuje polityków, którzy angażowali się w ten czy inny sposób po stronie opresyjnego aparatu PRL. Dziś nie dzieje im się żadna krzywda i mają możliwość służenia Polsce. Dlaczego jednak nie obcinać emerytur także im, skoro obcina się funkcjonariuszom, którzy w czasach PRL pracowali tylko marginalnie na tle całościowej służby?

ol/TVP Info