Feministyczny establishment traktuje przedstawicielki klasy pracującej jak śmieci. Taki wniosek płynie z serii artykułów jakie ukazały się na stronie skrajnie lewicowego portalu „Codziennik Feministyczny” (jego redakcje stanowi członkini Porozumienia Kobiet 8 Marca i Porozumienia Odzyskać Wybór, oraz aktywista queerowy, feministyczny i anarchistyczny, dziennikarz OKO.press, członek zarządu fundacji na rzecz zmiany płci Trans-fuzja).

Burze w środowisku ideowych lewicowców i ideowych feministek wywołał przedrukowany przez „Codziennik Feministyczny” z Gazety.pl artykuł „Jedna z nas przez cały Kongres Kobiet musiała stać na baczność” autorstwa Marii Świetlik (antropolożki, działaczki społecznej i związkowej).

W swoim artykule Maria Świetlik, uczestniczka Kongresu Kobiet, panelistka, która podzieliła się z innymi feministkami informacjami o fatalnej sytuacji przedstawicielek klasy pracującej (zwanej obecnie prekariatem) pracujących za grosze na umowach śmieciowych lub etatach, wykorzystywaniu pracowników w procesie outsourcingu (firmy zewnętrzne wyniszczają swoich pracowników, którzy tylko w takiej formie są zatrudniani).

Zdaniem autorki tekstu, kobiety w III RP przez dekady pozbawione były ochrony socjalnej ze strony państwa, i sytuacja ta wymaga od wszystkich kobiet wspólnej walki o prawa socjalne i wzajemnej solidarności. Niestety jednak według autorki tekstu establishment feministyczny organizując Kongres Kobiet odrzucił tę solidarność feministyczną i traktował zatrudnione przez siebie przedstawicielki klasy pracującej jak śmieci, niczym wyzyskiwacze z patriarchatu.

W opinii autorki tekstu „wspólna walka i solidarność kobiet powinna oznaczać również to, że w jej ramach każda z nas będzie traktowana z takim samym szacunkiem. Czy będzie to gwiazda Kongresu Kobiet, czy pani pracująca przy ochronie tego wydarzenia. Tymczasem, jak dowiedziałam się z rozmowy z jedną z pracownic firmy wynajętej przez organizatorki Kongresu, podczas gdy uczestniczki paneli mogły korzystać z VIP-owskiej toalety i darmowych posiłków w wydzielonej restauracji, ona zmuszona była kilkanaście godzin stać (choć obok było dostępne krzesło) bez możliwości odejścia choćby na chwilę, by coś zjeść lub wypić. To odrażający przykład nadużycia władzy klasy średniej nad kobietami i ich ciałami”.

Na artykuł z portalu Gazeta.pl i „Gazety Wyborczej” zareagowała swoim tekstem „Ochroniarki Kongresu Kobiet: „Organizatorka mówiła do nas „głąby”, „idiotki”. To na jej żądanie miałyśmy stać jak roboty przez 16 godzin”” Iga Dzieciuchowicz.

W swoim tekście Iga Dzieciuchowicz opisała jak na artykuł z Gazety,pl „pobłażliwo-kpiącym tonem odpowiedziała (...) Magdalena Środa, która podkreśliła, że warunki pracy ochroniarek i ochroniarzy reguluje firma zewnętrzna, (...). Tymczasem okazuje się, że brak przerw, stanie bez możliwości skorzystania ze stojącego obok krzesła i szereg innych wymagań, które są jaskrawym przykładem łamania praw pracowniczych sformułowała jedna z organizatorek Kongresu Kobiet. – Na zachowanie organizatorek Kongresu skarżyłyśmy się szefowej, która nas zatrudniła, chciałyśmy zrezygnować – mówią (...), ochroniarki (...). Ich wynagrodzenie wynosiło 10 zł za godzinę”.

Iga Dzieciuchowicz w swoim artykule poinformowała, że „ochroniarki, które zostały zatrudnione przy obsłudze Kongresu Kobiet, pracują dorywczo przy wielu innych masowych imprezach. Po raz pierwszy spotkały się jednak z tym, by organizator stawiał wymagania, które łamią prawa pracownika. (...). – Imprezę, która liczyła 4,5 tys. ludzi pilnowało zaledwie 10 osób, wśród nich było pięciu mężczyzn. Organizatorka zażądała, by mężczyźni nie byli, jak to się wyraziła, „łysymi łbami”. Nam przekazała, że mamy stać na baczność i nie ruszać się z miejsca, nie wyraziła zgody na przerwy na jedzenie czy picie lub skorzystanie z toalety. Jeśli zrobiłyśmy choćby jeden krok, organizatorka po prostu wrzeszczała na nas, mówiąc „głąby”, „idiotki”. W ten sam pogardliwy sposób odnosiła się również do przebywających podczas Kongresu wystawców, do zespołu muzycznego i teatralnego”.

Jak informuje Iga Dzieciuchowicz „Kongres Kobiet nie zgłosił nigdzie, że organizuje imprezę masową. Nie było więc policji i straży pożarnej, miało też nie być ambulansu, ale szefowa firmy ochroniarskiej postawiła organizatorkom warunek, że musi być choć jedna karetka”.

Postawę organizatorek Kongresu Kobiet i Magdaleny Środy potępiły też anarchosydnykalistyczny związek zawodowy OZZ Inicjatywa Pracownicza w opublikowanym na stronie „Codziennika Feministycznego” oświadczeniu „Dla Środy praca włożona w Kongres to sposób na samorealizację. Dla ochroniarki 16/h zmiana za głodową stawkę to konieczność”.

Zdaniem anarchosyndykalistów „widać ewidentnie, że pracownice obsługi technicznej Kongresu nie należą do wspólnoty kobiet, z którymi szefowe Kongresu Kobiet chciałyby działać i się utożsamiać. Ich wspólnotę stanowią głównie kobiety z gospodarczych i intelektualnych salonów: szefowe, profesorki, polityczki. Sprzątaczki, kelnerki, ochroniarki to inna klasa społeczna, z którą realnie nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego, której położenia nie rozumieją, a przelotne zainteresowanie jej problemami jest fasadowe. O braku zrozumienia między tymi dwoma grupami świadczy choćby odpowiedź M. Środy”.

W opinii anarchosyndykalistów „dla Środy praca włożona w KK to kolejny krok na szczeblu kariery, wzmocnienie jej dobrego usytuowania w hierarchii społecznej oraz sposób na samorealizację. Dla ochroniarki 16 godzinna zmiana za głodową stawkę w trudnych do zniesienia warunkach, podejmowana na granicy wyczerpania [tak fizycznego, jak psychicznego] to konieczność, żeby mieć za co żyć, to przymus ekonomiczny”.

Według anarchosyndykalistów „organizatorki KK wprowadzają wyraźny podział pracy i przysługujących z tego podziału przywilejów [przestrzeń vip], wyrażając pogardę wobec pracownic technicznych. Oznacza to, że powołanie „Centrum Społecznego” w ramach KK, panele o kondycji prekarnej pracownic są działaniem wyłącznie wizerunkowym. Nie mają przełożenia na rzeczywiste praktyki Kongresu i podział pracy oparty na wyzysku, który KK podtrzymuje i przedstawia jako naturalny i konieczny. W konsekwencji tego podziału gros kobiet haruje w nieludzkich warunkach, by kilka mogło osiągnąć sukces polityczny. Dla przypomnienia, rzeczywistym celem KK nie jest zniesienie wyzysku, a kwoty, a także zwiększenie dostępu uprzywilejowanych kobiet do „męskiej” sfery politycznej”.

Anarchosyndykaliści uważają, że „wolontariuszki i ochroniarki zatrudnione za głodowe stawki nie pracują zatem na rzecz faktycznego równouprawnienia, ale na sukces organizatorek Kongresu i spełnienie ich politycznych ambicji”.


Jan Bodakowski