Filmowa opowieść o losach katastrofy prezydenckiego samolotu TU-154 miała pod górkę od samego początku. Ale nikt nie pomyślał, że najtrudniej będzie pokonać ostatnią prostą.

Jak donosi "Polska The Times", podczas pierwszych roboczych projekcji filmu obecny kształ "Smoleńska" nie przypadł do gustu jednemu z głównych koproducentów. Takie sytuacje są bardzo częste w procesie produkcji dzieła filmowego i całkowicie normalne, ale w przypadku tak gorącego filmu, jak obraz Antoniego Krauzego, ta wiadomość rodzi pewien niepokój.

Czy projekt jest zagrożony? Sam reżyser odmawia komentarza na ten temat, mając nadzieję, że problem uda się rozwiązać w ciągu najbliższych dni. Krauze podkreśla, że jest już bardzo zmęczony przedłużającą się i pełną trudności realizacją "Smoleńska". W rozmowie z "Polska The Times" wręcz zapowiedział, że to może być jego ostatni film.

Historia prób przeniesienia na ekran historii jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w powojennej historii Polski to prawdziwa droga przez mękę dla jego twórców. Począwszy od licznych zmian w scenariuszu, poprzez kłopoty ze skompletowaniem obsady (głośne odrzucenie przez Mariana Opanię propozycji zagrania Lecha Kaczyńskiego), aż po rzecz najtrudniejszą - skompletowanie budżetu, który jest zbierany za pomocją Fundacji "Smoleńsk 2010", dotowania filmu odmówił bowiem PISF. Wg danych ze strony fundacji w budżecie wciąż brakuje ok. 1,7 mln zł. 

Tym bardziej teraz, gdy wydawało się, że koniec tej długiej drogi jest bliski, boli fakt, że jeden z koproducentów ma zastrzeżenia co do ostatecznego kształtu dzieła, choć z drugiej strony jest to oczywiste prawo producenta filmowego. Premiera filmu pierwotnie miała mieć miejsce wczesną jesienią tego roku. Przesunięcie daty premiery na okres wyborów nie wchodzi w grę, autorzy nie chcą bowiem, by "Smoleńsk" był kojarzony jedynie jako film polityczny.

Celem Krauzego, jak sam mówił, jest przede wszystkim pokazanie trudnej drogi w dążeniu do prawdy i sprzeciw wobec państwa, które nie chce tej prawdy pokazywać. Główną bohaterką będzie bowiem młoda dziennikarka starająca się na własną rękę odkryć, co wydarzyło się w Smoleńsku. Jej poszukiwania będą dobrze osadzone w faktach, bo przy pisaniu scenariusza opierano się przede wszystkim na dokumentach, źródłach i pracach zespołu parlamentarnego ds. badania katastrofy. 

Na ekranie rzecz jasna zobaczymy również ś.p. Lecha Kaczyńskiego w kreacji Lecha Łotockiego. A kiedy to nastąpi? Wygląda na to, że jeśli uda się pokonać trudności z producentami, w pierwszej połowie przyszłego roku.

M. W.