Zaczynamy od kardynała Marca Ouelleta, prefekta Kongregacji ds. Biskupów, a wcześniej Prymasa Kanady i arcybiskupa Quebecu. Ten sulpicjanin (członek zakonu, który znany jego z nacisku na formację i kształcenie duchowieństwa) jest nie tylko wybitnym teologiem, który kontynuuje tradycje filozoficzne Hansa Ursa von Balthasara, ale także uczniem kard. Josepha Ratzingera. Większą część swojej kapłańskiej pracy spędził jako wykładowca i rektor seminariów. W 2001 roku został arcybiskupem i sekretarzem Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan. Jednak już rok później został arcybiskupem Quebecu i Prymasem Kanady.

 

W swojej Ojczyźnie dał się poznać, jako wytrwały obrońca ortodoksji, ostro za to atakowany, nie tylko przez media, ale niekiedy także przez własnych duchownych. Jasno i zdecydowanie sprzeciwiał się aborcji (jak z oburzeniem podkreślały media, „nawet w przypadku gwałtu”), próbował oczyszczać podległe sobie seminarium i parafie z teologicznych modernistów, którzy odrzucają nauczanie Kościoła, a także przywracał tradycje katolickie w parafiach. Spotkało się to z ostrym oporem, także mediów. Kardynał jednak mocno podkreślał, że nie ugnie się pod ich presją, a także mówił otwarcie o tym, że atakują one i próbują zniszczyć Kościół. Jego największym sukcesem było jednak przygotowanie Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego w 2008 roku. Dwa lata później został prefektem Kongregacji ds. Biskupów. I od tego momentu rezyduje w Rzymie.

 

Jako prefekt próbuje wprowadzić zasadę, że biskup powinien być przede wszystkim ewangelizatorów. - Obecnie potrzebujemy biskupów ewangelizatorów, który nie będą tylko administratorami diecezji, ale także którzy będą w stanie głosić Ewangelię, którzy będą nie tylko teologicznie wierni Magisterium, alke będą także w stanie bronić wiary publicznie – mówił. A dalej dodawał, że jeśli jakiś ksiądz czy biskup aspiruje do przeniesienia na lepszą diecezję, to lepiej będzie dla niego „pozostawić go na miejscu”.

 

On sam, mocno odcina się od wszelkich spekulacji na temat możliwości powołania go na Stolicę Piotrową. Jeszcze w 2005 roku podkreślał, że „taka możliwość jest dla niego koszmarem nocnym”.

 

Tomasz P. Terlikowski