Martin Schulz, lider socjalistów w Parlamencie Europejskim, niedawno uznany przez obywateli Niemiec za "najbardziej przegranego polityka roku 2017" w tym kraju w wywiadzie dla dzisiejszego "Bilda" groził Polsce i Węgrom.

Niemiecki polityk stwierdził, że jeżeli Polska i Węgry nadal będą odmawiać przyjmowania uchodźców, Niemcy przestaną wpłacać pieniądze do unijnego budżetu. Schulz doczekał się już odpowiedzi ze strony obu "zaczepionych" krajów. 

"To nie jest tak, że sumy, które wpłacają Niemcy wynikają z wielkoduszności czy dobrej woli Niemiec, tylko wynikają po prostu z regulacji europejskich. To, że Niemcy są płatnikami netto, wynika z przepisów europejskich"- przypomniał europoseł PiS, prof. Zdzisław Krasnodębski. Jak dodał, wypowiedź byłego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego jest myląca i sprawia wrażenie, że to Niemcy decydują, ile wpłacają do budżetu i ile otrzymują pozostałe kraje członkowskie. Tymczasem unijny budżet kształtują wszystkie państwa członkowskie. 

"Te wypowiedzi świadczą tylko o takich tendencjach, zapędach do dyktowania innym krajom postępowania, czyli nietraktowania Unii poważnie"- podkreślił eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości. 

"To nie jest tak, że te fundusze, które napływały do Polski, służyły tylko Polsce, bo jak wiemy, znaczna część tych pieniędzy z powrotem wracała do firm zachodnich, w tym niemieckich. Nie mówiąc o tym, że poprawianie infrastruktury służy też inwestorom zagranicznym w Polsce"- powiedział w rozmowie z PAP Krasnodębski. Jak dodał profesor, sugerowanie, że unijne fundusze są czymś w rodzaju "jałmużny", świadczy wyłącznie o "zatrutej atmosferze w UE".

Wypowiedź Martina Schulza skomentował również szef węgierskiego MSZ, Peter Szijjarto. W ocenie ministra, lider socjalistów "nie jest świadom podstawowych faktów i stale podstawia nogę Węgrom, które bronią także niemieckich obywateli".

W rozmowie z agencją MTI, Szijjarto przyznał, że Budapeszt liczył, iż Martin Schulz odzyska poczucie rzeczywistości po powrocie „z brukselskiej bańki mydlanej". Dziś- wskazał szef węgierskiej dyplomacji- te nadzieje okazały się bezpodstawne. 

"(Schulz- przyp. red,) Znajduje się przy tym w wygodnej sytuacji, jest bowiem obywatelem kraju czerpiącego korzyści z tego, że Węgry za cenę dużych wysiłków, stosując prawo europejskie, bronią zewnętrznych granic strefy Schengen"- powiedział węgierski polityk. Jak dodał, Węgry wydały dotychczas miliard euro na ochronę granic zewnętrznych Unii Europejskiej i strefy Schengen, natomiast Komisja Europejska odmówiła choćby częściowego pokrycia tej sumy, co każe przypuszczać, że to nie Budapeszt, ale Bruksela wykazuje się brakiem solidarności. 

"Jednocześnie zwracamy uwagę, że kraje środkowoeuropejskie, w tym nasza ojczyzna, odrzucają snute przez Martina Schulza plany budowy imperium i nadal opowiadają się za Unią Europejską opierającą się o silne, wolne narody europejskie"- podkreślił minister Szijjarto.

yenn/PAP, Fronda.pl