Gazprom próbuje zmusić Mołdawię do kupowania gazu po radykalnie wyższych cenach, niż to było wcześniej. Rosjanie wykorzystują swoją monopolistyczną pozycję na tym rynku i wywierają presję, ograniczając już teraz dostawy gazu do Mołdawii. Kiszyniów liczy na pomoc UE i Ukrainy, ale mołdawski kryzys pokazuje, jak fatalne skutki ma polityka uzależniania się od gazu z Rosji.

Gazprom zawiesi eksport gazu do Mołdawii, jeśli nie otrzyma od niej opłat za poprzednie dostawy oraz nie zostanie podpisany nowy kontrakt na grudzień — przekazał 23 października rosyjski koncern. Dotychczasowa umowa wygasła 30 września, ale strony dały sobie czas na dokończenie negocjacji i przedłużyły ją o miesiąc. Tyle że już z zupełnie inną ceną. Kiszyniów nie miał wyjścia, musiał się zgodzić na 790 dolarów za 1000 m³ zamiast dotychczasowej stawki 550 dolarów. Mołdawia chce obniżenia obecnej stawki o połowę, Rosjanie na razie mówią o maksymalnie 25-proc. obniżce. Gazprom nie tylko żąda więcej za gaz, ale też w październiku zmniejszył dostawy do Mołdawii o jedną trzecią. Biorąc pod uwagę, że kraj ten niemal w 100 proc. zależy od gazu z Rosji, sytuacja stała się kryzysowa. Dlatego 22 października rząd ogłosił, a parlament zaakceptował 30-dniowy stan wyjątkowy. To umożliwi kryzysowe zarządzanie i interwencyjne zakupy gazu i jego dystrybucję z pominięciem normalnych procedur. Kiszyniów zwrócił się o pomoc do Ukrainy i UE. Można oczekiwać dostaw rewersowych z sąsiednich Rumunii i Ukrainy, ale gaz sprzedawać będą też Polska i Słowacja. Rocznie Mołdawia zużywa ok. 2,8 mld m³ gazu. Obecna cena jest pięć razy wyższa, niż przed rokiem – co wynika oczywiście z sytuacji na rynku europejskim, gdzie gaz podrożał wręcz dramatycznie. Kontrakt Mołdawii z Gazpromem wiąże zaś cenę gazu dla Kiszyniowa z jego cenami na giełdzie niemieckiej. Jednak Mołdawia nie chce płacić ceny rynkowej, wskazując, że Gazprom zajmuje monopolistyczną pozycję na jej rynku. Jest niemal wyłączonym dostawcą, a do tego kontroluje transport, dystrybucję i sprzedaż. Jak to możliwe? Otóż Rosjanie kontrolują mołdawski koncern gazowy Moldovagaz. Gazprom ma w nim 50% udziałów, zaś podporządkowani Moskwie separatyści z Naddniestrza blisko 13,44%. Władze Mołdawii mają tylko 35,33%. Ostatnią zapowiedź Gazpromu o zawieszeniu dostaw od początku listopada należy uznać jednak za element wojny nerwów. Rosjanie wywierają presję na Kiszyniów, ale wiadomo, że nie mogą zupełnie wstrzymać dostaw gazu do Mołdawii, bo na rosyjskim gazie pracuje większość przemysłu w separatystycznym Naddniestrzu, w tym zakłady kontrolowane przez rosyjski kapitał, choćby największa elektrownia Kuczurgan.


Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.
[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]