Kilka tygodni temu w tekście „W co gra Dulkiewicz?” pisaliśmy na Frondzie o dziwnej transakcji miasta, które chce zapłacić francuskiej firmie z kieszeni mieszkańców 45 mln zł. za coś, co za kilkanaście miesięcy i tak przejdzie w posiadanie miasta. W czwartek Rada Miasta, przy sprzeciwie niespełna połowy radnych, podjęła ostatecznie uchwałę, w myśl której, do kontrowersyjnej transakcji jednak dojdzie.

Za przyjęciem uchwały przeznaczającej aż 45 mln zł. z budżetu miasta na zakup akcji w spółce Saur Neptun Gdańsk, głosowało 21 radnych, przeciwnych było 10, a jedna osoba wstrzymała się od głosu.

„Wybrany wariant to najlepsze, najbardziej korzystne rozwiązanie. Gwarantuje płynne przejście i brak jakichkolwiek zmian dla mieszkańców” – starał się tłumaczyć wiceprezydent Gdańska Piotr Grzelak. A przewodnicząca klubu „Wszystko dla Gdańska” Beata Dunajewska powiedziała: „Zamieszanie wokół tego tematu nie sprzyja kolejnym negocjacjom”.

Zupełnie inaczej na całą sprawę patrzą radni PiS. Andrzej Skiba, który złożył wniosek formalny o odesłanie tego projektu uchwały do komisji, powiedział: „Mimo wielokrotnie powtarzanych pytań ze strony radnych Prawa i Sprawiedliwości, nie otrzymaliśmy od nikogo z władz dokumentów i dowodów, których treść potwierdzałaby wartość majątku spółki. Nie mając takiej wiedzy nie możemy zagłosować inaczej, jak przeciwko nieodpowiedzialnemu zadłużaniu gdańszczan. Kupowanie kota w worku za 45 milionów złotych to zły pomysł. Liczymy, że sprawę dokładnie zbada CBA”.

Z kolei szef gdańskich struktur PiS Kazimierz Koralewski stwierdził: „Liczyliśmy na dynamiczne i twarde negocjacje. Stawka, którą miasto wynegocjowało za zakup akcji, w żaden sposób nie odnosi się do rzeczywistej wartości spółki. Ta kwota to po prostu haracz za to, że Francuzi zgodzą się odsprzedać nam udziały. Mamy prawo żądać ujawnienia treści warunków porozumienia. Dzisiaj gdańszczanie wiedzą zbyt mało o tej transakcji”.

Dziennikarz Radia Gdańsk Maciej Naskręt odnosząc się niedawno do niejasnej transakcji miasta Gdańsk z francuską spółką dopytywał na swym twitterowym profilu: „O co tu chodzi?”. A na swym blogu w następujących słowach zobrazował całą sytuację: „Wyobraź sobie, że wynajmujesz na 30 lat swój lokal mieszkalny. Umowa dobiega końca i obawiasz się, że najemca wyprowadzi z lokalu wszystko to, co umożliwiało jego funkcjonowanie - krany, zlewy, gniazdka elektryczne, oświetlenie i etc. Stąd w ostatnim roku umowy postanawiasz zwrócić 7-letni zysk najmującemu, ale że nie masz tych pieniędzy to idziesz jeszcze po kredyt do banku. Czy w realnym świecie ktoś by tak postąpił? Okazuje się, że tak. Chcą to zrobić na większą skalę i trochę w innej branży władze miasta Gdańska ze spółką Saur Neptun Gdańsk”.

 

 

ren/PAP, twitter, polityczny.blog