Z o. Marciano Morra OFMCap. Sekretarzem Generalnym Grup Modlitwy Ojca Pio rozmawia br. Mateusz Hinc OFMCap

Czy mógłby ojciec opowiedzieć o pierwszym swoim spotkaniu z Ojcem Pio i o wrażeniu, jakie wtedy na ojcu wywarł?

Moje pierwsze spotkanie z Ojcem Pio miało miejsce kiedy miałem 15 lat. Przed rozpoczęciem nowicjatu ojciec duchowny naszego Niższego Seminarium zawiózł nas do klasztoru w San Giovanni Rotondo, gdzie zatrzymaliśmy się przez 4 czy 5 dni. Widywaliśmy więc Ojca Pio przy jedzeniu, w różnych momentach dnia, ale ponad to, nie było żadnego innego kontaktu. Wtedy widzieliśmy również Marię Pyle, Amerykankę, nawróconą przez Ojca Pio. Wcześniej była protestantką, a potem pozostała w San Giovanni Rotondo i żyła w wielkim ubóstwie, chociaż pochodziła z bardzo bogatej rodziny przedsiębiorców amerykańskich.

Z tego pierwszego spotkania najlepiej pamiętam spowiedź u Ojca Pio, który początkowo nie chciał tego zrobić. Mówił: To są chłopcy. Wyspowiadajcie ich wy. Nie chcę tracić czasu. Ale ojciec duchowny nalegał dotąd, aż Ojciec Pio zgodził się. Pamiętam, że podczas spowiedzi Ojciec Pio był bardzo uważny, skoncentrowany. Potem powiedział mi kilka słów zachęty i dał rozgrzeszenie. Kiedy dawał mi rozgrzeszenie, zauważyłem - jak to zawsze bywało - ogromny wysiłek z jego strony. Był człowiekiem cierpiącym, który przekazywał łaskę i gładził grzechy. To tak, jakby on brał na siebie ciężar tych grzechów. Tak właśnie wyglądało moje pierwsze spotkanie z Ojcem Pio i moje wrażenia, jakie z niego wyniosłem.

Nastąpiło w moim życiu jakieś odzwierciedlenie tego spotkania. Bywa, iż nie chce mi się spowiadać - ponieważ spowiadać nie jest łatwo - ale pamiętam, że Ojciec Pio spowiadał przez wiele godzin. Nawet po 16-18 godzin dziennie, oczywiście, kiedy był młodszy, ale spowiadał zawsze. I kiedy nie chce mi się spowiadać - zmuszam się do tego, nawet, jeśli to mi się nie podoba.

Ojciec spotkał osobiście Ojca Pio.
W San Giovanni Rotondo słyszałem wielokrotnie braci, którzy wspominali, że Ojciec Pio często żartował, opowiadał dowcipy. Czy to prawda?


To prawda. Ojciec Pio był człowiekiem wielkiego cierpienia. Miał świadomość posiadania stygmatów oprócz innych fenomenów mistycznych - ale stygmaty były widoczne. Wszyscy o tym wiedzieli. I on w jakiś sposób chciał odwrócić uwagę od siebie. Wszyscy go uważali za świętego, a nawet wielkiego świętego. I według mnie starał się on obniżyć to napięcie. Trochę, aby stworzyć pogodny klimat, a trochę po to, aby pokazać się człowiekiem pomiędzy ludźmi, i dlatego opowiadał często dowcipy. A nawet wielokrotnie tworzył je sam. Często, jako że posiadał doskonałą intuicję oraz bardzo dużą i błyskotliwą inteligencję, dowcipy przychodziły mu z ogromną łatwością wyłapywał pewne elementy rozmów czy sytuacji, aby je tworzyć. Nie był "uśpiony" ale bardzo żywy.

Na czym polega fenomen Ojca Pio i dlaczego właśnie on cieszy się dzisiaj tak wielkim kultem?


To pytanie jest bardzo, ale to bardzo, złożone. Fenomen Ojca Pio ma wiele aspektów i tak też powinniśmy go postrzegać. Nie można zanegować, że fenomeny mistyczne mają ogromy wpływ na ludzi. Na przykład wiadomość, że jakaś osoba ma stygmaty, powoduje różne reakcje: można powiedzieć, że jest to prawdą lub też nie. Ale kiedy ktoś zbliżał się do Ojca Pio, a ten mu mówił o jego własnym życiu, nie zastanawiał się więcej, czy stygmaty spowodował on sam. To stawiało ludzi w zakłopotaniu. Dlatego też fenomeny mistyczne stworzyły wokół Ojca Pio pewnego rodzaju aureolę. Powiedziałbym - może jest to słowo niewłaściwe - ale stworzyły pewien rezonans. Przyciągnęły uwagę. Kard. Ursi tak się kiedyś wyraził: Pan dał mu stygmaty, aby służyły jako pewien element przyciągający, jako pewien punkt odniesienia dla ludzi. Po to, aby ludzie - czy to kontestując, czy zachwycając się lub też podziwiając - nawracali się. A więc pierwszym elementem tego wielkiego fenomenu Ojca Pio, fenomenu przyciągającego, powodującego, że na całym świecie mówi się o nim, są właśnie fenomeny mistyczne.

Ale jednocześnie nie powinniśmy nie doceniać elementu serca Ojca Pio. Było widoczne, że Ojciec Pio byl surowy, napominał, ale także - kochał. Kiedy jakaś osoba dotknęła dna grzechu, antywartości, i mimo to poczuła się kochaną przez kogoś, przez brata - to łatwo dawało się zauważyć i nie można było nigdy tego zapomnieć. I o tym fakcie potem opowiadano innym. Stąd też pojawiła się ta wielka sympatia wokół Ojca Pio. Człowiek nie podejmuje żadnej ofiary, jeżeli nie ma z tego żadnej korzyści: czy to materialnej czy też duchowej. Jeżeli jeszcze dziś ludzie przyjeżdżają do San Giovanni Rotondo oznacza to, że tam coś zyskują. Może to być zdrowie, jakaś łaska, pokój wewnętrzny, ale na pewno coś otrzymują. Aby więc odpowiedzieć na to pytanie, trzeba je umieścić na płaszczyźnie duchowej.

W tym momencie mogę coś wyznać. Kiedy byłem przełożonym w San Giovanni Rotondo, często popadałem w kryzysy, ponieważ przyjeżdżało tak wielu ludzi, że nie mogliśmy sobie z tym poradzić. Nie można było nawet odprawiać Mszy św. I wtedy mawiałem do siebie: Przecież Jezus jest obecny we wszystkich kościołach, dlaczego więc nie zostaną w swoich domach.
A my, kapucyni, nie robiliśmy przecież żadnej reklamy. To był palec Boży. I tylko tak można wytłumaczyć fenomen Ojca Pio.

Co ojciec zaczerpnął dla siebie od Ojca Pio? Jak Ojciec Pio zadziałał w ojca życiu i jak działa dzisiaj?


Fenomen Ojca Pio wpłynął na moje kapłaństwo. On sprawował Mszę św. jakby przeżywał i składał prawdziwą ofiarę. Wchodził na Kalwarię. Dla mnie - może to być liturgia eucharystyczna. Ale, jak potwierdzają pisma Ojca Pio i świadectwo o. Augustyna, Ojciec Pio wchodził na Kalwarię. Odprawiał swoje ukrzyżowanie. Potwierdzał również, że każdego ranka - tak jak na Kalwarii, pod Krzyżem stała Najświętsza Maryja - tak też stała obok niego przy ołtarzu. Widać więc, że punktem centralnym duchowości Ojca Pio jest Ofiara Krzyża.
Kiedy czytamy listy, możemy zauważyć jak wiele jest w nich odnośników do Eucharystii i do cierpienia. Ojciec Pio zachęcał do Mszy św. niedzielnej i do częstej Komunii św. Często interweniował, i to mocno, kiedy któraś z jego córek duchowych przez skrupuły nie przyjmowała Komunii św. Mawiał: jeżeli nie jesteś pewna, że popełniłaś grzech śmiertelny, staraj się przystępować do Komunii św. każdego dnia. I tak, jak ciało nie może żyć bez jedzenia, tak i dusza nie może żyć bez pokarmu duchowego. Tak więc Eucharystia jest elementem podstawowym.

Chciałbym przypomnieć historię jednego weterynarza, który przyszedł do spowiedzi, gdyż jego córka miała następnego dnia przystąpić do pierwszej Komunii św. Przed nim spowiadał się jakiś generał, który wymieniał swoje grzechy głośno i weterynarz słyszał je wszystkie. Oczywiście, oficer ten spowiadając się nie mówił, że ukradł cukierki czy marmoladę mamie, ale wymieniał grzechy naprawdę ciężkie. Weterynarz słysząc to wystraszył się, gdyż myślał, iż Ojciec Pio straci cierpliwość i nie da rozgrzeszenia ani generałowi ani jemu, który był następny w kolejce. Ojciec Pio jednak z ogromną cierpliwością wysłuchał grzechów, powiedział kilka słów napomnienia i dał rozgrzeszenie. Wówczas weterynarz uspokoił się, bo przecież nie popełnił takich grzechów jak zdrada, i był już pewien rozgrzeszenia. Uklęknął, wymienił grzechy, a Ojciec Pio zapytał: I co jeszcze? Weterynarz opuścił bowiem Mszę św. niedzielną. Jako że nie pamiętał ile razy, stwierdził: Może sto razy, raz więcej lub mniej. A Ojciec Pio na to: Może sto razy, raz więcej lub mniej. Co może jesteśmy na rynku? Idź precz!
Dlaczego Ojciec Pio postępował w ten pozornie dwojaki sposób? Ponieważ chciał nawrócenia. Kładł nacisk na zmianę. Wiele razy to on mówił penitentom ich grzechy. Nie podkreślał więc tyle samego faktu wymieniania grzechów, ile potrzebę nawrócenia. No i nie pozwalał, aby dla małych powodów ktoś opuścił Mszę św. niedzielną. I to jest chyba pierwszy element przesłania, jakie dał Ojciec Pio.

Drugi punkt, który według mnie jest niezmiernie ważny dzisiaj dla wszystkich, ale szczególnie dla rodzin, to miłosierdzie, przebaczenie wzajemne. Wszędzie, we wszystkich instytutach, miejscach pracy, jest zawsze moment napięcia, niezrozumienia. Zawsze można się I pomylić. Ojciec Pio uczy nas, że kiedy znajdujemy się w podobnej sytuacji, powinniśmy przebaczyć. Kiedy on się mylił - a Ojciec Pio też się mylił, ponieważ i on podnosił glos, stawał się nerwowym oprócz prośby swego spowiednika o przebaczenie i radę jak powinien się zachowywać w tych momentach kiedy wybuchał, wołał natychmiast osobę, wobec której nie zachował się dobrze, i mawiał:
I Ty, nie przejmuj się tym tak. jakoś nie wytrzymałem. I brał cukierki lub tabakę, podawał i mówił: Poczęstuj się cukierkiem, lub zażyj sobie tabaki. Był to zawsze gest pojednania. I to jest przesłanie Ojca Pio: stworzyć środowisko, klimat radości i braterstwa.

To jest przesłanie osobiste dla ojca od Ojca Pio, ale również dla nas wszystkich. Czy jest możliwe danie, w jednym zdaniu, syntezy nauczania Ojca Pio tak słowem jak i czynem?

Myślę, że synteza znajduje się w dekrecie o heroiczności cnót, w którym opisane są cnoty, jakie Ojciec Pio posiadał. A więc mamy wiarę, nadzieję i miłość. Jeśli chodzi o wiarę, to były w życiu Ojca Pio momenty tragiczne i bardzo I ciężkie, w których on sam mawiał, że powiedzieć: "wierzę" - graniczyło z męczeństwem. Innymi słowy, graniczyło to i z pójściem kontra swojemu sposobowimyślenia. Zaakceptowanie miłości Boga wiązało się w tych momentach z wysiłkiem.

Do o. Pellegrino tak powiedział: W moim życiu wszystko było złe. Zbankrutowałem całkowicie. Zobaczcie jakie było to wewnętrzne cierpienie. A do ks. Giuseppe Maranconi z Imoli, wielkiego i świętego kapłana, którego znał, dając mu pieniądze powiedział: Odprawcie za mnie Mszę świętą, bo nie wiem czy uda mi się zbawić moją duszę. A więc podczas, kiedy ludzie przychodzili go zobaczyć lub z nim porozmawiać, on przeżywał kryzys wewnętrzny, ciemną noc: Nie wiem czy uda mi się zbawić moją duszę.

Oprócz cnót wiary, nadziei i miłości, mamy również i śluby zakonne: ubóstwa, posłuszeństwa i czystości. Urodził się biedny i umarł biedny. Przez jego ręce przepłynęły tysiące milionów lirów. Wystarczy pomyśleć o budowie Domu Ulgi w Cierpieniu.

Był biedny. Zrozumcie, dla nas posiadanie sznura do habitu jest już czymś. On nie miał szczęścia wybrać sobie choćby koszuli, ponieważ nosił to, co mu wkładano. Nie wiedział nawet co nosił. Nie posiadał też daru wolności, ponieważ wszystko zależało od innych: od tego, kto szedł po niego, kto mu otwierał drzwi, itd.
Nie był wolny.
My posiadamy jakąś wolność, ale on nie miał i tego. Potem - jego dzieła. Szpital Dom Ulgi w Cierpieniu, który jest manifestacją jego miłości do braci. Ojciec Pio był chory, jako żołnierz przebywał w szpitalu w Neapolu. Kiedy więc został przeniesiony do San Giovanni, regionu bardzo biednego, oddalonego od miasta, zbudował pierwszy szpital, który po kilku latach uległ zniszczeniu na skutek trzęsienia ziemi.
Po następnych 3-4 latach zainicjował budowę Domu Ulgi w Cierpieniu. Nie był człowiekiem, który się załamywał. Po stracie pierwszej budowy nie powiedział: Nie, więcej tego nie będę robił, lecz rozpoczął budowę nowego, potężniejszego od zniszczonego szpitala św. Franciszka.

Dom Ulgi w Cierpieniu nie jest zwykłym szpitalem, ale takim, w którym chory jest bratem, ponieważ widzimy w nim Jezusa Chrystusa. To podejście do każdego człowieka pełne miłości, którą Ojciec Pio wyrażał przez spotkania i rozmowy z innymi. I teraz dodam coś jeszcze do poprzednich pytań: Ojciec Pio nie był człowiekiem zamkniętym, który mówił: idę się modlić, bo wy tracicie czas na rozmowy, śmiech i żarty, Nie! On był zawsze z innymi, o ile czas mu na to pozwalał. Np. w okresie wielkanocnym, kiedy bracia mieli więcej czasu na rekreację i bycie razem, Ojciec Pio był zawsze pośród nich, kiedy grali w karty on kibicował.

Był człowiekiem żywym. Zawsze starał się tworzyć rodzinę z innymi. Całą historię z żartami, o której wspomniałem wcześniej, musimy postrzegać w tej optyce. Aby dać jeszcze jakiś przykład, przypomnę pewne opowiadanie, które Ojciec Pio powtarzał bardzo często. Nie tylko opowiadał, ale odgrywał wszystkie sceny, a na koniec wzruszony płakał. Aby podkreślić miłość Maryi do nas, opowiadał, że pewnego dnia Jezus przechadzał się po niebie i spotkał osoby, które absolutnie w niebie znaleźć się nie powinny. Poszedł więc do św. Piotra i powiedział: Słuchaj, właśnie spotkałem ludzi, którzy tu nie powinni być. Widać, że zostawiłeś otwarte drzwi i oni to wykorzystali. Bądź ostrożniejszy i uważaj bardziej.
Św. Piotr odpowiedział: Tak, Mistrzu, będę ostrożniejszy. Kilka dni później Jezus przechadza się znowu i widzi ludzi, którzy nie powinni być w niebie. Idzie do Piotra i mówi: Widzę tu znowu nowych ludzi. Oznacza to, że nie jesteś sumienny i możesz stracić pracę. Piotr przeprosił i obiecał poprawę. Po kilku dniach - ta sama historia. Jezus idzie znowu do Piotra i mówi: Wystarczy. Oddaj mi klucze. Nie pilnujesz dobrze bram nieba. Piotr, widząc że nie ma innej możliwości, mówi: Mistrzu, to nie moja wina., ja zamykam dobrze drzwi, wieszam klucze na miejscu. Kiedy na moment sżę oddałam, przychodzi Twoja Mama, bierze klucze, otwiera bramę i wpuszcza grzeszników.
Kiedy Ojciec Pio opowiadał tę scenę, wzruszał się głęboko i płakał.

Chciałbym nieco zmienić tematykę. Czy mógłby ojciec opowiedzieć coś o swojej pracy?


Oczywiście. Moja aktualna praca jest poświęcona działalności Grup Modlitwy Ojca Pio. Należę do klasztoru w San Severo, ale pracuję w San Giovanni Rotondo. Czyli, właściwie cały tydzień spędzam w San Giovanni, a jedynie niedzielę z moją wspólnotą. Współpracuję w pełni z Domem Ulgi w Cierpieniu, a więc z Jego Ekscelencją Ricardo Ruotolo, który w swojej dobroci obdarował mnie tym obowiązkiem.
W jaki sposób pracuję?
Kiedy Grupy Modlitwy proszą, a jest takich wiele, jadę do nich i służę pomocą w zależności od ich potrzeb. Rozmawiamy o ich działalności, tłumaczę i pomagam programować ich spotkania, itp. Innymi słowy, zajmuję się formacją Grup Modlitwy Ojca Pio w różnych miejscowościach i krajach. Kiedy natomiast Grupy przyjeżdżają do San Giovanni Rotondo - jestem do ich dyspozycji. Jednocześnie opiekuję się domem rekolekcyjnym św. Klary. Jest to dom otwarty dla wszystkich, a w szczególności dla Grup Modlitwy Ojca Pio, które chcą tam odbyć swoje rekolekcje. Ale przyjeżdżają też seminarzyści, kapłani, siostry zakonne i inni.

Jestem ojcu niezmiernie wdzięczny za ofiarowany nam czas i w imieniu czytelników Głosu Ojca Pio bardzo ojcu dziękuję.

Źródło: www.glosojcapio.pl