Wbrew kardynałowi Bergoglio

Pierwsza w Ameryce Łacińskiej była Argentyna. Jej władze wprowadziły „małżeństwa” dla homoseksualistów w 2010 r., zaskakując samych zainteresowanych.

Nad prezentami się przecież nie wybrzydza, nikt nie będzie protestował, że dostaje więcej niż chciał – mówił César Cigliutti, szef Homoseksualnej Wspólnoty Argentyńskiej, kiedy prawo zostało przegłosowane.

Pierwszy cywilny ślub dwóch mężczyzn odbył się w Argentynie wcześniej, w 2009 r. Para gejów zażądała uznania związku od urzędu w Buenos Aires, a po odmowie – w Ziemi Ognistej. Tam również homoseksualiści usłyszeli najpierw „nie”, ale gubernator stanowy Fabiana Ros wydała później specjalny dekret zezwalający na zawarcie ślubu.

Do ustanowienie „ślubów” dla gejów i lesbijek w całym kraju doszło wskutek intensywnej kampanii prezydent Cristiny Kirchner. Prezydent, która na krótko przedtem występowała jako przeciwniczka nie tylko ślubów ale i jakichkolwiek związków osób tej samej płci, w pewnym momencie zmieniła zdanie. Zbiegło się to w czasie z otwartą krytyką jej rządów ze strony przedstawicieli Kościoła. Pojawiały się komentarze, że Kirchner zależy na wszczęciu i wygraniu jakiejś wojny z biskupami. Cel osiągnęła.

Kiedy metropolita Buenos Aires, kard. Jorge Bergoglio nazwał proponowane prawo „diabelskim ruchem”, który „poważnie rani rodzinę”, słyszał oskarżenia o współpracę z dyktaturą wojskową, która swego czasu rządziła Argentyną oraz – z ust prezydent – porównania do inkwizytora. Podczas debaty parlamentarnej zebrani przed budynkiem aktywiści gejowscy machali flagami Watykanu z namalowanymi swastykami. Oskarżenia o nazizm padały z trybuny, co doprowadziło do łez Lilianę Negre, przeciwniczkę projektu należącą do Opus Dei. Manifestowali także przeciwnicy „ślubów” gejowskich, których zresztą było w społeczeństwie więcej niż zwolenników (46 do 40 proc.). Ostatecznie projekt został przegłosowany stosunkiem 33:27. Jak podała Argentyńska Federacja Lesbijek, Gejów, Biseksualistów i Transseksualistów, w ciągu dwóch pierwszych lat obowiązywania prawa, w Argentynie zawarto ponad 6 tys. zarejestrowanych związków homoseksualnych. Kraj ten udziela też takich „małżeństw” turystom.

Dziedzictwo Tupamaros

5 sierpnia tego roku „tak” powiedzieli sobie Sergio i Rodrigo. W szpitalu w Montevideo zawarli pierwszy w Urugwaju homoseksualny „ślub”. Prawo definiujące małżeństwo cywilne jako „trwały, zgodny z prawem związek dwóch osób płci przeciwnej lub tej samej” weszło w życie właśnie tego dnia. Rewolucja obyczajowa zaczęła się jednak wcześniej.

W 2008 r. w Urugwaju ustanowiono cywilne związki osób tej samej płci, w 2009 – także prawo do adopcji dzieci przez takie pary. Za ustawą zezwalającą na oddawanie homoseksualistom dzieci na wychowanie głosowało 17 z 23 senatorów. 3-milionowy Urugwaj stał się w ten sposób pierwszym krajem Ameryki Łacińskiej, gdzie środowiska LGBT osiągnęły ten cel. W tym samym roku przegłosowano możliwość zmiany urzędowej płci.

Do pierwszej uznanej przez sąd adopcji dziecka przez jednopłciową parę doszło w sierpniu 2012 r.

Dwie lesbijki (publicznie podano tylko ich inicjały) złączone związkiem cywilnym adoptowały dziewczynkę. W rzeczywistości jedna z kobiet dwa lata wcześniej ją urodziła, dokonawszy sztucznego zapłodnienia, ale procedurę adopcyjną wszczęła jej partnerka. Decyzją sądu obie zostały rodzicami dwulatki. Będąca transwestytą adwokat Michelle Suarez z organizacji homoseksualistów Czarne Owce cieszyła się, że werdykt sądu otworzy drzwi do kolejnych tego typu adopcji.

Przemiany obyczajowe w państwie leżącym między Brazylią a Argentyną nie kończą się na przywilejach homoseksualistów. Zdominowany przez lewicę senat pracuje teraz nad legalizacją marihuany - to pomysł prezydenta José Mujiki z lewicowego Szerokiego Frontu, dawnego bojownika terrorystycznej partyzantki Tupamaros. Głosowanie w senacie, w którym lewica ma większość, planowane jest na październik.

Nie wszyscy popierają pomysły lewicy. Oprócz Kościoła, który był im przeciwny od samego początku, przemiany obyczajowe krytykuje centroprawicowa opozycja.

-Wpływowe organizacje pozarządowe takie jak Drug Policy Alliance pompują w Urugwaj dolary, by przepchnąć nowe prawo – mówił brytyjskiemu dziennikowi „Guardian” deputowany Javier García, z zawodu lekarz. - Wykorzystują nas jako laboratorium do przetestowania rozwiązań, których nie odważyliby się wypróbować u siebie. Traktują nas jak zwierzęta w laboratorium – mówił.

Komuniści lubią gejów

Sytuacja Urugwaju przypomina Brazylię. Podobnie jak Mujica, prezydent największego kraju regionu Dilma Rousseff ma za sobą przeszłość w komunistycznych bojówkach. I podobnie jak to miało miejsce w Urugwaju, brazylijski rząd przeforsował ustanowienie „małżeństw” jednopłciowych.

Poparcie dla genderowych inicjatyw wyrażał już poprzednik Rousseff, Inacio Lula da Silva, dawny działacz komunistycznych związków zawodowych. W 2007 r. ruch gejowski zyskał potężnego sponsora. Na doroczną paradę homoseksualistów w São Paulo wyłożył pieniądze Pétrobras, naftowy moloch, eksploatujący m.in. ogromne złoża węglowodorów w okolicach Rio de Janeiro. Był to de facto dyskretny sponsoring ze strony Luli, ponieważ państwowa firma jest całkowicie uzależniona od decyzji polityków. Pétrobras do dziś wspomaga finansowo marsze homoseksualistów, podobnie jak państwowy bank Caixa Econômica. Do niedawna geje mogli też liczyć na pieniądze prywatnych sponsorów, jednak w 2012 r. wycofali się wszyscy, oprócz lokalnego producenta prezerwatyw. Marsze LGBT odbywają się w wielu miastach Brazylii, ale ten z São Paulo jest jedną z największych tego typu imprez na świecie.

Nacisk lobby gejowskiego przyniósł rezultaty. Jednym z pierwszych sukcesów, którymi chwalą się brazylijskie środowiska LGBT była adopcja przez dwóch gejów w 2006 r. pięcioletniej dziewczynki. Vasco Pedro da Gama i Júnior de Carvalho mieszkali ze sobą od kilku lat i, jak tłumaczyli, doszli do wniosku, że „nadeszła pora by mieć w domu dziecko”. Początkowo wykorzystali lukę w prawie. Przepisy umożliwiały przyznanie dziecka jednej osobie, bez podawania orientacji seksualnej. W tej sytuacji de Carvalho adoptował dziewczynkę imieniem Theodora, która zamieszkała we wspólnym domu obu mężczyzn. Po procesie trwającym niecały rok, sąd uznał obu partnerów za ojców i nadał Theodorze ich nazwiska.

W 2011 r. brazylijska Najwyższa Rada Sprawiedliwości uznała, że cywilnoprawne związki osób tej samej płci powinny mieć te same prawa co małżeństwa. Przez dłuższy czas sytuacja była niejasna – niektóre stany rejestrowały związki dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet, inne nie. W maju 2013 r. Rada zadecydowała ostatecznie – urzędy stanu cywilnego mają udzielać „ślubu” parom jednopłciowym i uznać za małżeństwa takie związki cywilne. W pierwszym miesiącu obowiązywania prawa skorzystało z niego 231 homoseksualnych par.

Tęczowy dzień Mandeli

Sytuacja w Afryce nie przypomina Ameryki Południowej. W wielu krajach Czarnego Lądu ruchów gejowskich w ogóle nie ma. Dotyczy to oczywiście przede wszystkim państw muzułmańskich, gdzie homoseksualizm jest karany. Inaczej ma się rzecz w rządzonej od lat przez komunizującą lewicę Republice Południowej Afryki.

Tam w 1999 r. dwie lesbijki zastosowały tę samą metodę adopcji dziecka, którą później zastosowali geje z Brazylii. Anna Marie de Vos, jedna z dwóch żyjących ze sobą gejowskich aktywistek, adoptowała dwie dziewczynki jako osoba niezamężna. Później para zgłosiła się do sądu w Johannesburgu, który nakazał zmienić prawo, aby umożliwić homoseksualistom adopcję. Stało się to na dzień przed Marszem Dumy Gejów i Lesbijek, w którym wzięło udział 2 tys. osób świętujących sądowy sukces.

Prawo zostało jednak zmienione kilka lat później. Najpierw w 2004 r. Sąd Apelacyjny uznał za niekonstytucyjny Marriage Act, definiujący małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny. Dwa lata później parlament przegłosował ustawę wprowadzającą „śluby” dla gejów i lesbijek. Poparło ją 230 deputowanych, przeciw było 41. W rządzącym Narodowym Kongresie Afrykańskim (dawna partia Nelsona Mandeli) wprowadzono dyscyplinę głosowania. Wszystko to nie wystarczyło aktywistom gejowskim, którzy krytykowali pozostawienie w ustawie klauzuli sumienia dla urzędników stanu cywilnego. Geje i lesbijki skarżą się też na ataki ze strony społeczeństwa. Przeciw nienawiści wobec gejów protestują podczas dorocznego Dnia Mandeli obchodzonego w dniu urodzin byłego prezydenta.

Jakub Jałowiczor