Były dowódca sił wojskowych USA w Europie, gen. Ben Hodges, próbuje odwieść Polskę od domagania się od Niemiec spłat reparacji wojennych.

"Dla Niemiec Polska jest partnerem handlowym numer sześć, ale dla was Niemcy są tym najważniejszym. Dlatego podnoszona od jakiegoś czasu kwestia reparacji za II wojnę światową jest dzisiaj bardzo nieroztropna i może tylko zaszkodzić. Nic dobrego z tego nie będzie" - przekonuje Hodges w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".

Emerytowany amerykański wojskowy mówił w rozmowie z "DGP", że Polska nie może "opierać się tylko na jednym sojuszniku". "Relacje Warszawy z Berlinem są dla niej nie mniej ważne [niż z USA]" - stwierdził. Stąd według Hodgesa "nic dobrego" nie wyniknie z polskich żądań spłat reparacji wojennych kierowanych wobec Niemiec.

Hodges objął dowództwo wojskiem USA w Europie w 2014 roku, za prezydentury Baracka Obamy; na emeryturę przeszedł trzy lata później. W rozmowie z "DGP" próbował bronić polityki Niemiec polegającej na niechętnym podnoszeniu wydatków na zbrojenia. Twierdził, jakoby Niemcy powinni postawić na inne raczej priorytety.

"O Niemcach się dużo mówi i poświęca się im najwięcej uwagi, bo z kilku powodów odgrywają w NATO kluczową rolę. Ale ostentacyjne bicie Niemców po głowie w tej sprawie jest wysoce niewłaściwe. I w zasadzie przeciwskuteczne. Truizmem będzie wspomnieć, że po rozszerzeniu Sojuszu zmieniły się priorytety. Kiedy Niemcy stanowiły granicę NATO, potrzebowały 12 dywizji i lotnictwa do stawienia czoła atakowi. Teraz ta granica przesunęła się na wschód. Zamiast większej liczby niemieckich czołgów dziś wolałbym zobaczyć więcej niemieckich pociągów. Tak jak mówiłem na początku: teraz kluczowa jest naprawa infrastruktury transportowe" - powiedział generał.

Wojskowy mówił też o sojuszu Trójmorza. Prezentował go jako inicjatywę o celach infrastrukturalnych, w której kluczową rolę powinna odgrywać Rumunia ze względu na dostęp do Morza Czarnego.

bsw/forsal.pl