"Andrzej Duda wyłożył dziś nową doktrynę wojskową, która nie poprzestaje na obecności Polski w sojuszach, ale kładzie nacisk na konieczność samodzielnej możliwości rzeczywistego bronienia państwa polskiego. To niesłychana zmiana akcentów" - powiedział Antoni Macierewicz w "Telewizji Republika".

"Od czasów prezydenta Lecha Kaczyńskiego nikt tak nie wyłożył doktryny" - dodał. "Armia potrzebuje bardzo wiele głębokich zmian. Słowa Dudy podkreślają doskonałe wyszkolenie żołnierzy, ale nie sami żołnierze tworzą armię" - mówił Macierewicz.

***

Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Co prezydent Andrzej Duda powinien zrobić dla armii w pierwszej kolejności?

Gen. Roman Polko: W pierwszej kolejności trzeba naprawić fatalną reformę, którą przeprowadzono półtora roku temu. Zniszczono wówczas system dowodzenia siłami zbrojnymi. W tej chwili mamy de facto trzech pierwszych żołnierzy. Ich kompetencje są niejasne i dochodzi  z tego powodu do różnych napięć, również między dowódcami najwyższego szczebla. Wprowadzono po prostu bałagan w dowodzeniu. Naprawienie tego systemu będzie mogło stać się też początkiem odbiurokratyzowania armii. Jak na razie, pomimo obietnic Bronisława Komorowskiego oraz ustępującego szefa BBN generała Stanisława Kozieja, to się nie udało. Armia nie tylko ma więcej wodzów, ale dodatkowo ich kompetencje są tak skomplikowane, że nie  wiadomo tak naprawdę, kto, kiedy i czym dowodzi.

Szefem BBN gen. Koziej już jednak nie będzie. Zastąpi go były wiceminister i prezes Instytutu Sobieskiego, Paweł Soloch. To dobry wybór?

To jest doskonały wybór. Minister Soloch jest świetnym analitykiem, który jest aktywny zarówno na niwie społecznej, jak i naukowej. Od dawna zajmuje się problematyką bezpieczeństwa. Jest równocześnie, co jest bardzo ważne, świetnym organizatorem. Obserwowałem jego pracę, gdy był wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji. Znakomicie zarządzał obszarami, które ówczesny wicepremier Ludwik Dorn poddał pod jego kompetencjom. Wybór ministra Solocha wyraża bardzo dobry, pozytywny trend, jest gwarancją nowoczesnego myślenia o bezpieczeństwie.

W orędziu wygłoszonym w dniu zaprzysiężenia do polskich żołnierzy prezydent Duda mówił, że armia potrzebuje dużych nakładów finansowych. Od przyszłego roku, zgodnie z decyzją byłego już prezydenta Komorowskiego, nakłady mają wynosić 2 proc. PKB. To ciągle zbyt mało?

Myślę, że nie chodzi obecnie tyle o sam procent PKB, co o to, jaka część tych pieniędzy oficjalnie przeznaczanych na wojsko naprawdę idzie na modernizację armii. Budżet przeznaczany na wojsko nie może być marnowany. Jak na razie wojsko ma skłonność do kupowania wszystkiegodrogo, a dodatkowo na zasadzie chaosu, bez przemyślnego planu zakupów, wynikającego z konkretnej strategii obronności. Trzeba najpierw przemyśleć, czego chcemy naprawdę i budować zdolności obronne armii ze strategicznym wyprzedzeniem. Jeżeli zakupy będą poukładane i przemyślane, to ta sama kwota pieniędzy będzie mogła być znacznie efektywniej wykorzystana. Podkreślam jednak, że przede wszystkim trzeba zająć się reformą dowodzenia, a następnie poukładać wszystko organizacyjnie, już w garnizonach. Garnizonów powinno być mniej, a armia powinna mieć środki dyslokacji w pobliżu miejsc, w których ćwiczy. Jak na razie, gdy idzie o manewry, wojsko spędza więcej czasu na podróżach i przebijaniu się przez korki w miastach, gdzie są garnizony. Gdy to zostanie naprawione, będzie też taniej.

We wspomnianych orędziu prezydent Duda przypomniał o misji pełnionej przez polskich żołnierzy w Iraku mówiąc o ich świetnym wyszkoleniu. Czy ten doskonały poziom, jaki charakteryzuje zwłaszcza polskie służby specjalne, będziemy w stanie utrzymać?

Dzięki misjom realizowanym w Iraku i Afganistanie armia nabrała bojowego szlifu. Przestała być armią malowaną. To ogromna wartość – za którą trzeba było zapłacić żołnierską krwią. Trzeba pamiętać, że podczas tych wyjątkowo trudnych misji zginęło bardzo wielu naszych żołnierzy. Prezydent Komorowski zapowiadał, że teraz wycofamy się z misji, skupimy na obronie kraju, a w walce z tak zwanym Państwem Islamskim mają narażać się inni. To nie jest dobre rozwiązanie. Takie myślenie zawiera pułapkę. Po pierwsze, jeżeli wycofamy się  z natowskich misji, to będziemy osłabiać Sojusz, który jest dla nas ze strategicznego punktu widzenia bardzo ważny. Po drugie armia nie będzie miała możliwości weryfikowania się w boju i będzie dryfowała w stronę armii malowanej. Po trzecie po rezygnacji z misji zostaną zerwane nawiązane już kontakty. To, że mamy świetne siły specjalne, wynika z tego, że polski żołnierz brał udział w konkretnych działaniach bojowych. Oczywiście, obrona własnego terytorium powinna być priorytetem i należy nakłaniać naszych partnerów, by więcej manewrów realizować na wschodniej flance NATO. Jednak unikanie wyzwań za granicą, choćby tych, które pojawiają się w związku z walką z tak zwanym Państwem Islamskim, nie jest dobre.

Prezydent Duda wielokrotnie wskazywał na konieczność głębszej integracji z NATO. Pojawia się tu zawsze przede wszystkim problem stałych baz Sojuszu, których wciąż nie chcą Niemcy.

Na pewno będą prowadzone na ten temat rozmowy. Chodzi właśnie o to, by mieć tu, w kraju, natowską infrastrukturę logistyczną. Żyjemy w takich czasach, że nie musi być już tu tysięcy żołnierzy amerykańskich, tak jak w Niemczech, gdy były jeszcze dwa bloki, Układ Warszawski i NATO. Żołnierzy można bardzo łatwo przerzucić. Konieczne jest jednak zbudowanie w Polski infrastruktury, która byłaby zdolna do przyjęcia ewentualnej pomoc y ze strony partnerów z NATO. Po pierwsze trzeba więc postawić tu bazy, mieć na miejscu sprzęt – i ćwiczyć. Polska ma już poligony, które są atrakcyjne dla naszych sojuszników. Otrzymywaliśmy informacje, że rozpatruje się umieszczenie w kraju sprzętu, który byłby wykorzystywany przez Amerykanów podczas ćwiczeń. To bardzo dobre rozwiązanie. Trzeba też spojrzeć na Berlin. Niemcy bardzo dobrze współpracują z Holandią i Francją. Dobrze, byśmy i my stworzyli z Niemcami strukturę międzynarodową. To nasz bezpośredni sąsiad i wzmocnienie jego siły militarnej byłoby dobre dla obronności w tej części Europy.

Podsumowując: oczekuje pan generał, że wraz z prezydenturą Andrzeja Dudy rozpoczyna się nowy, lepszy czas dla polskiej armii?

Jestem o tym przekonany. Wielokrotnie słyszałem, że nasi partnerzy z Zachodu – w tym i partner kluczowy, czyli Amerykanie – nie mogli porozumieć się z ekipą odchodzącego prezydenta w fundamentalnych kwestiach dotyczących wojska i bezpieczeństwa. Na przeszkodzie stały nawet takie rzeczy, jak bariera językowa, nie mówiąc już o problematyce związanej z budowaniem wspólnej strategii. Ogromną nadzieję budzi osoba nowego szefa BBN, człowieka otwartego na świat, zdolnego analityka, który zna języki obce i nie boi się wyzwań. To dla mnie gwarant tego, że myślenie strategiczne nie będzie już tylko hasłowe, ale stanie się czymś konkretnym i będzie dobrze odpowiadać interesom narodowym. Sam pan prezydent jest człowiekiem dynamicznym i naprawdę szuka potrzebnych rozwiązań; nie będzie tylko patrzył, jak dotrwać do końca kadencji. To napawa dużym optymizmem. Wypowiedzi prezydenta Dudy pokazują, że będziemy mieć naprawdę dynamiczną i efektywną prezydenturę, która będzie adekwatna do współczesnych czasów. Gwarantuje to, że Polska będzie reagowała na zmieniającą się sytuację tak, jak należy.