Portal Fronda.pl: Ministerstwo Obrony Narodowej planuje zakup rakiet Tomahawk do okrętów podwodnych. To dobry krok?

Gen. Roman Polko: Zakup uzbrojenia jest w ogóle dobrym krokiem. Nie po to mamy okręty czy samoloty, by były rozbrojone, albo żeby miały niewłaściwy sprzęt. Pytanie tylko, jaka jest strategia zakupów – czy nie jest tak, że nagle sobie przypominamy o konieczności zakupu jakiegoś sprzętu i wtedy kupujemy. Nie widzę tu niestety żadnego spójnego, systematycznego działania, które określałoby priorytety i budowałoby zdolności bojowe naszej armii. Jest za to dużo losu i przypadkowości.

Część ekspertów twierdzi, że nie należy kupować tych rakiet od Amerykanów, bo wówczas nie będziemy mogli zdecydować, kiedy i w jakim celu rakiet użyć. Dlatego należałoby jakoby nabyć rakiety od Francuzów.

Tak to jest ze sprzętem wojskowym i tak działają lobbyści, by kupić od konkretnego kraju i wejść w konkretny system. Jeśli chodzi o nasze kontrakty realizowane we współdziałaniu z naszym amerykańskim partnerem, to do tej pory wychodziliśmy na tym całkiem nieźle. Oprócz tego, że Amerykanie sprzedają sprzęt, to gwarantują serwis i przeszkolenie ludzi. Patrzę na to pozytywnie i nie mam wcale takich zastrzeżeń, jak część ekspertów. Trzeba pamiętać, że niektórzy to nie tylko eksperci, ale zarazem i lobbyści.

A rakiety mają charakter raczej obronny czy ofensywny?

Zależy do czego je wykorzystać [śmiech]. Widziałem broń przeciwlotniczą, która służyła do strzelania na front i była bardzo skuteczną bronią. Parę pocisków spadło zresztą na pozycję, którą zajmowałem wówczas w dawnej Jugosławii. Powtarzam jeszcze raz – można uzasadnić, że rakiety Tomahawk to broń obronna i taką raczej rolę będą miały w systemie bezpieczeństwa państwa polskiego. Mogą być jednak oczywiście wykorzystane także ofensywnie.

Pytam o to, bo w Rosji podnoszą się głosy, że zakup jest planowany z inicjatywy Waszyngtonu i ma charakter jednoznacznie antyrosyjski.

Te zarzuty są wyjątkowo chybione. Stany Zjednoczone nigdy nikomu nie wskazują, co kto ma kupować. Jest nawet wręcz trudno niekiedy pewne technologie pozyskać. Jeśli chodzi o drugi zarzut, to jest równie nieprawdziwy. Polska nie prowadzi ćwiczeń ani manewrów, na których jakiekolwiek ugrupowania miałyby iść w kierunku terytorium rosyjskiego czy na nim działać. Tymczasem z drugiej strony widzimy coś zupełnie innego; Moskwa rozpatruje nawet koncepcje użycia broni jądrowej. Niech Rosja popatrzy na to, jaki charakter mają jej ćwiczenia i działania, a wtedy będziemy mieć prawdę na wierzchu.

Rozumiem, że te zarzuty to czysta propaganda…

Dokładnie.

…ale niezależnie od tego, czy możemy spodziewać się, że Rosja odpowie w jakiś sposób na zakup Tomahawków, rozmieszczając dodatkowy sprzęt w obwodzie Kaliningradzkim albo na Bałtyku?

Rosjanie już wypowiedzieli układ o kontroli zbrojeń, wracając poniekąd do epoki zimnej wojny, a tak naprawdę starając się zastraszyć Zachód. Moskwa nie ma potrzeby dozbrajania się. Na wschodnią granicę nie są przesuwane żadne potężne siły natowskie, a z drugiej strony – i owszem. Rosja, jeśli będzie chciała brać udział w wyścigu zbrojeń, a w tym kierunku idzie jej propaganda, to powinna przypomnieć sobie lekcję z historii, gdzie taki wyścig już raz przegrała. 

Rozmawiał Paweł Chmielewski