Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Po pierwszym dniu spotkania szefów dyplomacji krajów członkowskich NATO w Brukseli Amerykanie ogłosili ultimatum wobec Federacji Rosyjskiej. USA domagają się, aby Moskwa wróciła na drogę przestrzegania traktatu INF w ciągu dwóch miesięcy, inaczej sami się z tej umowy wycofają. Dziś Rosjanie odnieśli się do tej zapowiedzi, grożąc, że jeżeli USA wycofają się z traktatu, „kraje, które rozmieszczą u siebie amerykańskie systemy rakietowe staną się obiektami do rażenia w ramach działań odwetowych Rosji”.

Gen. Roman Polko, były dowódca GROM: Przede wszystkim wydaje mi się, że z naszych partnerów w NATO jedynie Amerykanie rozumieją, że w sprawie Rosji trzeba mówić jednym głosem. Co więcej, muszą to być konkretne działania, a nie tylko kolejne noty protestacyjne, czyli krótko mówiąc: pokazywanie Putinowi bezradności i ośmielanie go do realizacji kolejnych kroków. Z pewnością Stany Zjednoczone liczyły się również z taką odpowiedzią ze strony Rosji, ponieważ Putin w swojej bezczelnej polityce nie ma żadnych zahamowań. Moskwa przez cały czas stosuje swoją retorykę zastraszania i zrzucenia winy na drugą stronę. Bo zauważmy, że po incydencie na Morzu Azowskim Rosja określała Ukrainę jako agresora, a w tej chwili znów oskarża Amerykanów. Trzeba patrzeć na to, co Putin czyni, a z barbarzyńcą trudno postępować w sposób rycerski. Widzimy, że rosyjski przywódca łamie wszelkie konwencje, zasady międzynarodowe, które sam kiedyś podpisał, a jednocześnie głośno krzyczy na dyplomację i protestuje, kiedy druga strona wyraźnie pokazuje, że nie będzie się stosować do ograniczeń, które Władimir Putin wykorzystuje tylko po to, aby budować swoje imperium, jednocześnie blokując Zachód. Jako żywo przypomina to politykę Układu Warszawskiego z minionej epoki sowieckiego imperium, czyli ZSRR.

Jak może w tej sytuacji zachować się Polska, znajdująca się pomiędzy obiema stronami konfliktu?

Przede wszystkim warto uspokoić naszą opinię publiczną, do której, niestety, niejednokrotnie przebija się putinowska propaganda, że bierność i uległość wobec polityki Putina zapewni nam bezpieczeństwo. Jest wręcz odwrotnie! Jeżeli będziemy bierni, nie będziemy reagować na to, co się dzieje, to będziemy tego rosyjskiego niedźwiedzia ośmielać do kolejnych kroków, które zmierzają de facto do odtworzenia dawnego sowieckiego imperium.

Kiedy przed dziesięcioma laty Śp. Prezydent Lech Kaczyński powiedział jasno i wprost o imperialnych dążeniach Władimira Putina, oskarżano go o "prowokowanie" Rosji, "wymachiwanie szabelką"

Dokładnie to sobie przypominam, wielokrotnie mówiłem o tym zresztą, komentując rosyjską agresję na Morzu Azowskim. Wie Pani, co w tym wszystkim jest najbardziej przerażające? Mimo że ta rzeczywistość, wszystko co się dzieje, wszystko, co widzimy na własne oczy, potwierdza słuszność, logikę i zrozumienie polityki putinowskiej przez Śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to niektórzy nadal tego nie rozumieją. I to mnie najbardziej przeraża. Rzeczywiście, jeżeli Rosja całkowicie już podporządkuje sobie Ukrainę i Białoruś i wprowadzi tam swoje marionetkowe rządy, bo do tego w istocie zmierza Putin, wówczas przyjdzie kolej na to, aby "pomagać rosyjskiej mniejszości" w Polsce. A czym ma być ta "rosyjska mniejszość"? To już Putin sobie sam wymyśli.

Właściwie po każdym tak wyraźnym przejawie agresji ze strony Rosji, jak ostatnia sytuacja na Morzu Azowskim, słyszymy w niektórych środowiskach w Polsce opinie w rodzaju: "Po co się w to angażować, przecież to nie nasza wojna"? Czy rzeczywiście, "nie nasza"?

Najbardziej przerażające jest to, że takie głosy słyszałem ostatnio również w moim, wojskowym środowisku. W końcu niedawno jeden z generałów zastanawiał się, po co w Polsce stała amerykańska baza i przekonywał, że w ten sposób łamiemy postanowienia umowy międzynarodowej. Zapomniał jednak o tym, że przestrzeganie umów obowiązuje obie ich strony. Amerykańskie bazy to jedyna rozsądna odpowiedź na zagrożenie, które niesie za sobą to nowe sowieckie imperium. Zagrożenie dotyczy również obszaru informacji, co zresztą wraz z Żoną podkreślamy w niedawno wydanej książce "Bezpiecznie już było". Dziś bronią staje się informacja, w nie mniej dużym stopniu lub nawet większym niż zbrojne działania. Warto również zadać sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje, dlaczego pojawiają się głosy przemawiające za biernością wobec działań Rosji. Proszę popatrzeć: administracja amerykańska wciąż podkreśla i nadal zmaga się z tym, że Putin poprzez swoją propagandę wpływał na wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych. Takie same głosy płyną chociażby z Francji. Można odnieść wrażenie, że niektórzy usiłują nam wmówić, że w USA Kreml, owszem, działał, we Francji i Niemczech może też, bo mówiła o tym również kanclerz Merkel, a w Polsce to są zwykłe "rozsądne" głosy w dyskusji. Myślę, że trzeba uświadamiać również tych kremlowskich propagandzistów, którzy w naszym kraju świadomie bądź nieświadomie, wspierają Rosję.

Czy zgodziłby się Pan ze stwierdzeniem polskiego ministra spraw zagranicznych, Jacka Czaputowicza, że Federacja Rosyjska "wchodzi tam, gdzie Zachód pokazuje słabość"?

Dokładnie tak. Dla mnie to jest oczywiste i dobrze, że nasza dyplomacja to dostrzega. Problem pojawia się wówczas, gdy nie widzą tego lub też nie chcą widzieć nasi partnerzy. Nord Stream, Nord Stream 2 czy jakieś prywatne interesy byłego kanclerza- wszystkie te sprawy pokazują, jak Putin przez jakieś indywidualne gierki, przekupywanie, "dogadywanie się" poza strukturami Unii Europejskiej i NATO, niestety, wbija klin między sojuszników (bo o to w praktyce mu chodzi), omijając to, czego najbardziej się obawia i mógłby się obawiać: międzynarodowej solidarności oraz rzeczywistej, a nie tylko "retorycznej" odpowiedzi, chociażby w kwestii embarga na jego działania. Zwróćmy bowiem uwagę chociażby na ten obecny kryzys ukraiński. Putin zagarnia sobie Morze Azowskie i Morze Czarne, tak jak było to dawniej w Związku Radzieckim i chce tam sobie budować panowanie. Aresztował bezprawnie marynarzy, zatrzymał jednostki pływające. Co robi z tym świat? No w zasadzie, poza głosem amerykańskim, zresztą w tej kwestii niezbyt mocnym, ludzie przeszli nad tym do porządku dziennego i to jest problem.

Można też odnieść wrażenie, że wciąż jesteśmy w szoku, kiedy dochodzi do takich sytuacji, jak ta na Morzu Azowskim, podczas gdy wojna na Ukrainie trwa od kilku lat, a ostrzelanie okrętów to kolejna jej odsłona

Jeszcze raz podkreślę, że zabrakło kogoś takiego jak Lech Kaczyński. W tej kwestii mam pytanie do obecnego prezydenta, Andrzeja Dudy: chłopie, no co Ty robisz? Nie wykonał bowiem żadnego działania ani przed, ani po. Tylko że tego typu ruchy trzeba wyprzedzać i pracować nad tym, aby relacje z sojusznikami były na tyle dobre, by w chwilach kryzysu być zdolnym do wspólnej odpowiedzi.

Bardzo dziękuję za rozmowę.