Portal Fronda.pl: Dziś w Polsce rozpoczęły się ogromne manewry NATO, Anakonda 2016. To dobrze, że wreszcie zostały podjęte tego typu działania?

Gen. Roman Polko: Bardzo dobrze, że odbywają się ćwiczenia na tak dużą skalę i z takim odniesieniem do rzeczywistych zagrożeń, a więc zielonych ludzików działających choćby na Krymie czy na wschodzie Ukrainy. Pokazuje to, że NATO przejrzało wreszcie na oczy i reaguje na niebezpieczeństwa faktycznie dotykające sojuszników. Ćwiczenia te są bardzo istotne ze względu na artykuł 3. Traktatu Północnoatlantyckiego mówiący o obowiązku budowania zdolności obronnych, bo trudno mówić o kolektywnej obronie, jeżeli wspólnie się nie ćwiczy. Bardzo dobrze, że ćwiczenia te odbywają się w tak ważnym momencie, przed szczytem NATO. Mam nadzieję, że szczyt ten nie skończy się na deklaracjach, ale dojdzie do konkretnych działań. Jeżeli już przed szczytem zapadły decyzje o tak dużych manewrach a także o obecności żołnierzy NATO na wschodniej flance, to dobrze to rokuje.

Manewry zakładają scenariusz obrony przeciw działaniom hybrydowym. Polska nie ma mniejszości rosyjskiej nieodzownej dla takich operacji, dlaczego więc to właśnie ćwiczyć?

Wojna hybrydowa realnie zagraża Litwie, Łotwie i Estonii. Szczególnie dwa pierwsze kraje mają dużą mniejszość rosyjską. Jeżeli patrzymy tylko na czubek własnego nosa to zapominamy o tym, co zyskamy na pomocy partnerom. Zagrożenie wojną hybrydową jest dziś najbardziej realne, otwarty wielkoskalowy konflikt jest dużo mniej prawdopodobny, choć zależy się z nim oczywiście liczyć. Największym problemem przy zagrożeniu hybrydowym jest określenie, kiedy taka wojna się zaczyna i kiedy należy uruchomić artykuł 5. Traktatu. Sprawa dotyczy więc nie tylko rozwiązań taktycznych, ale także decyzji politycznej.

Podczas swojej niedawnej wizyty w Polsce szef NATO Jens Stoltenberg podkreślał, że atak na Polskę byłby atakiem na całe NATO. Czy dziś, w obliczu intensyfikacji działań Sojuszu w naszym regionie, możemy ufać w to zapewnienie zgodne z 5. artykułem Traktatu Waszyngtońskiego?

Niektórzy mówią, że nie powinniśmy drażnić rosyjskiego niedźwiedzia. Warto jednak pamiętać, że podczas gdy NATO pozostawało bardzo bierne, to Putin podczas różnych ćwiczeń i manewrów angażował ponad 100 tysięcy żołnierzy i planował uderzenie na cele na terytorium Polski, nie wykluczając też uderzenia bronią jądrową. Spójność NATO zostanie zapewniona tylko wtedy, gdy będą realizowane wspólne działania. Nie wystarczą protesty słowne. To dopiero dzięki działaniom jesteśmy bardziej bezpieczni. Kreml wie, że jeżeli NATO będzie monolitem, to nie opłaca się go atakować. Stratega Rosji zakłada, że NATO będzie podzielone a w przypadku zagrożenia koalicjanci będą bezczynni. Takie manewry pokazują, że Putin nie może na to liczyć.

Dyplomaci rosyjscy w odpowiedzi na manewry mówią, że nie mają planów ataku Polski, ale dostrzegają zarazem nową i nieprzychylną dla Rosji sytuację wojskową u swoich granic. Przedstawiają Rosję jako ofiarę zachodnich agresywnych działań. To wiarygodne?

To retoryka taka sama, jak za czasów Układu Warszawskiego. Kiedy Związek Radziecki dokonywał wymiany czołgów na terenie dawnej NRD, to uzasadniał to kwestiami pokojowymi i agresywnymi działaniami Zachodu. Tą retoryką nie trzeba się przejmować. Na Ukrainie Putin pokazał, że łamie wszelkie traktaty i kłamie, potrafiąc wręcz zaprzeczać oczywistym faktom. NATO musi być mocne w czynie. Rosjanie mają to do siebie, że w dyplomacji są pokojowi, ale w praktyce od 2008 stawiają na rozwój sił zbrojnych i robią wszystko, by uśpić czujność europejskich partnerów z NATO.

O ile na manewry Anakonda 2016 Rosjanie reagują niczym gołębie, to znacznie ostrzej odpowiadają na budowę w Polsce elementów tarczy antyrakietowej. Moskwa przekonuje, że tarcza ma charakter ofensywny i wprost zagraża ich bezpieczeństwu. To prawda?

Tarcza, która może być użyta przeciwko rosyjskim rakietom, w jakimś sensie umożliwia stronie zachodniej bezkarne uderzenie. Gdyby coś się stało, to Rosjanie nie mogą dokonać uderzenia odwetowego, albo ich uderzenie nie będzie zbyt skuteczne. Pamiętajmy jednak, że żadne manewry i ćwiczenia NATO nie były nigdy wymierzone w Rosję. Sojusz nigdy nie ćwiczył ataków na cele na rosyjskim terytorium. Nie mamy też zapisu o użyciu broni jądrowej. Tarcza antyrakietowa służy do obrony, bo Zachód ma prawo i musi się bronić. Oczywiście, każda instalacja wojskowa może być w krótkim czasie przekształcona do innego zastosowania. Dotyczy to nie tylko tarczy, ale wielu innych elementów uzbrojenia.

W Polsce nie brakuje publicystów, dziennikarzy czy samozwańczych ekspertów, którzy biorą rosyjską retorykę za dobrą monetę i głoszą rychły wybuch III wojny światowej, do której mają pchać nas Amerykanie. Dostrzega pan zasadność takich twierdzeń?

Już Ronaldowi Reaganowi wypominano, że to on prze do wojny. Okazało się jednak, że miał rację. Dzięki wyścigowi zbrojeń doprowadził do szybszego upadku ZSRR. Zachód nie może się rozbrajać, gdy druga strona się zbroi – a zbroi się na potęgę. Nie możemy się rozbrajać, gdy druga strona łamie traktaty, które wcześniej podpisała, chociażby ten pozbawiający Ukrainę broni jądrowej w zamian za gwarancję pozostawienia jej Krymu. Nie możemy udawać, że nic się nie dzieje, gdy za naszą wschodnią granicą odbywają się wielotysięczne manewry wymierzone właśnie w nas, gdy otwarcie wygraża się krajom nadbałtyckim i Polsce. Nie możemy twierdzić, tak jak zapisane to jest w strategii, że nie ma zagrożenia ze wschodu, skoro ono po prostu jest.  

Dziękuję za rozmowę.

p.ch.