Portal Fronda.pl: Polska przejęła dowództwo nad Siłami Specjalnymi NATO. Jakiej miary to sukces?

Gen. Roman Polko: To tak naprawdę wydarzenie bez precedensu. Będziemy dowodzić elitą wojsk NATO. To wyraz uznania dla tego, co Polacy robili w Iraku i Afganistanie. Daje nam to najwyższą w NATO możliwość przekazania nie tylko wykonawców, ale także potencjału intelektualnego. Widać, że sztabowcy dowództwa Wojsk Specjalnych nadają się do tego, by powierzyć im także wojska brytyjskie czy amerykańskie. To ogromny sukces i składam moim kolegom serdeczne gratulacje.

Polska przygotowywała się do przejęcia dowództwa relatywnie krótko, bo tylko pięć lat. To wyjątkowe na tle innych państw?

Nie powiedziałbym, że przygotowywaliśmy się pięć lat. Tak naprawdę zaczęło się to już od udziału GROM-u w operacji „Iracka wolność”. Już wtedy dyskutowaliśmy na temat budowania dowództwa nad Wojskami Specjalnymi NATO. Przekazywałem taką koncepcję jeszcze w 2007 roku ówczesnemu ministrowi obrony narodowej Aleksandrowi Szczygle. Także śp. prezydent Lech Kaczyński był zaznajomiony z tą kwestią. Pięć lat to tylko etap wykonawczy; wcześniej opracowano koncepcję, przygotowano kolegów z innych wojsk, pozyskując zaufanie dla specjalnego traktowania Wojsk Specjalnych.  

Skoro NATO doceniło Polskę takim wyróżnieniem, to możemy się w dalszym rozwoju Sił Specjalnych spodziewać wyłącznie dobrego?

To, co pokazali polscy żołnierze w Iraku i Afganistanie, rokuje jak najlepiej. Tak naprawdę jest tylko prośba do decydentów politycznych, by pozwolili siłom specjalnym działać. By stworzyli porządny system dowodzenia, bo z tego zamieszania, które miało miejsce w ubiegłym roku, nic dobrego nie wynika. Wystarczy otworzyć możliwości swobodnego działania, bo wówczas efekty dla kraju będą jak najbardziej korzystne.

Jaki problem wywołały wprowadzone przez rząd zmiany?

Należy ubolewać przede wszystkim nad tym, że ten świetny zespół, jakim było dowództwo Sił Specjalnych i cała struktura dowodzenia, poprzez ubiegłoroczną reformę, uległy zachwianiu. Trzeba wrócić do tego, co było dobre. Dobrego zespołu nie zmienia się w trakcie gry. Dowództwo Wojsk Specjalnych w sensie praktycznym wypracowało to, że przewodzimy dziś Siłom Specjalnym NATO. Niestety, pomimo tego osiągnięcia przestało w ubiegłym roku istnieć. Nasi partnerzy są tym mocno zaniepokojeni. Mamy w tej chwili Inspektorat Wojsk Specjalnych, mamy Centrum Operacji Specjalnej i tak naprawdę nie wiadomo, która z tych struktur ma w gestii Siły Specjalne i ponosi odpowiedzialność za to, czy będziemy  się dalej rozwijać, czy też ten wysiłek będzie stracony.

Kondycja Wojsk Specjalnych może więc ucierpieć na tym zamieszaniu?

W tej chwili utrzymujemy bardzo wysoki poziom. Mam nadzieję, że ktoś pójdzie tu w końcu po rozum do głowy. Wtedy, gdy wypracowywane zostało nasze dowodzenie nad Siłami Specjalnymi nasi partnerzy, Amerykanie czy Brytyjczycy, wiedzieli z kim rozmawiać. Dzisiaj tak naprawdę w sensie wykonawczym trudno rozmawiać z odpowiedzialnym decydentem. Centrum Operacji Specjalnej odpowiada jedynie za misje, a więc teraz tak naprawdę, po wycofaniu się Polaków z Afganistanu, nie odpowiada za nic. Z kolei Inspektorat został wtłoczony gdzieś w dowództwo generalne, a to oznacza szereg pośrednich szczebli, co utrudnia kontakty z naszymi partnerami. Siły Specjalne nie lubią takiej wydłużonej drogi.

Jeżeli chodzi o finanse, to rząd przeznacza na te wojska wystarczające nakłady?

Potrzeb jest zawsze bardzo dużo. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że jest zachowany pewien priorytet i poziom finansowania Sił Specjalnych jest całkiem niezły. Z pewnością nie ma powodów do większych narzekań.

Gdzie przede wszystkim będą działać w tym roku natowskie Siły Specjalne?

Tak naprawdę, pomimo różnych zapowiedzi naszych decydentów politycznych, to Siły Specjalne realizują operacje w Iraku – i myślę, że tak będzie nadal. Są to działania prowadzone przeciwko Państwu Islamskiemu. W momencie, gdy to Polska dowodzi Siłami Specjalnymi trudno udawać, że ten temat jest poza nami.

W związku z przejęciem dowodzenia nad tymi wojskami wzrasta ryzyko agresji terrorystycznej przeciwko Polsce?

Myślę, że jesteśmy w strukturach NATO już mocno osadzeni. Jeżeli mieliśmy ściągnąć na siebie jakieś zagrożenie, to raczej przez ciągłe bicie piany i ruszanie tematu o przetrzymywaniu w Polsce tych "wspaniałych ludzi, którzy nie chcieli niczego nikomu zrobić…" Mam oczywiście na myśli tych panów, których łapano na mordowaniu kobiet i dzieci w Iraku i w Afganistanie i transportowano przez Polskę do więzień amerykańskich.

Kondycja Wojska Polskiego jako całości bywa oceniana przez ekspertów dość negatywnie. Skąd na tym tle tak duży sukces Sił Specjalnych?

Tak naprawdę zawsze mieliśmy ogromny potencjał. Pomimo całej siermiężności tego malowanego wojska w Układzie Warszawskim, ludzie ambitni szukali czegoś szczególnego. Mówię tu o ludziach, którzy nie zabiegali o promocję na coraz to wyższe stanowiska – bo Siły Specjalne takiego awansu nigdy nie dawały. Zebrała się grupa świetnych ludzi, jak – będący już w rezerwie – generał Jan Kempara, dowódcy Batalionu Szturmowego, 56. czy 62. Kompanii Specjalnej. To oni w pewnym momencie stworzyli GROM; to oni, wyzwoleni z tej wojskowej siermiężności, zaczęli szukać nowych rozwiązań. Polski sukces wynika właśnie z aktywności takich nietuzinkowych i zdolnych do poświęceń ludzi. Jednostka komandosów, jednostka GROM, jednostka Formoza – w tej chwili jednostka Agat… Wypracowano tę mocną pozycję dzięki ciężkiej pracy.

Jak polskie Wojska Specjalne prezentują się na tle analogicznych oddziałów naszych dwóch najznaczniejszych sąsiadów, Rosji i Niemiec?

W systemie PRL-owskim mieliśmy z Rosją, oczywiście, dużo wspólnego. To były wojska traktowane jako siły jednorazowego użytku; nikt specjalnie nie przejmował się inteligencją żołnierzy. Stawiano przede wszystkim na siłę, determinację, zdolność do poświęceń. Dzisiaj te siły specjalne już takie nie są. W Polsce stawiamy przede wszystkim na inteligentnych wojskowych, na przewagę tak zwanego sprytu wojskowego.

A w Rosji system się nie zmienił?

Siły specjalne mają tam charakter bardziej masowy. Oczywiście, dziś także tam stawia się już w większym stopniu na inteligencję. Obrazy, które widzimy z terenów Ukrainy, pokazują także lepsze niż kiedyś wyposażenie. Generalnie to jednak nie Rosja dyktuje warunki. Widać, że żołnierze rosyjskich sił specjalnych starają się upodobnić do zachodnich. To wskazuje na to, że kierunek, w którym idzie NATO, jest właściwszy niż ten z minionej epoki.

A Niemcy?

Jeżeli chodzi o naszych partnerów zza zachodniej granicy, to zdarzało się nam współdziałać – to solidni żołnierze. Niemcy byli jednak przez wiele lat ograniczani przez swój własny kraj; nie wypuszczano ich do różnego rodzaju trudnych misji specjalnych. Dziś to się zmienia. Osobiście bardzo ceniłem sobie współpracę z tymi żołnierzami.

Wyróżnienie NATO oznacza, że polskie Siły Specjalne są jednymi z lepszych na świecie?

Tak bym tego nie ujął. W Siłach Specjalnych nie ma tego typu rywalizacji: to byłoby niezdrowe. To wyróżnienie oznacza, że mamy nie tylko mięśnie, ale także głowę; że potencjał intelektualny, sztabowy, jest ceniony. Polska nie jest tylko dostarczycielem żywej siły na pole walki. Nasi wojskowi są szanowani jako ludzie, którzy potrafią myśleć, planować i przygotowywać operacje specjalne. Pojawiają się nieraz różne krytyczne okreśelnia, by opisać sztabowych: twardogłowi, jajogłowi i tak dalej. To nie dotyczy todowódców Wojsk Specjalnych. Inaczej NATO nie miałoby do nas takiego zaufania.

Rozmawiał Paweł Chmielewski