Fronda.pl: Polska zrezygnowała z zakupu francuskich helikopterów Caracal. Strona francuska wyraziła duże niezadowolenie z tego faktu, a sprawę komentowało wielu polskich polityków. Czy Pana zdaniem owa rezygnacja była słusznym krokiem?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Nie znamy kulisów negocjacji. Dobrze stałoby się, gdyby owe kulisy został ujawnione z uwagi na to, że obecnie wszyscy tylko spekulują. Wszyscy politycy i eksperci zabierają w tej sprawie głos i dywagują. Dopóki nie poznamy konkretnych powodów odrzucenia oferty francuskiej, będziemy tylko spekulować i nie możemy wypowiadać się autorytatywnie. To rząd ma prawo do zabrania głosu w tej sprawie i powinien to zrobić. Trudno jednak w tej chwili powiedzieć, czy tak się stanie. Fakt obecnie jest taki, że nie podpisujemy kontraktu z Francuzami. Jest to, jak widać, ostateczna decyzja, bo pani premier Beata Szydło z ministrem obrony narodowej pojechali do Mielca i Świdnika, a więc do miejsc, gdzie produkowane są konkurencyjne śmigłowce. Podkreślam więc – dopóki sprawa odrzucenia francuskiej oferty jeśli chodzi o offset oraz jej kulisy nie będą jednoznacznie wyjaśnione, wszystko co będziemy na ten temat mówić, jest spekulacją, a na tym nie wolno opierać analizy dla społeczeństwa.

Wielu polskich polityków podkreślało, że rezygnacja z zakupu śmigłowców to po prostu dbanie o interes Polski. Francja natomiast, w słowach owych polityków, potraktowała nas jak swoją kolonię, która buntuje się przeciw swemu zwierzchnikowi, co nie powinno mieć miejsca w dyplomacji. Chodzi tu zwłaszcza o przełożenie z tego powodu wizyty prezydenta Francji w Polsce. Co oznaczał ten ruch ze strony Francji?

Trzeba jednoznacznie powiedzieć, że rząd francuski oraz wszystkie rządy państw zachodnich, dbały zawsze o interesy swojego przemysłu, nie tylko zbrojeniowego. Istotne jest dla nich, by nakręcać koniunkturę zwłaszcza w swoim przemyśle zbrojeniowym. Rezygnacja z zakupu Caracali przez Polskę powoduje, że rząd francuski trochę się „pogniewał”. Bardzo mocno wspierał on bowiem ofertę sprzedaży Caracala Polsce. Specjaliści podnoszą jednak argument, że jest to brak jedności w Unii Europejskiej. To w kontekście tego, że Polska niegdyś starała się o to, by Francja nie sprzedawała Mistrali Rosji. Francja owszem, nie sprzedała ich, ale czegoś od unii oczekiwała. Jak będzie teraz? Czas pokaże.

Natomiast jest jeszcze jedna sprawa z tym związana. Mianowicie fakt, ile to będzie nas kosztowało w Unii Europejskiej. W tej chwili w Komisjach Europejskich są podejmowane decyzje o przekazywanych środkach pieniężnych dla Polski. W wielu z nich natomiast dużą pozycję zajmują Francuzi. Okazać się może, że w efekcie więcej stracimy, niż zyskamy, że pieniędzy będzie mniej, aniżeli kosztowałby nas kontrakt z Francją. Oczywiście to jest tylko hipoteza robocza - jak będzie, tego nie wiemy. Ważne jest to, aby we wszystkim, co robimy, była przewodnia myśl strategii politycznej. Ja uważam, że bezwzględnie musimy dbać o interes państwa, o interes „zbrojeniówki”. Wszystko to musi być jednak związane z jednolitą strategią polityczną państwa polskiego.

Dobrze się stało, że będziemy inwestować we własnym przemyśle – jestem za. Musimy jednak mieć świadomość jednej rzeczy. Zarówno Świdnik, jak i Mielec, są to zakłady, w których 100% udziału ma kapitał obcy. Polska nie ma tam żadnych udziałów. Ile więc możemy na tym skorzystać? Jeśli tylko na miejscach pracy, to jest to o wiele za mało. Proponuję, żeby w ramach kontraktu polski rząd zamiast offsetu, wynegocjował na przykład przekazanie, w zamian za kontrakt, udziałów w wysokości 51%. Tak więc ci, którzy dostaliby kontrakt – Amerykanie lub Włosi – oddaliby Polsce nieco ponad połowę udziałów. Wówczas faktycznie jest to kontrakt opłacalny. W przeciwnym wypadku 9 z 10 części zarobionych pieniędzy pójdzie poza Polskę. Należy wymóc na Włochach lub Amerykanach przekazanie Polsce udziałów, między innymi w ramach tzw. bezpieczeństwa dostaw.

Wicemarszałek sejmu Joachim Brudziński wczoraj w TVP.Info powiedział, że podczas gdy Francja budowała dla Putina Mistrale, Donald Tusk odbierał z rąk Angeli Merkel medale za likwidację polskiej stoczni. Zarzucono Tuskowi także to, że jego stanowisko mogło być nagrodą właśnie za ów kontrakt z Francją. To bardzo poważne zarzuty. Czy uważa Pan, że są słuszne?

Nie wiem, to są kulisy gier politycznych. Wykluczyć nie można niczego, jednak są to tylko spekulacje. Daleki jestem od stawiania zarzutów komukolwiek. 

Dziękuję za rozmowę.