Co jest złego w „kobiecym geniuszu”, że tak bardzo przedstawicielki teologii feministycznej walczą z tym terminem? Dlaczego mówienie o kobiecej intuicji, niezwykłej roli, jaką ma ona do odegrania, budzi tak wieli opór i złość? Dość przywołać choćby słowa amerykańskiej zakonnicy, siostry Sandry Schneiders. „Najwyższy czas przyjąć do wiadomości, że słowa te i inne należące do tej samej grupy językowej, są kodem oddającym teorię i program seksualnego apertheidu i kobiecego poddaństwa w Kościele”. Zatem wszystko jasne. „Geniusz kobiecy” – tak bardzo podkreślany przez Jana Pawła II – to w istocie narzędzie opresji, które trzeba wszelkimi sposobami zwalczyć. A szkoda. Bo w teologii ciała Jana Pawła II i proponowanej przez niego wizji katolickiego feminizmu tkwi ogromna mądrość. Dość przypomnieć, że papieski biograf Goerge Weigel określił to wszystko „bombą z opóźnionym zapłonem”.

Termin „geniusz kobiety” nie pojawił się przypadkowo w nauczaniu Jana Pawła II. On doskonale zdawał sobie sprawę, w którą stronę kobieta powinna zmierzać. Wanda Półtawska w książce „Uczcie się kochać” pisze: „Chcąc, by kobieta współczesna to zrozumiała, Jan Paweł II napisał do kobiet pięć dokumentów. Pięć dokumentów poświęconych kobiecie, żeby zrozumiała jedną jedyną rzecz – że ma szansę być matką. Właśnie macierzyństwo rozwija wszystkie talenty kobiety. Z tym, że macierzyństwo nie musi być biologiczne, tylko chodzi o postawę matki. Każda młoda kobieta ma dojrzewać do postawy matki”. Swoją drogą, żyjemy w barbarzyńskich czasach, w którym trzeba przypominać o powołaniu kobiety, bo one same zdają się czasem o nim zapominać.

Nawet nie wnikając w zawiłości teologiczne nauczania Jana Pawła II, dostrzec można jego ogromną troskę o kobietę. Macierzyństwo bowiem – podkreśla Jan Paweł II w liście apostolskim Muliersis dignitatem z 1988 roku – zawiera w sobie otwarcie na nową osobę. I to właśnie jest szczególny udział kobiety. „W otwarciu tym, w poczęciu i urodzeniu dziecka kobieta „odnajduje siebie przez bezinteresowny dar z siebie samej”. Dar wewnętrznej gotowości na przyjęcie i wydanie na świat dziecka jest związany ze zjednoczeniem małżeńskim, które (…) winno stanowić szczególny moment wzajemnego obdarowywania się sobą ze strony kobiety i mężczyzny” .

Po co mówić o „geniuszu kobiety”? Feministki związane z katolicyzmem ukłuły nawet teorię, że to po to, by zamknąć kobietom usta. Parę okrągłych zdań i tyle, co Kościół może dla kobiet zrobić. Tymczasem jest to zarzut absurdalny. Przypominanie prawdy o kobiecym geniuszu w żaden sposób nie jest upokorzeniem czy dyskryminacją kobiet, a dowartościowaniem ich, dostrzeżeniem wkładu, jaki mają w rozwój rodziny i całego społeczeństwa.  „Myślę w szczególności o kobietach, które umiłowały kulturę i sztukę oraz im się poświęciły, mimo niesprzyjających warunków, często pozbawione jednakowego dostępu do oświaty, niedoceniane, narażone na niezrozumienie, a nawet na brak uznania ich wkładu intelektualnego. Z rozlicznych dzieł dokonanych przez kobiety w ciągu dziejów, bardzo niewiele, niestety, daje się opisać przy pomocy metod historiografii naukowej. Chociaż czas zatarł wiele materialnych świadectw ich działania, nie sposób nie dostrzec ich błogosławionego wpływu na życie kolejnych pokoleń aż do naszych czasów” – pisał Jan Paweł II w Mulieris dignitatem.

Bardzo mocno prawda o „geniuszu kobiety” wybrzmiała w Liście do Kobiet, jaki Jan Paweł II przygotował na IV Światową Konferencję o Kobiecie w Pekinie w 1995 roku. Dotyczy on bowiem nie tylko wielkich i znanych kobiet, ale tak naprawdę każdej z nas. „Kobieta bowiem, właśnie poprzez poświęcanie się dla innych każdego dnia wyraża głębokie powołanie swego życia. Być może bardziej jeszcze niż mężczyzna widzi człowieka, ponieważ widzi go sercem. Widzi go niezależnie od różnych układów ideologicznych czy politycznych. Widzi go w jego wielkości i w jego ograniczeniach, i stara się wyjść mu naprzeciw, oraz przyjść mu z pomocą”.

I choć środowiska feministyczne w „geniuszu kobiety” dostrzegają jedynie męską dominację, a nawet formę opresji, to błądzą. Jan Paweł II wielokrotnie opowiadał się bowiem przeciwko wszelkiej formie dyskryminacji kobiet. „Sprawą naglącą jest uzyskanie we wszystkich krajach rzeczywistej równości praw osób, a więc równej płacy za tę samą pracę, opieki nad pracującą matką, możliwości awansu zawodowego, równości małżonków z punktu widzenia prawa rodzinnego, oraz uznania tego wszystkiego, co wiąże się z prawami i obowiązkami obywateli w ustroju demokratycznym” – pisał Jan Paweł II w Liście do Kobiet. I choć swoje postulaty formułował on przed dwudziestu laty, cały czas pozostają one aktualne.

Choć olbrzymią wagę przywiązuje Jan Paweł II do kwestii macierzyństwa, nigdy nie opowiadał się za wyłączeniem kobiet z dyskursu społecznego: „Polityka przyszłości będzie wymagała, aby kobieta coraz bardziej uczestniczyła w rozwiązywaniu głównych problemów, takich jak: czas wolny, jakość życia, migracje, usługi socjalne, eutanazja, narkotyki, służba zdrowia i opieka zdrowotna, ekologia itd. We wszystkich tych dziedzinach obecność kobiety będzie bardzo cenna”. Cenna dlatego, że kobieta ze swoją wrażliwością potrafi tę skomplikowaną społeczną rzeczywistość „humanizować”. Bo to „kobieta stoi na straży ludzkości, której istnienie zależy przecież od matek. Ale współczesne kobiety zdają się tego nie rozumieć” – przekonuje Wanda Półtawska.

„Geniusz kobiety” z jakiegoś powodu drażni zwolenniczki feminizmu katolickiego. Na niektóre działa wręcz jak płachta na byka. Czy aby chodzi tylko o męską dominację i zniewolenie kobiet?

Małgorzata Terlikowska