Ciągnie się sprawa Bartłomieja Misiewicza. Choć wychowanek Antoniego Macierewicza został już odsunięty od Ministerstwa Obrony Narodowej i wielu w rządzie chciałoby uważać temat za zamknięty, media nie ustają w atakach na byłego rzecznika MON.

Teraz oliwy do ognia dolał dziennik "Fakt". Tabloid przekonuje, że na swoim nowym stanowisku otrzymanym z rąk Polskiej Grupy Zbrojeniowej Misiewicz będzie zarabiał... 50 tysięcy złotych. Chodzi o posadę pełnomocnika zarządu ds. komunikacji.

Sam Misiewicz przekonuje, że to całkowita nieprawda.

"Pisanie głupot i kłamstw powinno być z automatu karane. Dyskusja z brukowcami, które podają nieprawdę jest bez sensu" - napisał były rzecznik MON na Twitterze. 

Internauci w komentarzach zwracają uwagę, że Misiewicz chcąc jednoznacznie uciąć spekulacje powinien podać do wiadomości publicznej, ile wynoszą jego zarobki na nowej posadzie. Wcześniej jako rzecznik MON zarabiał miesięcznie około 12 tysięcy złotych.

Ile zarabia teraz? Nie wiadomo. Jedno jest pewne. Po raz kolejny postać Misiewicza, wzięta na ruszt przez rozmaite tabloidy, staje się biczem na rząd PiS. 

mod