Soros już od dawna zabiega o wycofanie z użycia paliw kopalnych. Czyni to również za pośrednictwem swoich sieci i uczestnictwa w polityce na różnych poziomach. Walczy zatem z zanieczyszczającymi surowcami energetycznymi, przy czym oczywiście ima się też polityki klimatycznej i stwierdza, że wyniki naukowe są tu „poza wszelką dyskusją”. Także globalne ocieplenie określane jest przez niego jako problem w pierwszym rzędzie „polityczny”.

Przy finansowym udziale Sorosa były profesor Stanfordu, Thomas C. Heller, założył jesienią 2009 roku Climate Policy Initiative (CPI, Inicjatywa na rzecz Polityki Klimatycznej; przyp. red.), wspieraną corocznie dziesięcioma milionami dolarów. 10 października 2009, kiedy ustalono już kierunki działania, odbył się w Kopenhadze kongres klimatyczny. Soros ogłosił podczas niego, że zamierza przekazać ponad miliard dolarów na technologie czystych energii.

Kongres został sfinansowany przez Project Syndicate, częściowo również dziecko Sorosa i międzynarodową organizację non-profit, której celem jest wspieranie niezależnej prasy na całym świecie. Jak jednak wygląda ta niezależność? Project Syndicate określany jest jako zjednoczenie ponad 430 gazet i czasopism z około 150 krajów, których wspólny nakład sięga około 70 milionów egzemplarzy. Ich powiązanie z gigantem finansowym – Sorosem – nie wydaje się jednak najlepszą podstawą dla prawdziwej niezależności, jest raczej bazą do wprowadzania w globalny obieg zaaprobowanych przez niego informacji.

Świadomy czytelnik mógłby oczywiście zadać pytanie, gdzie w ogóle można znaleźć prawdziwą niezależność. Jest to w pełni uzasadniony zarzut. Może tu chodzić jedynie o niezależność względną, a w zasadzie o rozsądny wybór między różnymi 

rodzajami zła. Wobec wielkich rozmiarów charakteryzujących imperium Sorosa należy się jednak liczyć z jego proporcjonalnym globalnym wpływem. Nie trzeba przy tym dodatkowo podkreślać, jak bardzo podatny na taki wpływy jest zwykły krajobraz medialny.

Można w każdym razie zauważyć, że powiązane ze sobą międzynarodowe media, koncerny, organizacje, zespoły doradcze, fundacje i tym podobne są oczywiście w większym stopniu i bardziej długofalowo zgodne z tymi systemami, których część stanowią. Ustalone schematy i struktury władzy określają z kolei właściwą filozofię, a ludzie tacy jak Soros znajdują się w centrum zdarzeń. Ich świetne zrozumienie wydarzeń buduje podstawę do tego, by uzyskać o wiele więcej niż tylko kolejny sukces i by móc ostatecznie wywierać największy wpływ i dowolnie sterować kierunkami rozwoju. Również Climate Policy Initiative przedstawiana jest jako niezależna organizacja pożytku publicznego; bądź co bądź mamy tu do czynienia z międzynarodowym think tankiem z siedzibą w San Francisco oraz regionalnymi centrami badawczymi w Berlinie, Hajdarabadzie, Dżakarcie, Pekinie, Rio de Janeiro oraz Wenecji. Związek i wsparcie uzyskiwane od Open Society Foundations często wspominane są na stronie internetowej CPI jednym tchem z niezależnością tej organizacji non-profit. Jest ta niezależność przedstawiana w sposób tak bezdyskusyjny, że podświadomie się ją przyjmuje jako pewnik.

Kto rozejrzy się trochę po stronie startowej CPI, trafi na sympatyczne twarze w sekcji poświęconej współpracownikom. Trudno jest przeczuwać tu coś złego. A jednak wyraźne powiązania tej niezależnej organizacji muszą prowadzić do zależ­ności od elit, co nie jest dobrym założeniem dla neutralnej, naukowej działalności. Również w sektorze energetycznym wchodzą w grę wielkie i ścierające się ze sobą interesy, wpływające na stanowiska zajmowane w debacie publicznej dotyczącej zmian klimatycznych. Wyniki badań wypadają po myśli sponsorów. Jeśli istnieje jakaś ogólna reguła, to będzie nią ta właśnie: ten, kto płaci, nadaje ton! 

Dawniej mówiło się: „Nie kąsam ręki, która mnie karmi”. Sam Soros wielokrotnie inwestował w węgiel, podczas gdy polityka klimatyczna tak mu leży na sercu. Do tej typowej dla Sorosa sprzeczności wrócimy jeszcze później.

Andreas von Retyi, George Soros. Najniebezpieczniejszy człowiek świata, wyd. Biały Kruk, Kraków 2016, s. 109-112