„Newsweek” opublikował dziś rzekomo szokujące taśmy z restauracji „Sowa i przyjaciele” z udziałem obecnego wicepremiera i ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego. Jak się okazuje, opublikowane fragmenty nagrań nie są jednak niczym więcej, jak tylko odgrzewanym kotletem.

Nie ma co do tego wątpliwości dziennikarz śledczy Cezary Gmyz, którego poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie:

„Szczerze przyznam, że aż nie chce się komentować kwestii tych rzekomo upokarzających dla wicepremiera Morawieckiego taśm. To, co wykonała dzisiaj redakcja „Newsweeka” to jest po prostu odgrzewanie kotletów, odgrzewanie mojej publikacji sprzed kilku miesięcy i robienie z tego sensacji, której w tym nagraniu zwyczajnie nie ma”.

Przypomnijmy. Na taśmie, której treść opublikował „Newsweek” słychać fragmenty rozmów Morawieckiego, które odbyły się w 2013 roku m.in. z ówczesnym szefem PKO BP Zbigniewem Jagiełłą, Krzysztofem Kilianem, który za rządów PO stał na czele spółki PGE oraz jego zastępczynią Bogusławą Matuszewską.

Treść tych nagrań jest, delikatnie mówiąc, niezbyt bogata. Morawiecki wygłasza kilka ogólnikowych uwag odnośnie do polityki rządów PO, wspomina o niejasnych propozycjach współpracy składanych mu przez Tomasza Arabskiego (w tym o spotkaniu, do którego w końcu nie doszło), w jednym zdaniu mówi, że pozytywnie ocenia Angelę Merkel i Francois Hollande’a, a także wygłasza kilka krytycznych uwag odnośnie do polskiej młodzieży, mówiąc że ma za duże wymagania i jest nieskora do pracy.

Jak mówił w rozmowie z nami Cezary Gmyz:

„Nie zapoznawałem się szczegółowo z publikacją Newsweeka, jednak uważam, że jest to odgrzewanie kotletów. Nie wiem, czy istnieją inne taśmy, ja ich w każdym razie nie posiadam” .

Na pytanie, jakie mogą być efekty tej publikacji i czy np. część opinii publicznej nie patrząc na treść nagrań, postawi polityków PiS w jednym rzędzie z politykami PO będącymi bohaterami afery taśmowej, Gmyz odpowiedział jednoznacznie:

„Cóż, moim zdaniem Morawiecki nie jest z PiS, choć oczywiście jest członkiem rządu Beaty Szydło. Trudno jednak wyciągać z tych materiałów takie wnioski, czy w ogóle zrobić z nich jakąkolwiek sensację. Jak mówię, wiedziałem już dawno, co w tym materiale jest, opisałem to i uważałem, że nie ma tam nic godnego uwagi. Odgrzewanie mojego starego tematu przez „Newsweek” i podawanie go jako swojego newsa jest odrobinę żenujące”.  

O tym, że Morawiecki był jedną z osób nagranych w restauracji "Sowa i Przyjaciele", było wiadomo od dawna. Gmyz odnosił się do treści owych nagrań komentując nominację Morawieckiego na ministra rozwoju, o czym informowaliśmy w tym newsie.

emde/Fronda.pl