Kościół Ewangelicki w Niemczech ogłosił, że rozszerza definicję rodziny na homo-związki i to w trzy dni po tym jak opublikowano w Genewie wspólny, katolicko-protestancki dokument podkreślający wzajemne zbliżenie. Jaka jest Pana opinia na ten temat?

Tego typu deklaracje są przede wszystkim zaprzeczeniem chrześcijaństwa i zaprzeczeniem tego co dla protestantów powinno być bardzo ważne, czyli słów zapisanych w Piśmie Świętym. Skoro nasza wiara luterańska opiera się na trzech zasadach – „solus Christus”, „sola scriptura”, „sola gratia”, to w tej sytuacji „sola scriptura” zostało wyrzucone przez naszych braci luteran na zachodzie, czy na północy do kosza. W Polsce próbowano podjąć dyskusje na ten temat, ale ona tak szybko się zakończyła, jak się rozpoczęła. Jasno powiedzieliśmy „nie” homoseksualizmowi. Pochylamy się nad tymi ludźmi, natomiast żadnych związków homoseksualnych polski luteranizm, w dającej się przewidzieć perspektywie, akceptować nie będzie. A mówię to również jako członek najwyższej władzy w Kościele luterańskim w Polsce. Na Synodzie ta sprawa raz stanęła i od razu upadła.

W notach pojawia się informacja o Kościele Ewangelickim w Niemczech, czy mógłby Pan powiedzieć co to za wspólnota?

W Niemczech działa tak zwana EKD, czyli tak naprawdę Kościół unijny kalwińsko-luterański, ale są też wspólnoty staroluterskie, które nie wchodzą w tego typu historie.

W Polsce luteranie są związani raczej z tymi wspólnotami?

W pewnej mierze tak, chociaż my jesteśmy członkiem Światowej Federacji Luterańskiej, która też od pewnego czasu miewa takie pomysły. Na szczęście nie usiłuje ich narzucać kościołom lokalnym. Powiem szczerze, że jeśli chodzi o tę warstwę moralną, to mnie jest bliżej zdecydowanie do Kościoła rzymsko-katolickiego, niż do moich współbraci ewangelickich z Niemiec, czy ze Skandynawii.

Rozmawiał Tomasz Rowiński