Wczoraj weszło w życie rozporządzenie minister Teresy Piotrowskiej dotyczące brakowania dokumentów w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i podległych mu instytucjach. Co stara się ukryć władza? O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy dziennikarza Cezarego Gmyza.

 

Czy zarządzenie dotyczące niszczenia dokumentów dokonane przez minister Teresę Piotrowską to normalna praktyka, czy też jest powodem do niepokoju i wskazuje, że w MSW dzieją się niedobre rzeczy?

Tak naprawdę problem niszczenia dokumentów to nie jest kwestia samego MSW. Od dłuższego czasu dostaję informacje, że w wielu służbach, których część jest zresztą podległa Ministerstwu Spraw Wewnętrznych trwa śmiertelna walka między kopiarkami i niszczarkami. Wiele dokumentów jest brakowanych, a niektórzy pracownicy dbają o to, by zostawić w określonych miejscach zbyt wielu śladów tak by przedstawiciele nowego gabinetu nie natknęli się na nic niepożądanego, natomiast inne funkcjonariusze starają się ocalić, co tylko się da. Niszczone są zresztą nie tylko dokumenty w służbach, ale także w spółkach Skarbu Państwa. Informacje na ten temat dobiegają z bardzo wielu źródeł. To oczywiście musi rodzić naturalny niepokój.

 

Rodzi się naturalne pytanie o powód takich działań. Czy możemy w jakikolwiek sposób stwierdzić, co dokładnie „frakcja niszczarek” chce ukryć?

Powody są oczywiste. Niszczy się dokumenty, które mogłyby jasno wskazywać na to, że w tych instytucjach, czy to w służbach, czy to w Skarbie Państwa, dochodziło do nieprawidłowości. Możemy też wnioskować, że funkcjonariusze starają się ukryć przestępstwa jakie miały miejsce podczas rządów poprzedniej ekipy. Faktem jest, że Platforma jeszcze do niedawna nie spodziewała się, że będzie musiała oddać władzę, stało się ta perspektywa stała się po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta. Tym samym w obozie władzy zapanowało przerażenie, że ci , którzy przyjdą będą mieli twarde dowody, by postawić swym poprzednikom zarzuty karne. Te dowody trzeba było więc zniszczyć.

 

Czy taka akcja niszczenia dokumentów prowadzi do totalnej anihilacji, czy też jest szansa na uratowanie jakiejś części materiałów?

Tak jak mówiłem, mamy do czynienia z podziałem na frakcję niszczarek i kopiarek. Tym samym istnieje szansa na uratowanie pewnej ilości dokumentów. Frakcja niszczarek bowiem wcale nie musi być silniejsza. Jest to zresztą sytuacja charakterystyczna dla momentu zmiany władzy, zawsze było tak, że część funkcjonariuszy zabezpieczała takie dokumenty, by się wkupić w łaski nowego pana, a część ze zwykłego poczucia przyzwoitości. Tym samym na pewno uda się coś odratować.

 

Jak w takim razie powinien zareagować następny rząd na obecną sytuację w MSW i innych instytucjach?

Powinien zrobić dokładnie to, czego nie zrobiono po roku 1989, kiedy bezkarnie i w sposób przestępczy zniszczono między innymi dużą część dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Wojskowej Służby Wewnętrznej, czy też protokoły posiedzeń Biura Politycznego. Takie praktyki są oczywistym przestępstwem i jeżeli okaże się, że z którejkolwiek instytucji zniknął choćby świstek papieru, który nie miał prawa zniknąć, osoby które się tego dopuściły, powinny ponieść odpowiedzialność karną.

 

Bardzo dziękuję za komentarz

 

Rozmawiał MW