W Nazarecie, rodzinnym mieście Pana Jezusa, chciano Go zrzucić ze skały! Dlaczego? Co spowodowało taki gniew?

Po wysłuchaniu słów proroka Izajasza i oznajmieniu: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli (Łk 4,21), wszyscy Mu przyświadczali i byli zadowoleni, choć dziwili się, że dokonało się to w domu cieśli. Nawet brak cudów nie spowodował gniewu, ale rodzaj pewnego zawodu. Konflikt rozpoczął się od słów Pana Jezusa: żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie (Łk 4,24), a miarka przebrała się, gdy powiedział im o tym, że niekoniecznie bliscy otrzymają najwięcej łaski z racji, że są rodakami, ale ci, których Bóg wybrał. Przykładem byli wdowa z Sarepty Sydońskiej i wódz syryjski Naaman. Przypomnienie, że poganie uzyskali łaskę przed Żydami, było dla nich nie do przyjęcia. Zauważmy, że podobny problem pojawi się jeszcze nieraz. Szczególnie mocno doświadczył tego św. Paweł. On również był przez Żydów tolerowany i słuchany nawet wtedy, gdy mówił im o zabiciu Sprawiedliwego rękami arcykapłanów. Kiedy jednak zaczął mówić, że poganie także mają udział w królestwie Boga, nie byli w stanie tego przyjąć i reagowali nienawiścią.

 Dzisiejsze czytania liturgiczne: 1 Tes 4, 13-18; Łk 4, 16-30 

Żydzi mieli ogromne poczucie swojego wybrania, ale widzieli je jako wyróżnienie i przez to wywyższenie nad innymi. Jakiekolwiek zrównanie innych z nimi od razu było odbierane jako podważenie ich wybrania, a co za tym idzie, całej ich wiary. W tej materii jesteśmy bardzo podobni do nich. Także uważamy się za lepszych od innych – niewierzących, a nawet od inaczej wierzących. Skłonność do wywyższania się jest bardzo mocna w ludzkim myśleniu. Trzeba jednak pamiętać, że jest ona całkowicie przeciwna temu, co i jak przyniósł nam Syn Boży. On, mimo tego że był Bogiem, uniżył się do postaci człowieka. Mało tego, uniżył się do postaci sługi i to skazanego tak jak bandyta. Przyszedł jako ten, który służy, a nie oczekuje dla siebie, aby Mu usługiwano. I tylko w tym duchu można Go zrozumieć i w tym duchu można mieć do Niego dostęp.

Pan Jezus niejednokrotnie przeciwstawia się myśleniu pełnemu pretensji: należy nam się, bo jesteśmy Jego krewnymi, bo jest z naszego miasta… Gdy przyszli do niego krewni z Matką, powiedział:

Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je (Łk 8,21).

A w kontekście sądu ostatecznego do tych, którzy mówili:

Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś. Lecz On rzecze: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości! (Łk 13,26n).

Dla Pana Jezusa istnieje zupełnie inna więź bliskości – przez zawierzenie Bogu i Jego słowu. Nowa więź jest więzią wspólnoty życia, jest więzią nierozerwalną. Przez nią uzyskujemy udział w Jego życiu. Święty Paweł w dzisiejszym pierwszym czytaniu, mówiąc o nadchodzącym sądzie, daje nam wizję Chrystusa przychodzącego na obłokach wraz ze zmarłymi:

Potem my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem (1 Tes 4,17).

Właśnie ta więź bliskości jest naszą nadzieją na życie wieczne przez udział w Jego zmartwychwstaniu. Jest ona nam darmo dana i nikt z nas na nią nie zasługuje sam z siebie. Jest ona darem i dlatego nie ma żadnych podstaw do wynoszenia się nad innymi. A ponadto nowe życie w Chrystusie jest komunią, w której każdy następny uczestnik komunii staje się radością dla każdego innego.

Włodzimierz Zatorski OSB | Jesteśmy ludźmi