Czy ostatni sprzeciw polskich przedstawicieli na szczycie unijnym wobec niemieckiego absurdalnego pomysłu przymusowej aplikacji kolejnych kwot imigrantów krajom członkowskim to sukces Ewy Kopacz? Poseł PiS Artur Górski, którego poprosiliśmy o komentarz, nie ma wątpliwości, że to tylko zasłona dymna przed wyborami.

W czwartek na szczycie unijnym ponownie rozmawiano o systemie rozdzielenia imigrantów w krajach członkowskich. Niemcy forsowali pomysł, by wszystkich obowiązywały sztywne regularne kwoty w kolejnych przydziałach. Czy możemy już mówić o jawnej próbie zdominowania Unii przez A. Merkel? 
 
Od wielu lat funkcjonowanie Unii jest podporządkowane polityce dwóch największych państw, Francji i Niemcom, przy czym to Niemcy, ze względu na swój potencjał ludnościowy i gospodarczy, faktycznie dominują w Unii i determinują jej kształt. Pani kanclerz jest niekoronowaną, swoistą cesarzową Europy o mentalności współczesnej carycy Katarzyny II. Ona decyduje i rządzi, ona awansuje i podnosi, ona przewraca i strąca w niebyt polityczny. Ona wreszcie rozstrzyga o polityce naszego kontynentu wobec imigrantów i kwotach przydziału "islamskich gości" poszczególnym państwom Europy. A jeśli ktoś się sprzeciwi, narazi cię na niełaskę germańskiej carycy.
 
Dlaczego Niemcy zamiast sami przeciwstawić się napływowi do ich kraju kolejnych imigrantów, przyjmują taktykę zrzucania odpowiedzialności na inne kraje członkowskie UE?
 
Niemcy początkowo faktycznie zaprosili uchodźców do siebie, by podreperować gospodarkę tanią siłą roboczą i realizować ideę multikulturowości, ale tych mas ludzkich, które ruszyły do "raju niemieckiego" z Afryki i Bliskiego Wschodu, nie można ani zatrzymać, ani opanować. Przekroczyły bowiem wszelkie przewidywane rozmiary i Niemcy zaczynają sę obawiać, zarówno władze poszczególnych landów i zwykli Niemcy, zaczęli się bać i ekstremizmu, i terroryzmu i kosztów. I dlatego Pani kanclerz odwołuje się do idei solidaryzmu, by swoją błędną politykę naprawić rękami innych państw europejskich, by inne narody naszego kontynentu partycypowały w kosztach niemieckiej polityki. To kolejna próba rozmycia odpowiedzialności samych Niemiec za ich autokratyczne decyzje.
 
Tym razem Polska razem z resztą Grupy Wyszehradzkiej sprzeciwiła się niemieckim pomysłom dotyczącym przydziału kwot imigrantów. Czy możemy tu mówić o sukcesie obecnej na szczycie Ewy Kopacz, czy też mówiąc kolokwialnie "jedna jaskółka wiosny nie czyni"?
 
Ależ premier Ewa Kopacz jest wiernym wykonawcą polityki niemieckiej i nigdy nie zdecydowała by się na ryzyko własnego zdania, a tym bardziej na reprezentowania polskiego interesu narodowego kosztem woli niemieckiej. I Niemcy wiedzą, że są w Polsce wybory i Ewa Kopacz czuje przed wyborami ciśnienie wyborcze, słyszy pomruki niezadowolenia obywateli. Dlatego zgodzono się, aby przyjęła pozę twardej i zdecydowanej, ale zaraz po wyborach ta poza zniknie i znów Ewa Kopacz, za Donaldem Tuskiem, wróci potulnie do niemieckiego rydwanu. Po wcześniejszej zdradzie przez ten rząd Grupy Wyszechrackiej jej gesty przyjaźni wobec krajów Europy środkowo-wschodniej są zupełnie niewiarygodne.
 
Czy ostatnie działania prezydenta Dudy m.in. spotkanie z prezydentami państw Grupy Wyszehradzkiej mogą przyczynić się do poprawy naszych stosunków z tymi krajami?
 
Prezydent Andrzej Duda stara się uratować, co się da. Grupa Wyszechradzka w założeniu miała być nie tylko towarzyskimi spotkaniami kilku szefów państw przy kawie, ale centrum politycznym tej części Europy. Wypracowaliśmy wspólne stanowisko, wspólne priorytety, wspólne decyzje, także wobec polityki niemieckiej, a później się okazało, że polski rząd przyjął bez zastrzeżeń stanowisko niemieckie. Nasi najbliżsi sojusznicy i przyjaciele, kraje, które uważały Polskę za lidera grupy, słusznie czują się zawiedzione. Polska pod obecnymi rządami stała się państwem niewiarygodnym i wiarołomnym.
 
Jak polska dyplomacja powinna się bronić przed dalszymi próbami niemieckiej dominacji w Unii?
 
Polska jest jednym z większych krajów Europy. Mamy największy potencjał ludnościowy i gospodarczy wśród krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Mamy prawo domagać się w Unii nie tylko wysłuchania naszego głosu, ale też wzięcia go pod uwagę. Musimy wreszcie przestać myśleć o interesach niemieckich, przestać oglądać się na niemiecką politykę i ślepo wykonywać dyrektywy carycy Merkel, tylko musimy zadbać o interesy Polski i o pozycję naszego kraju w świecie.
 
Jak to zrobić?
 
Jesteśmy uważani, obok Wielkiej Brytanii, za głównego sojusznika USA w Europie. Wykorzystajmy ten sojusz atlantycki do zwiększenia militarnego bezpieczeństwa naszego kraju, ale i do umocnienia naszej pozycji i niezależności politycznej. Polska, mądrze prowadzona i kierowana przez rząd PiS, może stać się nie tylko lokalnym liderem, ale jednym z głównych twórców zjednoczonej Europy. Tylko musimy wiedzieć, czego chcemy jako państwo i do czego dążymy, musimy mieć ambitne cele i wolę ich realizacji, czasem wbrew egoistycznej polityce niemieckiej, jeśli będzie sprzeczna z polską racją stanu.
 
Rozmawiał M.W.