"Prezes traktuje Polskę podobnie, jak Putin traktował Rosję Jelcyna. Że tylko jakieś złapanie za mordę daje gwarancję sukcesu. Inaczej mamy państwo teoretyczne, jak to zdiagnozował kiedyś minister Sienkiewicz. Więc Prezes, jak Putin, chce wszystkim sterować ręcznie. A to oznacza, że trzeba parę instytucji zdemontować" - mówi Górski.

"Z naszą demokracją nie jest najlepiej. To, co się dzieje z Trybunałem Konstytucyjnym, w ogóle mi się nie podoba. Nie rozumiem, dlaczego niszczy się autorytet najwyższej władzy sądowniczej" - dodaje.

"Albo reforma edukacji. Dlaczego tak istotna rzecz, rzutująca jednocześnie na codzienne życie i na kilka pokoleń, dzieje się tak szybko?" - pyta Górski.

"Mój generalny zarzut wobec PiS jest taki, że tworzy nieprzyjemną atmosferę podejrzliwości, insynuacji, napuszczania jednych na drugich. A propaganda jest już nie do zniesienia. Nie mam nic przeciwko temu, żeby telewizja publiczna pokazywała rządowy punkt widzenia, ale „Wiadomości” są zajadle anty. Przeciwko opozycji, przeciwko każdemu, kto ma inne zdanie" - wskazał.

Pytany, jaką Polskę chce urządzić PiS, stwierdził: "Taką, którą ręcznie steruje jeden człowiek. I w której dużo do powiedzenia ma Kościół. Prezes chce nam wszystkim urządzić nowe państwo, takie narodowo-chrześcijańskie, gdzie władza i duchowni wchodzą w prywatność dużo głębiej, niż było do tej pory. To mi się nie podoba. Bardzo".

Przyznał też, że brał udział w czarnym marszu. "Nie. Nie chciałem zostać jednoznacznie zidentyfikowany. Ale byłem na „czarnym marszu”. I byłem ubrany na czarno. Wtedy szło o całkowity zakaz aborcji, kary dla kobiet i lekarzy, niedostępność badań prenatalnych. To było oczywiste, że trzeba powiedzieć władzy „nie”" - powiedział Górski.

Zwycięstwo wyborcze PiS Górski uważa za efekt głosów ludzi pogrążonych w nieszczęściu. "Rozumiem, że podjęli taką decyzję nie tylko z powodu propagandy. Jeśli człowiek nie może się wydostać z jakiegoś nieszczęścia, a osiem lat rządów Platformy mu nie pomogło, to naturalne, że chce zmiany i szuka ratunku gdziekolwiek." - uznał.

kk/wyborcza.pl