Dyrektor Światowej Organizacji Zdrowia, Tedros Adhanom opóźniał ogłoszenie stanu pandemii koronawirusa na świecie, a 23 stycznia odmówił ogłoszenia epidemii koronawirusa z Chin jako światowego zagrożenia zdrowotnego. Jak później pisał francuski „Le Monde” działo się to pod naciskami Chin, a sam Adhanom chwalił ten kraj za środki podjęte w walce z koronawirusem. Co więcej, stwierdził, że WHO nie zaleca ewakuacji obywateli zagranicznych z terenu Chińskiej Republiki Ludowej. Takie stanowisko podtrzymywał nawet po tym, jak Wuhan zostało odcięte od reszty kraju, a chiński rząd ogłosił całkowitą blokadę i kwarantannę tego miasta. Był też przeciwny w ograniczaniu podróży z i do Chin.

W „Gazecie Polskiej” w najnowszym wydaniu możemy przeczytać:

- Pierwszy szef Światowej Organizacji Zdrowia, który nie jest lekarzem. Działacz etiopskiej partii mającej korzenie sowiecko-komunistyczne. Radykalny zwolennik aborcji. Były szef etiopskiego MSZ, wychwalający w 2016 roku stosunki z Rosją. Ulubieniec sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chin Xi Jinpinga. Oto Tedros Adhanom – człowiek, który wydatnie przyczynił się do globalnego rozprzestrzeniania się śmiertelnego koronawirusa.

Pod petycją za jego odwołaniem podpisało się 628 tys. osób na całym świecie.

Jak się okazuje sławę zdobył dopiero, kiedy jako minister zdrowia Etiopii całkowicie zalegalizował aborcję w tym kraju. A kiedy już został szefem WHO pochwałom lewicowych organizacji na jego cześć nie było końca.

Jako szef etiopskiego MSZ bardzo blisko współpracował z Chinami, które nastęnie bardzo pomagały przy jego kampanii w drodze do stołka szefa WHO.

 

mp/gazeta polska