-  Uważam, że może to być „historyczny sojusz”. (...) To nie jest sojusz antyimigrancki, ale sojusz na rzecz obrony tożsamości naszego kontynentu. Porozumienie ma znacznie głębsze korzenie i poważniejszy fundament. - mówi portalowi Fronda.pl Grzegorz Górny. 

Portal Fronda.pl: Jak Pan oceni wizytę premier Beaty Szydło na Węgrzech?

Grzegorz Górny: Uważam, że było to bardzo pozytywne wydarzenie. Myślę, że może to być początek szerszej współpracy regionalnej w Europie Środkowej. Sojusz między Polską a Węgrami może stać się osią, wokół której będzie krystalizować się porozumienie innych krajów naszego regionu.

Węgierska gazeta „Magyar Hirlap” pisze o  „historycznym sojuszu z Polakami”.  Czy zgodzi się Pan z tym stwierdzeniem?

Uważam, że może to być „historyczny sojusz”. Trzeba wziąć pod uwagę to, co aktualnie dzieje się w Europie – Bruksela i Berlin starają się narzucić jeden model funkcjonowania państw narodowych i wspólnoty unijnej. Polacy i Węgrzy mają możliwość stworzenia nieco odmiennego modelu. Do tej pory to raczej najwięksi dyktowali jak ma wyglądać Europa. Francja przeżywa kryzys, Brytyjczycy dystansują się od Unii, a Niemcy są najsilniejszym państwem UE. Kraje naszej części Europy nigdy nie wyartykułowały swojej propozycji, ponieważ najczęściej podążały za głosem Berlina. W tej chwili pojawia się szansa, żeby stworzyć pewien sojusz i zacząć prowadzić politykę podmiotową niezależną ani od Niemiec, ani od Rosji.

Sądzę, że mianownikiem, który zaczyna łączyć nasze kraje staje się stosunek do  kwestii modelu unijnego i przyjmowania imigrantów. Zarówno Polska, jak i Węgry opowiada się za tym, by Unia była federacją wolnych narodów. Sprzeciwiamy się homogenizacji, „tworzenia” subpaństwa narodu europejskiego. Poza tym mamy krytyczny stosunek wobec przyjmowania wszystkich imigrantów ekonomicznych. Widać, że jak istniały bardzo silne napięcia między Słowacją a Węgrami, to dzięki wspólnemu stosunkowi do problemu migracyjnego, te kontrowersje schodzą na dalszy plan.

Kwestia dotycząca imigrantów ma szersze znaczenie, ponieważ dotyczy tożsamości Europy. Dla nas nie jest to problem logistyczny, socjalny, czy demograficzny.

Premier Orban, premier Słowacji Fico, premier Czech Sobotka, czy prezydent Czech Milosz Zeman mówą jednym głosem, że nie chodzi o kwoty imigrantów, ale o to, że zagrożona jest tożsamość kontynentu. Na ten sojusz należy patrzeć w tym kontekście. To nie jest sojusz antyimigrancki, ale sojusz na rzecz obrony tożsamości naszego kontynentu. Porozumienie ma znacznie głębsze korzenie i poważniejszy fundament.

Wspólne stanowisko Polski i Węgier dotyczy głównie kryzysu migracyjnego i modelu Unii Europejskiej. A jak wygląda kwestia naszego stosunku wobec sąsiadów ze Wschodu? Padają zarzuty, że Viktor Orban jest prorosyjski, nasz rząd już niekoniecznie. Czy Warszawa i Budapeszt również przyjmą podobną postawę wobec Moskwy?

Widzimy pewną zmianę w naszym rejonie. Do tej pory Słowacja była najbardziej prorosyjskim krajem, natomiast z powodu Nord Stream 2 zmieniła swój ton i stała się krytyczna wobec Rosji. Jeżeli zaś chodzi o Orbana, to bliskie relacje z Moskwą mają głównie charakter gospodarczy. Widać, że chodzi o kwestie energetyczne

Sądzę, że gdyby nasz rejon zadbał o to, żeby powstała energetyczna alternatywa, to pewne sojusze gospodarcze można by odwrócić.

Węgry posiadają elektrownię atomową, gdzie muszą wygaszać dwa bloki z powodu starości. Są zmuszeni zastąpić dwa reaktory, nowymi. Rosjanie stali się jedynymi poważnymi oferentami, ponieważ Francuzi okazali się dużo drożsi i nie dawali takiej gwarancji jakości. Jeżeli chodzi o elektrownię atomową, Węgrzy byli zdani na Rosjan.

Myślę, że jednak zbliżenie Węgier z Rosją jest sprawą możliwą do odwrócenia. Tym bardziej, że nie uniemożliwia sojuszu regionalnego i nie będzie mieć aż tak dużego wpływu na spoistość tego porozumienia.

Rozmawiała Karolina Zaremba