Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Dymisja szefa FBI to zdecydowanie najbardziej spektakularne wydarzenie w USA. Jakie reakcje wywołała ta dymisja i jakie panują tam nastroje polityczne?

Prof. Grzegorz Górski, adwokat, wykładowca akademicki: Prezydent Donald Trump zdymisjonował dyrektora FBI Jamesa Comeya, co stało się przyczyną podwyższenia temperatury debaty publicznej w USA w ostatnich dniach. Komentarze co do tej sprawy podzieliły się zależnie od sympatii politycznych, co specjalnie nie dziwi.

Jakie to były komentarze?

Obóz demokratyczny zarzucił prezydentowi, że zdymisjonowanie Comeya ma związek z postępami działań FBI w zakresie poszukiwania rzekomych rosyjskich tropów w kampanii wyborczej. Demokraci ciągle usiłują przekonywać, że zwycięstwo Trumpa było wynikiem wymyślonej rosyjskiej ingerencji w kampanię i pomocy, jakiej udzielili oni Trumpowi podrzucając informacje na temat przecieków tajnej korespondencji rządowej z prywatnych serwerów H. Clinton. Ponadto Demokraci, którzy jeszcze pół roku temu żądali natychmiastowego usunięcia Comeya zarzucając mu ingerencję w kampanię wyborczą i mieli pretensje do Obamy, iż tego wtedy nie uczynił, dzisiaj bronią b. szefa FBI twierdząc, iż zbliżył się on do wyjaśnienia rzekomych wpływów Rosjan na poczynania Trumpa.

Jak w takim razie to wydarzenie komentują Republikanie?

Republikanie wskazują, iż zwolnienie Comeya było konsekwencją przeprowadzonego w ostatnich tygodniach postępowania wyjaśniającego aktualną sytuację w ramach FBI. W konkluzjach tego raportu stwierdzono, iż dyr. Comey utracił zaufanie wewnątrz FBI co oznacza, iż nie ma on żadnych zdolności do odbudowy powagi tej agencji która została naruszona niezrozumiałym postępowaniem Comeya w sprawie śledztwa dotyczącego H. Clinton i jej najbliższego otoczenia. W konsekwencji nie jest możliwe, aby prezydent mógł przejść obojętnie wobec takiej sytuacji i utrzymywał na stanowisku dyrektora osobę, która utraciła nie tylko zaufanie jego, jako osoby odpowiadającej za bezpieczeństwo narodowe, ale również agencji, co wyklucza przecież możliwość jego efektywnego funkcjonowania.

Czy Comey naraził się najbardziej badaniem sprawy H. Clinton i przecieków tajnej korespondencji w czasie kampanii prezydenckiej?

Jest faktem, iż Comey skompromitował się ubiegłorocznymi decyzjami w śledztwie dotyczącym H. Clinton. Sprawa przecieku tajnych e-mali była tak oczywista i jednoznaczna w sensie konieczności postawienia zarzutów b. sekretarz stanu, że decyzje Comeya w istocie łamiące prawo spotkały się w ramach FBI z wielkim oburzeniem i były wstrząsem dla jej pracowników. Comey nie mógł zakwestionować jednoznacznie obciążających ją faktów, więc arbitralnie stwierdził iż H. Clinton „nie miała intencji” utraty e-maili i stąd nie można jej postawić zarzutów. Takiej absurdalnej interpretacji amerykański system prawny nie mógł zaakceptować, bo tylko w Polsce można bezkarnie wymyślać w sądach „pomroczność jasną”. Comey musiał zatem ponieść konsekwencje swojego bezprawnego działania.

Nie tylko sam Comey prowadził postępowanie w sprawie wycieku e-maili Hillary Clinton.

Tak, i co ważne, a o czym zapominają Demokraci, postępowanie w tej sprawie prowadził zastępca prokuratora generalnego cieszący się dotąd powszechnym zaufaniem ich partii (pochodzi ze stanu Maryland zdominowanego przez Demokratów, obaj senatorowie demokratyczni z tego stanu udzielili poparcia jego kandydaturze w przesłuchaniach w Senacie, na ponad 40 senatorów demokratycznych udzieliło mu zaufania w Izbie).

Co Pan sądzi o zarzutach wobec Donalda Trumpa i jego administracji dotyczacych współpracy z Rosją i czy są one nadal suflowane na tak dużą skalę, jak dotychczas?

 Bzdurnym jest brnięcie w kompletnie zdezawuowane już zarzuty o rzekomych związkach Trumpa czy jego otoczenia z Rosjanami. Ich kontakty z Rosjanami nawet jeśli były, to pozostają niczym przy skali związków i kontaktów elity Demokratów z Rosjanami. Nikt nie wyrządził w ostatnich latach w Ameryce więcej szkód niż H. Clinton, realizując paranoidalną koncepcję tzw. resetu z Putinem (suflowaną z powagą m.in. przez Z. Brzezińskiego). Przypominam, że to Obama, w sekretnej ale nagranej rozmowie z Putinem przed wyborem na druga kadencję prosił rosyjskiego lidera o pomoc w tej kampanii i zapewniał, że po wyborach dogada się z nim we wszystkich kwestiach. Ten kto dzisiaj, mając taki bagaż chciałby czynić zarzuty drugiej stronie musi się bardzo zastanowić co mówi.

Nasuwa się pytanie: skąd my to znamy?

To jest sytuacja podobna jak w Polsce. Dziś R. Sikorski, który parę lat temu intelektualnie obściskiwał się z Ławrowem i chciał wprowadzać z Michnikiem Rosję do NATO, dzisiaj zarzuca obecnemu rządowi wspólny marsz z Putinem. Podobnie Tusk czy Komorowski przekonywali Polaków, że dokonują historycznego dogadania się z Putinem, który wtedy był według nich demokratycznym przywódcą Rosji, a dzisiaj formułują zarzuty, że Kaczyński obiektywnie współpracuje z Putinem. Skala tych bredni jest tak porażająca, że każdy i w Polsce i w USA kto zachowuje odrobinę rozsądku nie może mieć żadnych wątpliwości z własciwą interpretacją tych sytuacji.

Dziękuję za rozmowę