Grzegorz Strzemecki

W poprzedniej części pokazaliśmy argumentację i sposób myślenia kryjący się za zarzutami o łamanie praworządności w Polsce. Przedstawiliśmy niemieckiego specjalistę od prawa europejskiego (Deutsche jurist), który nie potrafił pokazać w jaki sposób łamana jest w Polsce praworządność, ale wiedział, że tak jest, bo tak stwierdziła Komisja Europejska.

Teraz pokażemy jak w Polsce łamana jest demokracja, ale nie przez reformę sądów, tylko przez zapisy Konstytucji RP z 1997 r. dotyczące KRS-u. Ten permanentny gwałt na demokracji będzie jeszcze lepiej widoczny w zestawieniu z rozwiązaniami z krajów uznawanych za wzorcowe demokracje.

Czytamy Konstytucję, a nie wymachujemy nią jak KOD-owcy

Choć w artykule 4. Konstytucji czytamy, że władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu, który sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio, to jednak przedstawiony dalej mechanizm powoływania sędziów całkowicie tej zasadzie zaprzecza.

Artykuł 179. Konstytucji mówi bowiem, że sędziowie powoływani są przez prezydenta, ale na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa (KRS), więc bez jej wniosku nie można powołać żadnego sędziego. Spośród 25 jej członków tylko 8 (mniej niż 1/3 składu) reprezentuje różne organy przedstawicielskie (Sejm, Senat, Prezydenta i ministra sprawiedliwości). Pozostałych 17 członków (ponad 2/3 składu) to sędziowie: prezesi SN i NSA z urzędu, zaś 15 wybierają sami sędziowie na mocy dotychczasowej ustawy o KRS (dostępnej TUTAJ). Widać wyraźnie, że wobec takiej przewagi sędziów zwierzchnia władza narodu jest całkowitą fikcją.

Demokracja czy sędziowski autorytaryzm

Konstytucja nie wyszczególnia żadnych dziedzin podlegających owej zwierzchniej władzy Narodu, więc jest oczywiste, że podlegają jej wszystkie obszary życia, w tym sądy i sędziowie, których niezawisłość dotyczy orzekania. Kto inny bowiem miałby w demokracji je powoływać i sprawować nad nimi władzę? Demokratyczna umowa społeczna polega na tym, że wolni obywatele, w imię dobra wspólnego powierzają innym, wybranym obywatelom różne uprawnienia, w tym prawo rozsądzania sporów między sobą oraz ogromną i niebezpieczną (na co zwracał uwagę Monteskiusz) władzę sądzenia i karania siebie samych. Kto inny miałby w demokracji taką władzę nadawać jak nie sami obywatele?

Twierdzenie, że mieliby to robić sami nie wybierani przez nikogo sędziowie wyłącznie mocą urzędu, na który ktoś ich kiedyś mianował - to jawny sędziowski autorytaryzm ubrany w propagandowy pseudodemokratyczny ornat. Taki właśnie sędziowski autorytaryzm zapisany wprost w Konstytucji z 1997 r chciałaby utrzymać totalna opozycja ogłupiając współobywateli hasłami "obrony demokracji" i "(samo)wolnych sądów".

Zwierzchnia władza narodu nad sądownictwem - USA i Niemcy

Jeśli kogoś nie przekonują powyższe uwagi o sędziowskim autorytaryzmie i twierdzi, że wybór sędziów przez władzę ustawodawczą lub wykonawczą narusza trójpodział władz powinien przyjrzeć się jak realizowana jest zwierzchnia władza narodu nad sądownictwem w państwach, które często traktujemy jako wzorce demokracji, w tym w samych Niemczech. Szokujące jest to, że różni przedstawiciele tych państw potępiając polskie reformy faktycznie atakują rozwiązania stosowane w ich własnych krajach.

W USA np. sędziów Sądu Najwyższego mianuje organ władzy wykonawczej, tj. wybierany w wyborach powszechnych prezydent, po zasięgnięciu opinii senatu, a więc organu władzy ustawodawczej. Większość sędziów w poszczególnych stanach wybiera się w bardzo różny sposób w zależności od stanu i rodzaju sądu. Część z nich jest wybierana przez obywateli w wyborach powszechnych (dodatkowe zróżnicowanie wiąże się z dopuszczeniem lub nie oznaczenia partyjnej afiliacji kandydata na liście wyborczej), część wybierana jest przez legislatury stanowe, a część jest nominowana przez gubernatorów (z udziałem stanowej legislatury bądź nie). Jak widać sędziów wybierają bezpośrednio sami obywatele lub wybrana przez nich władza wykonawcza bądź ustawodawcza. Nie ma miejsca na wybieranie sędziów przez sędziów.

O wyborze sędziów w Niemczech decyduje w większym stopniu władza ustawodawcza (przeczytać o tym można na stronach Deutsche Welle TUTAJ). Np. Trybunał Konstytucyjny jest wybierany przez gremium składające się z 12 posłów do Bundestagu. Inaczej jest z pięcioma pozostałymi najważniejszymi sądami (tj. Trybunałem Federalnym, Federalnym Sądem Społecznym, Federalnym Sądem Administracyjnym, Federalnym Sądem Finansowym i Federalnym Sądem Pracy). Sędziów do owych wyspecjalizowanych sądów najwyższych wybiera komisja ds wyboru sędziów składająca się z 16 ministrów landowych oraz 16 wybranych przez Bundestag ekspertów, niekoniecznie posłów. Kandydatury są opiniowane przez sędziów i ostatecznie zatwierdzane przez odpowiedniego ministra federalnego. Jak widać o wyborze sędziów decyduje władza wykonawcza i ustawodawcza, zaś korporacja sędziowska ma jedynie głos doradczy. O wyborze sędziów do sądów powszechnych w landach decydują z reguły ich ministerstwa sprawiedliwości przy współudziale krajowych parlamentów (proporcje mogą być różne w zależności od kraju związkowego).

Warto tu wspomnieć o istniejących wzorcach wymiany sędziów po historycznej opresji totalitaryzmu. W Niemczech po 1989 r. zwolniono wszystkich NRD-owskich sędziów, z których 80% było zarejestrowanymi tajnymi współpracownikami STASI. Premier Morawiecki niedawno przypomniał prezydentowi Macronowi, że 15 lat po II wojnie światowej francuski Premier Michael Debre przeprowadził podobną do polskiej reformę, głęboko zmieniając strukturę francuskiego odpowiednika KRS-u w taki sposób, że większość w nim nie stanowili sędziowie, a także powołując osobną izbę dyscyplinarną.