Papież Franciszek głoszący oficjalnie, że nie można ukrywać pedofilii w Kościele, przepraszający za nią i za niektórych członków hierarchii, którzy wybrali milczenie, wyrażający ból i wstyd z jej powodu, wzywający do interweniowania tam, gdzie zło się rozprzestrzenia, odmówił skomentowania świadectwa arcybiskupa Vigano, byłego nuncjusza w USA, który otwarcie, podpisując się własnym nazwiskiem wskazał osoby tuszujące zło pedofilii i ochraniające jej sprawców, w tym samego papieża.

Według doniesień prasowych papież nie odpowiedział, czy arcybiskup pisze prawdę, miał jedynie powiedzieć: Przeczytajcie ten dokument sami i sami wyciągnijcie wnioski. Ja nie powiem na ten temat ani słowa.

Zgodnie z sugestią papieża czytam więc świadectwo arcybiskupa i Vigano próbuję wyciągnąć wnioski. Nie tylko z samego tekstu, bo brak mi wiedzy pozwalającej zweryfikować prawdziwość twierdzeń arcybiskupa, ale również z reakcji na opublikowanie tego dokumentu.

Zauważmy, że Arcybiskup Vigano odpowiada swoim świadectwem na wezwanie papieża Franciszka, by interweniować tam, gdzie zło się rozprzestrzenia. Wskazuje konkretne czyny nazwanych z imienia i nazwiska osób, w tym przykłady ukrywania i promowania sprawców zła w Kościele. Przytacza wydarzenia, w których był naocznym świadkiem, odwołuje się do dokumentów, które osobiście sporządzał lub czytał i które powinny być dostępne w archiwach, wzywa do ujawnienia utajnionych raportów i podpisuje się pod tym wszystkim własnym nazwiskiem. Nie opowiada ogólników, więc jeśli pisze nieprawdę, powinno się mu odpowiedzieć, w którym miejscu. Zwraca uwagę na znaczący fakt, że 81% ofiar pedofilii księży to chłopcy, co pokazuje, że jest to przede wszystkim problem homoseksualizmu w Kościele, a co równocześnie jest zgodne z ogólną wiedzą dotyczącą relacji między homoseksualizmem a pedofilią (i co genderyści oraz lobby LGBTQ ze wszystkich sił starają się ukryć bądź zakrzyczeć).

Arcybiskup pisze, że 23.06.2013 w bezpośredniej rozmowie osobiście informował Franciszka o tym, że kardynał McCarrick deprawował pokolenia seminarzystów i księży, za co papież Benedykt nakazał mu wyprowadzenie z seminarium, życie w modlitwie i pokucie oraz zakazał publicznego odprawiania Mszy Św., uczestnictwa w publicznych wydarzeniach, udzielania wykładów i podróżowania.

Te wszystkie zakazy i ograniczenie zostały zniesione za pontyfikatu Franciszka. Kardynał McCarrick nie tylko wrócił do publicznego życia kościelnego, ale zamieszkał znowu seminarium, a w diecezjalnej gazecie pojawiło się nawet ogłoszenie zachęcające młodych mężczyzn czujących powołanie do kapłaństwa, by spotkali się z kardynałem McCarrickiem. Pomińmy milczeniem stosowną nazwę dla tego procederu. Oprócz papieża, abp Vigano wskazuje wielu dostojników, którzy wiedzieli o nałożonych na abpa McCarricka sankcjach, a nie reagowali na jego powrót do życia publicznego. Dopiero najnowszy skandal pedofilski sprawił, że Franciszek wrócił do nałożonego przez Benedykta XVI zakazu publicznego sprawowania sakramentów i pozbawił go godności kardynała.

Ze świadectwa abpa Vigano wynika więc, że w sprawie McCarricka, to nie tylko niektórzy członkowie hierarchii, ale również sam Franciszek wybrał milczenie, co zdeprawowanemu kardynałowi otworzyło możliwości powrotu do homoseksualnych praktyk. Wymijająca, a więc i bagatelizująca sprawę odpowiedź papieża wobec tak ciężkiego zarzutu wpisuje się w całość tak często niejasnej i mylącej retoryki Franciszka, odległej od ewangelicznego "tak tak, nie nie".

Symptomatyczne jest, że wrogowie Kościoła tak chętnie podchwytujący każdy zarzut pod jego adresem, zwłaszcza wychodzący z jego wnętrza, wobec świadectwa abpa Vigano wcale nie są skłonni tego czynić. Czyżby dlatego, że konkretne wskazania zła mogłoby się przyczynić do jego usunięcia i doprowadzić do oczyszczenia i wzmocnienia Kościoła zamiast do jego zniszczenia? Czyżby dlatego, że arcybiskup Vigano wiąże plagę pedofilii z homoseksualną siatką w Kościele i wzywa do jej wykorzenienia? Vigano pisze bowiem:

Musi zostać przywrócona cnota czystości w duchowieństwie i w seminariach. Trzeba zwalczyć korupcję i nadużywanie zasobów Kościoła oraz ofiar wiernych. Trzeba napiętnować z całą powagą zachowania homoseksualne. Homoseksualna siatka obecna w Kościele musi zostać wykorzeniona. ... Te homoseksualne siatki istniejące obecnie w wielu diecezjach, seminariach, zakonach, itd.. działające i ukrywające się dzięki tajności i kłamstwom, działają z siłą macek ośmiornicy dusząc niewinne ofiary, kapłańskie powołania i cały Kościół.

Zwróćmy uwagę, w jaki sposób tzw. liberałowie (czyli faktycznie promotorzy nowego totalitaryzmu) atakują Vigano i bronią Franciszka. Np. New York Times pisze (TUTAJ):

...list-bomba napisany przez Kardynała Vigano, byłego wysokiego dyplomatę watykańskiego w USA i zagorzałego krytyka papieża, wygląda na zaplanowany tak, by osiągnąć więcej niż proste wykolejenie mozolnych trudów Franciszka w kierunku odzyskania irlandzkich wiernych, którzy w znacznej liczbie odwrócili się od kościoła.

Jego bezpodstawne twierdzenia i ataki personalne składają się na niezwykłe publiczne wypowiedzenie wojny przeciwko pontyfikatowi Franciszka w najbardziej wrażliwym momencie, z zamiarem pozbawienia tronu papieża, którego poprzednik, Benedykt XVI, był pierwszym od 600 lat  papieżem, który podał się do dymisji.

Zauważmy: informacje podane z otwartą przyłbicą przez Vigano (co do niektórych jest naocznym świadkiem) są z góry traktowane jako nieprawdziwe przez medium i środowisko zawsze chętnie podchwytujące wszelkie, niekoniecznie sprawdzone zarzuty pod adresem Kościoła, zwłaszcza związane z pedofilią i jej ukrywaniem. Vigano oskarża hierarchów właśnie o ukrywanie pedofilii w Kościele, i to wskazując konkretne osoby. Tym razem jednak te oskarżenia - twarde, konkretne, podpisane nazwiskiem hierarchy zostają z góry potraktowane jako kłamstwo. Wrogowie Kościoła, zawsze czyhający na każde jego potknięcie, tym razem nie chcą go atakować!

Wrogowie Kościoła, zawsze czyhający na każde jego potknięcie i wspierający kapłanów występujących z wewnętrzną krytyką, tym razem nie przyłączają się do takiej krytyki i nie wspierają kapłana, który z nią wystąpił, przeciwnie, od razu przystępują do ataku na niego. Paradoks? Niekoniecznie. Wykorzenienie homoseksualnej siatki w Kościele do którego wzywa arcybiskup Vigano z pewnością nie jest na rękę wrogom Kościoła, a odważne podanie nazwisk zamiast ogólników w oczywisty sposób powinno, a nawet musi być pierwszym krokiem do takiego oczyszczenia.

Atak totalniackich "liberałów" z New York Timesa, zagorzałych promotorów rewolucji queer seksualnej na księdza nazywającego po imieniu i piętnującego homoseksualną i pedofilską gangrenę w Kościele tylko przydaje wiarygodności jego świadectwu, tym bardziej, że arcybiskup Vigano wykazał kłamliwość tych zarzutów, znowu odwołując się do konkretów (pisaliśmy o tym TUTAJ). Całkiem inaczej przedstawia się np. oświadczenie Archidiecezji Newark i Kardynała Joseph W. Tobina (TUTAJ), które zawiera wyłącznie "święte oburzenie" na abpa Vigano i ogólniki. Trudno przy tym nie zapytać, czy rzeczywiście przemawia przez nie cała diecezja?

Moją uwagę zwrócił jeden z wpisów w dyskusji pod artykułem New York Timesa:

Abp. Vigano, został usunięty ze stanowiska nuncjusza papieskiego w USA w 2016 r., po części za niemalże zrujnowanie wizyty papieża w Stanach przez próbę uzyskania papieskiego wsparcia dla Kim David, urzędniczki stanu Kentucky, która odmówiła udzielania ślubów parom  jednopłciowym (za co znalazła się na 5 dni w więzieniu - GS). Pokazuje to wyraźnie, że Vigano szuka raczej zemsty niż dobra Kościoła....Jeśli księża są tak oddani i nalegają na celibat, może Kościół powinien wprowadzić wymóg kastracji u wszystkich, którzy chcą zostać księżmi. Eunuchy nie mogą żerować na kobietach i dzieciach, prawda?

Nie był to jedyny wpis pod artykułem NYT wypominający arcybiskupowi Vigano sprawę Kim David.

Podsumujmy. Arcybiskup Vigano wspiera amerykańską urzędniczkę sprzeciwiającą się jednopłciowym pseudo-małżeństwom, pokazuje palcem gdzie popełniano zło w Kościele, podaje nazwiska odpowiedzialnych za nie i nie waha się pod tym wszystkim podpisać. To nienajgorsza rekomendacja w porównaniu z ogólnikami o konieczności zwalczania pedofilii, z których jakże często nic nie wynika. Vigano mówi, a jego mowa jest "tak tak, nie nie", czego nie da się powiedzieć o Franciszku, który co rusz wypowiada jakieś dwuznaczności albo wybiera milczenie i każe nam samodzielnie wyciągać wnioski tam, gdzie powinny przemawiać udokumentowane fakty, które po prostu należałoby poddać weryfikacji.

Arcybiskup Vigano zarzuca Franciszkowi popełnienie ciężkich grzechów przeciw Kościołowi i wzywa go do dymisji. Kiedy odchodził Jan Paweł II wierni wołali sancto subito! Czy ten pontyfikat miałby zakończyć się wezwaniem dimissio subito?

Grzegorz Strzemecki