W ramach popełnianego stopniowo, ale konsekwentnie narodowego i cywilizacyjnego samobójstwa, Rada Stanu, najwyższy organ francuskiego sądownictwa, nakazała usunięcie krzyża z pomnika Jana Pawła II w gminie Ploermel w Bretanii. Jest oczywiste, że takie ocenzurowanie pomnika stanowi faktyczne zniszczenie jego przekazu, ponieważ przy całym szacunku dla wielkości papieża Polaka, jest on nikim bez Chrystusa, którego znakiem jest właśnie krzyż. Ponadto wszelkim zmianom pomnika sprzeciwił się jego autor, więc wszystko wskazuje na to, że pomnik będzie trzeba usunąć w całości, co w praktyce może oznaczać jego zniszczenie i/lub sprofanowanie.

Decyzja francuskich władz jest barbarzyńskim aktem nietolerancji, dławienia wolności religijnej i wolności słowa, bo symbole to przecież też słowa, choć wyrażone w innym języku. Jest to również przejaw dyskryminacji (zwalczanej obłudnie i wybiórczo) skoro można tam publicznie manifestować np. wszelkie atrybuty ruchu LGBTQ: sam ten skrót czy symbolizującą go "tęczę".

Po raz kolejny okazuje się, że wymachujący na codzień bejsbolem tolerancji i "europejskich wartości" 'liberałowie"* nie są w stanie tolerować innych poglądów, w tym wypadku wyrażanych przez pomnik z jego symboliką: ani jako pamiątki po wybitnym człowieku, ani jako dobra kultury, o obiekcie kultu nie wspominając, bo przecież Jan Paweł II jest świętym Kościoła Katolickiego.

W 2001 r. rządzący Afganistanem talibowie zniszczyli w prowincji Bamian wykute w skale przed półtora tysiącem lat posągi Buddy, unikalny zabytek i dzieło sztuki. Dla talibańskich ideologów posągi naruszały głoszony przez Islam zakaz przedstawiania ludzi oraz zakaz innych religii i oddawania czci ich symbolom. Rządzący Francją "oświeceni"  talibowie ateizmu w swoim barbarzyńskim stosunku do innych przekonań nie różnią się niczym od afgańskich islamistów, którzy nie byli w stanie tolerować posągów Buddy choćby jako historycznego świadectwa innej religii i innej epoki. W identyczny sposób francuscy talibowie "liberalnego" zamordyzmu nie są w stanie tolerować krzyża, bo narusza on ich jakże "liberalny" zakaz manifestowania wiary. I jedni i drudzy talibowie uważają, że ich własne najgłębsze przekonanie o słuszności i wyższości własnych poglądów (do czego każdy ma prawo) upoważnia ich do zakazywania i  niszczenia symboli wyrażających przekonania innych.

Szacunek dla innych poglądów należał jeszcze niedawna (choć oczywiście nie zawsze) do obowiązującego kanonu europejskich wartości. Obecnie w sterroryzowanej i ogłupionej przez "liberalnych" talibów Francji tworzy się cenzorskie zapisy na wskazane przez nich prawdy i poglądy, na przykład na prawdę i pogląd, że jeszcze nie narodzeni ludzie są faktycznie ludźmi i tak jak inni mają prawo do życia. "Humanitarni" i "oświeceni" liberałowie francuscy odmawiają im człowieczeństwa i dopuszczają likwidację na życzenie takich nieurodzonych jeszcze "podludzi", tak samo jak niemieccy narodowi socjaliści dopuszczali likwidację "podludzi" - Żydów, Cyganów, Polaków i innych nacji bądź osób niepełnosprawnych. Stojąc w tej debacie na z góry przegranej - intelektualnie i moralnie - pozycji i chcąc uniemożliwić krytykę tego zbrodniczego procederu, zwyczajnie zakazują głoszenia poglądu że owi jeszcze nie urodzeni "podludzie" też są ludźmi i też przysługują im ludzkie prawa, w tym prawo do życia. Załgani szermierze "praw człowieka" odmawiają tych praw wszystkim ludziom - bo przecież każdy człowiek był w swoim czasie człowiekiem nienarodzonym. Krzyż przypomina również o prawach nienarodzonych, stanowi więc zadrę w oczach "liberalnych" barbarzyńców.

Upamiętniony na przeznaczonym do zniszczenia monumencie Jan Paweł II powiedział w rządzonej przez ateistycznych komunistów Polsce, że nie można bez Chrystusa, a więc bez krzyża, zrozumieć dziejów Polski. Dokładnie to samo można powiedzieć o Francji. Tak jak historia Polski zaczyna się od pierwszego ochrzczonego władcy Polan, Mieszka, tak historia Francji zaczyna się od pierwszego ochrzczonego władcy Franków, Chlodwiga, który jednocząc wszystkie plemiona Franków stworzył państwo zajmujące obszar zbliżony do obecnej Francji i ustanowił Paryż jego stolicą.

W najbliższe Boże Narodzenie minie 1521 lat od chrztu Chlodwiga, który według legendy w krytycznej sytuacji podczas bitwy z Alemanami pod Tolbiac (Zülpich) w 496 r. modlił się do Chrystusa o zwycięstwo obiecując zerwanie z pogaństwem i przyjęcie chrztu. Zwycięstwo rzeczywiście nadeszło i Chlodwig dopełnił obietnicy jeszcze w tym samym roku w Reims. Od tamtej pory tam właśnie byli koronowani prawie wszyscy królowie Francji.

Przez grubo ponad tysiąc lat całość dorobku kulturowego Francji była tworzona pod znakiem krzyża, który pozostał w tym dorobku obecny nawet po chwilach totalnego zwalczania go i zeświecczenia. Nakaz wycięcia z pomnika JP2 krzyża jako ostentacyjnego symbolu religijnego naruszającego ustawę o rozdziale kościoła od państwa  oznacza faktycznie nakaz usunięcia go ze wszystkich miejsc publicznych, a więc kościołów i wszystkich wystawianych publicznie obiektów, zabytków, dzieł sztuki itp. W każdym z tych miejsc krzyż jest przecież ostentacyjnym  symbolem religijnym w takim samym stopniu jak na pomniku w Ploermel.

Takie definitywne usunięcie krzyża nakazane przez organy państwa francuskiego stanowi znak dopełniający zainicjowaną już dawno oficjalną apostazję, zerwanie przysięgi Chlodwiga i ostateczne samobójcze wyrzeczenie się przez Francję jej chrześcijańskiej tożsamości, przypieczętowujące  nadchodzącą, oczekiwaną przez wszystkich, z samymi Francuzami włącznie, uległą przemianę Najstarszej Córy Kościoła w islamski kalifat.

Jednak krzyż nie jest jedynym wyzywającym znakiem naruszającym wiarę zamordystycznych "liberalnych" barbarzyńców. Zasady ich obłąkanej ideologii nie dopuszczają przecież określeń "matka" i "ojciec" oraz jakiekolwiek jednoznacznego określania najbardziej naturalnej cechy, tj. płci, np. właśnie narodzonego dziecka. Z tego punktu widzenia Luwr pełen jest nieprawomyślnych dzieł. Wenus z Milo, to wyzywający symbol jednoznacznej seksistowskiej kobiecości, a Mona Liza, choć bardziej ubrana jest kobietą w nie mniejszym stopniu. Gotyckie rzeźby królewskich małżonków Karola V i Joanny de Bourbon również przedstawiają, o zgrozo, kobietę i mężczyznę, a nie dwóch królów czy dwie królowe. W ogóle społeczność LGBTQ jest w Luwrze wybitnie niedostatecznie reprezentowana, co czyni tę ekspozycję wyzywającym symbolem dyskryminacji.

Jeśli dodamy do tego liczne zabytki sztuki sakralnej to widać, że prędzej czy później Luwr, a ściślej jego zbiory nie będą mogły być udostępniane francuskiej publiczności, bo są w większości albo wyzywającymi symbolami religijnymi, albo wyzywającymi symbolami dyskrymincji, seksizmu i Bóg wie jeszcze jakich zbrodni, które wykoncypują sobie euro-talibanie w para-religijnym amoku "liberalnego" zamordyzmu. Prawdę mówiąc cały gmach Luwru przypominający czasy feudalizmu, seksizmu, papizmu, katolicyzmu i innych podobnie niecenzuralnych i nie podlegających tolerancji okropieństw nadaje się wyłącznie do usunięcia z francuskiej przestrzeni publicznej i powinno się go zastąpić jakimś kolażem szklanych piramid, kolorowych rur a la Centrum Pompidou itp. "światopoglądowo neutralnych" form architektonicznych.

Polska Pani Premier w pięknym geście ratowania pomnika Jana Pawła II przed zniszczeniem zadeklarowała gotowość przyjęcia go w całości w Polsce. Uprzedzając kolejne poczynania rządzących Francją "liberalnych" zamordystów nastawionych na niszczenie ostentacyjnie nieprawomyślnych zabytków i dzieł sztuki, Polska powinna zadeklarować również gotowość przyjęcia Luwru oraz przynajmniej obu katedr Notre Dame - z Paryża i Reims. W zamian możemy zaoferować Pałac Kultury imienia Józefa Stalina. Rusofilska i "liberalno"-lewicowa Francja powinna być taką zamianą zachwycona, a Polska chętnie przyjmie rolę kustosza europejskiej kultury, którą eurotalibowie postanowili zniszczy

__________________________________

 

* Określenie liberalizm pochodzi od łacińskiego libertas (wolność). We współczesnym  "liberalizmie" wolności w sprawach obyczajowo-seksualnych (również fałszywej, bo często narzucanej przymusem) towarzyszy coraz bardziej bezwzględny totalitarny zamordyzm w fundamentalnych kwestiach etyki, ontologii i epistemologii. Dlatego w odniesieniu to tej formacji ideowej słów "liberał", "liberalny", "liberalizm" powinno używać się wyłącznie w cudzysłowie. Bez tego wprowadzamy semantyczny zamęt, który zakłamuje rzeczywistość i utrudnia walkę z tym nowym totalitaryzmem.