Coraz ciekawiej dzieje się w państwie rządzonym przez laureata Pokojowej Nagrody Nobla. IRS przez parę lat szukała haka na organizacje pozarządowe związane z Republikanami.

W IRS stworzono specjalną komórkę, która od 2010 roku szukała nieprawidłowości w zeznaniach zwolnionych z podatków organizacji pozarządowych, sprawdzając, czy nie złamały przepisów. Inspektorzy IRS kontrolowali dokumenty organizacji, które miały w nazwie „tea party”, „patrioci” albo sformułowania takie jak „My Naród” albo „Odzyskać kraj”.

IRS przeprosił za takie nękające działania. Ale prezydent Obama milczał w tej sprawie aż do poniedziałku. W końcu wyraził „oburzenie”. (Może posłuchał doradców medialnych Premiera Tuska, którzy wielokrotnie przekazywali zaufanym dziennikarzom słynne: „Premier się wściekła”.) „To oburzające. Nie będę tego tolerować” – powiedział Obama.  Mąż zawsze dowiaduje się ostatni, więc może IRS kręcił coś „na boku” bez wiedzy Prezydenta.

No ale okazało się, że dziennikarze Associated Press byli podsłuchiwani przez FBI. O tym prezydent Obama podobno też nie wiedział. Mało wie przywódca najpotężniejszego państwa świata. Aż strach pomyśleć czego nie wie jeszcze.

No chyba, że jednak wie, a te ubeckie metody postępowania nie są niczym zdumiewającym w świetle jego młodzieńczych fascynacji.

JW/blog.gwiazdowski.pl