- Pod koniec XIX w. ok. 700-tysięczna Warszawa stała się wschodnioeuropejską stolicą prostytucji. Kwitły zarówno duże domy publiczne, jak i te zorganizowane w prywatnych mieszkaniach. Większych przybytków było przeszło 40. W latach 80. XIX liczba zarejestrowanych prostytutek wynosiła przeszło 1 400. W rzeczywistości ich liczba była z pewnością większa – czytamy na portalu warszawa.naszemiasto.pl.

W maju 1905 roku doszło do pogromu alfonsów i prostytutek, a sprawcami tych ataków – jak pisze portal - byli głównie robotnicy żydowscy. Całe bandy wpadały do domów publicznych i demolowały je, bijąc przy tym brutalnie sutenerów oraz prostytutki, często nawet do nieprzytomności. Czasem nawet ich zabijano.

Ulice zachodniej i północnej Warszawy 24 maja 1905 r. „zostały opanowane przez gromady wyrostków i robotników, wśród których dominowali Żydzi” - czytamy. Bandy, które były uzbrojone głównie w kije, pałki i noże systematycznie demolowały domy publiczne, miejsca schadzek i knajpy, gdzie mieli zwyczaj przesiadywać sutenerzy.

- Na ulicznym bruku pierze, z rozprutych poduszek i kołder, mieszały się z krwią ciężko pobitych alfonsów i prostytutek – czytamy.

Portal opisuje jedno z takich zajść, o którym można przeczytać w linku załączonym pod tekstem. Dotyczy to młodego chłopaka, któremu zadano 21 ran. Miał też podcięte gardło. Do wezwanego do niego lekarza podeszła grupka starszych izraelitów i rzekła: „Na próżno pan doktór się trudzi, my go musimy jeszcze dziś zabić”.

Innym przykładem jest ten, kiedy na Starym Mieście kilkudziesięciu robotników zatłukło na śmierć trzech alfonsów, a trzech ciężko raniło.

Ataki były tak zmasowane, że karetki nie były w stanie nadążyć ze zwożeniem ciężko rannych mężczyzn i kobiet do szpitali, które były tak przepełnione, że rannych układano na podłodze.

W chwili gdy lekarz zbliżył się do niej, zachwiała się na nogach - na ustach jej ukazał się kał. Natychmiast zabrano się do badania - okazało się, że miała literalnie pokrajane wnętrzności, które po zdjęciu gorsetu przedstawiały krwawą, cuchnącą kałem masę – tak opisał inną sytuację „Kurjer Poranny”, dodając, że ciężko rannej kobiety nie udało się uratować i była ona jedną z kilkunastu ofiar „tzw. pogromu alfonsów, który przetoczył się przez przez Warszawę w dniach 24-26 maja 1905 r.”.

Jak dowiadujemy się z tekstu, „Handel żywym towarem i kontrola rynku usług seksualnych stanowiła domenę polskich Żydów. Był to jeden z najbardziej wstydliwych problemów tej społeczności. Ich gangi operowały na całym świecie”.

- Przy użyciu podstępów i przemocy „eksportowały” one kobiety, głównie Żydówki, do domów publicznych takich zamorskich metropolii jak Sao Paulo, Buenos Aires czy Nowy Jork. W Warszawie ich sutenerskie mafie opanowały większość przybytków rozpusty. W 1889 r. żydowskie „madame” prowadziły aż 75 proc. z nich. Natomiast wśród prostytutek zdecydowanie dominowały Polki wyznania katolickiego (72,7 proc.) - pisze Wojciech Rodak na łamach portalu warszawa.naszemiasto.pl.

Jak pisze autor, w czasie zamieszek ogółem zniszczono aż 150 domów schadzek a ocalało jedynie „30 lupanarów, które znajdowały się pod ciągłą ochroną policji”. W efekcie „policja aresztowała 65 sutenerów i handlarzy żywym towarem, a także 29 prostytutek. Wiele osób odniosły ciężkie rany, a kilkanaście zmarło. Straty materiale szacowano na ok. 200 tys. rubli” – czytamy.

Cały artykuł można przeczytać TUTAJ

 

mp/warszawa.naszemiasto.pl