Portal Fronda.pl: MEN przeprowadził plebiscyt wśród dzieci, rodziców i nauczycieli na „lektury marzeń”. Lista najpopularniejszych tytułów nie jest wprawdzie sugestią do tworzenia nowej listy obowiązkowych lektur, ale za to ministerstwo wyłoży 15 mln zł, aby uzupełnić szkolne biblioteki o wybrane w w plebiscycie książki. Wśród najpopularniejszych znalazły się takie pozycje, jak „Harry Potter” czy lektury, promujące radykalny wegański styl życia.

Prof. UAM dr hab. Marek Budajczak: To może być furtka dla lobbingu specjalnych grup na rzecz tekstów, promujących ich ideologie. Równie ważna jest druga strona tego przedsięwzięcia, czyli dyskwalifikowanie tradycyjnego kanonu lektur, który jeszcze do niedawna traktowany było jako źródło adekwatnej inkulturacji. MEN zmierza w kierunku promocji lektur raczej łatwych i przyjemnych, niekoniecznie najbardziej wartościowych z punktu widzenia narodowego czy polskiej klasyki literackiej. Ministerstwo edukacji jest wyjątkowo łaskawe dla niektórych grup, jednocześnie sugerując wybory lekturowe wszystkim pozostałym. To z całą pewnością nie jest demokratyczne działanie. Nie wszystkim dzieciom czy rodzicom chciało angażować się w wyrażenie opinii na rzecz wspomnianego rankingu, więc poznaliśmy jedynie zdanie tych najbardziej zdeterminowanych w forsowaniu swoich pomysłów. Jestem zwolennikiem tradycyjnego kanonu literackiego. Nie jest tajemnicą, że to właśnie ten kanon pozwala młodym ludziom w opanowywaniu nie tylko podstaw polskiej kultury, ale także tych jej wytworów, które zmuszają do wysiłku, a więc stymulują rozwój kulturowy i osobowościowy młodych pokoleń. Właśnie ten kanon zasługuje na finansowe wsparcie, bo Harry Potter sprzedaje się i tak bardzo dobrze. To także kwestia wyboru: hedonizm kulturowy czy kulturowy perfekcjonizm?!

Dyskusje na temat szkodliwości „Harry'ego Pottera” przerabialiśmy już w Polsce dziesiątki razy, dlatego zapytam, co niebezpiecznego jest w promowaniu książek na temat wegańskiego stylu życia. Czy przekonywanie dzieci do radykalnego wykluczenia z diety nie tylko mięsa, ale mleka, serów i jajek jest niewłaściwe?

Ze strony dzieci mogą się pojawić pewne naciski na rodziców, aby stosować się w domu do promowanych we wspomnianych lekturach propozycji. Czy miałoby to wywołać negatywne zdrowotne konsekwencje? Chyba niekoniecznie, bo wydaje mi się, że rodzice nadal podtrzymują ów raczej tradycyjny, co nie znaczy zły, styl żywienia stosowany w Polsce. Nie obawiałbym się tego. Zawsze istnieje rozwiązanie dla tego typu problemów.

Jakie? 

Tego rodzaju naciski będą się jeszcze nieraz pojawiały. Promocje różnych grup ideologicznych będą w szkole obecne. Zadaniem rodziców i uczestników sfery publicznej jest poddawanie dyskusji pojawiających się propozycji oraz interpretowanie z dziećmi sensów, które kryją się za pewnymi lekturami. Normalna rodzina jest w stanie wybronić się przed inwazją tego typu propozycji, drogą rozsądnej bądź aksjologicznej uwarunkowanej interpretacji tekstów.

Rozm. MaR