Radcliffe, który jest zdeklarowanym ateistą, zapowiedział w brytyjskich mediach, że popiera lewe skrzydło Partii Pracy. 22 letni milioner i celebryta, który próbuje się wyrwać z wizerunku Harrego Pottera podkreślił w wywiadzie, że chce zobaczyć w brytyjskich szkołach edukacje na temat związków gejowskich (sic!) i powszechną legalizację małżeństw homseksualnych w USA. „Nie jestem osobą wierzącą. Jestem ateistą i zamieniam się w wojowniczego ateistę, gdy przychodzi do wpływu religii na stanowione prawo”- mówi filmowy czarownik.
Aktor czuje „obrzydzenie” jak słucha Michele Bachmann czy Ricka Santorum, którzy publicznie sprzeciwiają się małżeństwom homoseksualnym. Radcliffe dodał, że nie ufa za bardzo Obamie, który nie robi wszystkiego by małżeństwa gejowski były legalne. „Wolę jednak kogoś takiego jak on w Białym Domu niż kogoś z drugiej strony”- mów. W jego przekonaniu za rogiem czają się homofobiczni republikanie, którzy nie rozumieją chyba zbawczej siły „Tajemnicy Brokeback Mountain”.

   
Miejmy nadzieję, że Harry Potter nie wsiądzie na swoją tęczową miotłę i nie pojedzie do USA walczyć z mormonem Romneyem, który też gejów nie lubi. W końcu na lasso go może złapać homofom Rick Perry, po którym Potter również przejechał się w wywiadzie. Najgorsze jest to, że jak idol nastolatek za bardzo wczuje się w swoją misję zgejowania świata za pomocą swojej czarodziejskiej różdżki, to może trafić do Watykanu, gdzie jego militarny ateizm będzie mógł być sprawdzony w wojnie ze złym Niemcem. Będziemy mieli prawdziwą bitwę czarodzieja z jego prześladowcą Benedyktem XVI, który chyba wiedział co mówił, przestrzegając młodych przez czarodziejem w okularach, które okazały się być różowiutkie jak przesłanie czarodziejskiej sagi.  


Łukasz Adamski