„Minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka to jeden z niewielu ministrów minionej kadencji, o których premier Donald Tusk przed wyborami mówił, że zatrzyma stanowisko w drugiej kadencji. Teraz Kudrycka szuka współpracowników. Jednym z kandydatów jest - a raczej był - prof. Jan Hartman, filozof z Uniwersytetu Jagiellońskiego z Krakowa. Hartman znany jest z wypowiedzi w mediach na temat eutanazji, aborcji i in vitro. […]Hartman: - Byłem pewien nominacji. Dostałem propozycję, ale okazało się, że PO nie da stanowiska człowiekowi, który startował z listy SLD”- informuje Gazeta Wyborcza, która przypomina, że drugim kandydatem był senator PSL Józef Zając, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie. W kampanii wyborczej poparła go Liga Polskich Rodzin i PJN. Senator przyznał się, że był tajnym współpracownikiem SB. Zająca popierają również katolickie organizacje.

 

Kilka tygodni temu prof. Jan Hartman dał popis tolerancji w wywiadzie dla dziennika „Polska The Times”. „Czeka nas przewietrzenie klerykalnego zaduchu, także na forum parlamentarnym. Już jesteśmy przecież świadkami bitwy o krzyż w Sejmie. Wierzę, że ten ostatni akt zdobywania przez Polskę suwerenności - uzyskanie suwerenności od Watykanu - się dokona. To będzie taka kropka nad i w budowie wolnej Polski"- mówił w wywiadzie. „Bo z własnego wyboru katolicyzm jest nie tylko religią, ale też państwem. Kościół nie jest instytucją krajową, tylko podmiotem zagranicznym, obcym krajem - Watykanem. I biskupi często przedkładali i przedkładają lojalność w stosunku do tego obcego państwa - nie zawsze mającego interesy zbieżne z Polską - nad lojalność wobec państwa polskiego”- dodał. W innym miejscy wywiadu Hartman powiedział, że „to jest mit, że Kościół był liderem opozycji w czasach komuny. Owszem, zdarzało się, że pojedynczy księża, a nawet hierarchowie wspierali opozycję. Ale współpraca Kościoła z reżimem miała wymiar nieporównanie większy. Kościół był instytucją skrajnie uprzywilejowaną za komuny. Jako jedyny mógł zbierać fundusze, wydawać prasę, głosić publicznie wszystko, co chciał, nie narażając się na represje. Niezależnie od tego, że miał z reżimem zatargi i wielu księży było bardzo prześladowanych, a nawet mordowanych. Tyle że to nie czyni zasług całego Kościoła. Bo on nie sprzyjał wolności - jeśli już, to od dominacji Związku Sowieckiego, ale nie Watykanu - a na pewno nie chciał liberalnej demokracji, w której katolicy czy partie katolickie mają dokładnie tyle samo do powiedzenia co antykatolickie”. Hartman niejednokrotnie pokazywał ostentacyjnie swoją niechęć do Kościoła katolickiego i chrześcijaństwa.  Zwrot "cywilizacja śmierci" jest niekulturalny po prostu wobec ludzi, którzy uważają inaczej. Mówiąc ostro, jest po prostu chamski. To jest język przewrotny – powiedział profesor po KUL-u w wywiadzie dla TVN24. Na uwagę duchownego ,że określenie „cywilizacja śmierci” pochodzi od Jana Pawła II, Hartman odpowiedział: „Ja proszę, żeby wobec mnie nie używano insynuacji zawartych w określeniu "cywilizacja śmierci". Kościół bardziej zajmuje się śmiercią, życiem pośmiertnym i bardziej zasługuje na miano "cywilizacji śmierci".

 

Poglądy prof. Hartmana wszyscy dobrze znamy i nie byłoby nic dziwnego w mianowaniu go wiceministrem szkolnictwa wyższego, gdyby nie jeden fakt. Otóż premier Tusk zapewniał w Sejmie, że nie zamierza zaczynać wojny religijnej.  „Wspólnota narodowa potrzebuje znaków. Nikt nie powinien nikogo na siłę chrystianizować, ale i laicyzować. Krzyż nie powinien być powodem wojny. Naprawdę nowocześni będziemy wtedy, gdy będziemy szanować nasze wspólne fundamenty: krzyż, orła, flagę, święto 11 listopada”- mówił premier. Oczywiście w tym samym przemówieniu dodał, że zamierza zabrać się za ubezpieczenia duchownych. Musiał przecież  zrównoważyć narrację i wpasować się w rolę wyważonego centrowca. Prof. Hartman w jego rządzie to natomiast zaprzeczenie tej strategii. W końcu okazało się, że Hartman nie będzie wiceministrem. Kto jednak dopuścił do sytuacji, gdy zaprasza się tak kontrowersyjną osobę do rządu po to by ją bohatersko zwalczyć „katolickimi lobbystami krakowskimi”? Czy w PO naprawdę jest taki bałagan ,że nikt nie przewidział blamażu po ujawnieniu takiego procederu? A może to klasyczna pijarowska zagrywka? Z jednej strony Tusk może pokazać, że liczy się bardziej z opiniami katolików niż lewicy. Z drugiej strony Tusk może pokazać, że chce się otworzyć na laicystów, ale nie może tego zrobić z uwagi na konserwatywne skrzydło w swojej partii. Narracja godna PO. Szkoda tylko prof. Hartmana. Znów go katole zrobili w bambuko.

 

Łukasz Adamski