Wczoraj w nocy czasu polskiego odbyła się debata między kandydatami na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. W opinii większości Amerykanów debatę wygrała Hilary Clinton, pokonując Donalda Trumpa. 

Przewaga Clinton w sondażach po debacie jest miażdżąca. Aż 62 procent respondentów uznało, że to kandydatka Demokratów wypadła lepiej. Tylko 27 procent stwierdziło, że lepiej zaprezentował się Trump. 

Clinton bardzo mądrze reagowała na zaczepki Trumpa, który cały czas próbował jej przerywać i przekrzykiwać. Była sekretarz stanu emanowała spokojem, co z pewnością zauważyła widownia. Mocno kontrowała też Trumpa, wzywając go do ujawnienia jego zeznań podatkowych i sugerując, że ukrywa on swoje gigantyczne długi. 

"Nie ma zakazu ujawniania zeznań podczas kontroli. Może Donald nie jest tak bogaty, jak mówi, może tak mocno nie wspiera instytucji charytatywnych, może nie płaci podatków federalnych, na szkoły, wojsko" - mówiła Clinton. 

Trump zarzekał się, że jego firmy są stale kontrolowane i nie ma nic do ukrycia. 

Clinton celnie punktowała sympatię Trumpa do Władimira Putina i jego chęć wypowiedzenia sojuszy zawartych przez USA w tym zerwanie umów z NATO. 

"Byłam wstrząśnięta, gdy Donald zaprosił Putina do ataku hakerskiego na USA. On się nie nadaje na dowódcę" - mocno stwierdziła Clinton. 

Jak widać, podobnego zdania była większość Amerykanów obserwująca starcie kandydatów. 

emde/wp.pl