Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz komentował w programie „Dziennikarski Poker” Telewizji Republika ostatnie działania Stanów Zjednoczonych związane z niemiecko-rosyjskim gazociągiem Nord Stream 2. Wskazał też na hipokryzję państw Europy Zachodniej.  

Biały Dom ogłosił kilkanaście dni temu, że Stany Zjednoczone rezygnują z sankcji wobec nadzorującej budowę niemiecko-rosyjskiego gazociągu spółki Nord Stream 2 AG. Decyzja administracji Joe Bidena wywołała wiele komentarzy, wedle których USA skapitulowały i dały zielone światło na dokończenie inwestycji.

- „Czy nie mamy do czynienia z porozumieniem niemiecko-rosyjskim za pewną zgodą Zachodu, a szczególnie Amerykanów?”

- pytał dziś wiceministra spraw zagranicznych Marcina Przydacza red. Tomasz Sakiewicz.

- „Niestety, jeśli chodzi o współpracę, zwłaszcza natury gospodarczej, pomiędzy niektórymi państwami Europy Zachodniej, w tym największymi gospodarkami a Federacją Rosyjską, nie jest to fenomen nowy i nieznany polskiej dyplomacji, czy nawet przeciętnemu Polakowi. Wszyscy mamy świadomość, że funkcjonuje już coś takiego jak Nord Stream 1, projekt niemiecko-rosyjski. Wszyscy mamy świadomość, jakie interesy gospodarcze w Rosji lokują największe gospodarki europejskie”

- odpowiadał polityk.

Wiceszef polskiej dyplomacji wskazał przy tym, że te interesy pokazują hipokryzję zachodnich państw, które tyle mówią o europejskich wartościach.

- „Co do polityki amerykańskiej, myślę, że w tematyce szeroko pojętego bezpieczeństwa zasadniczej zmiany nie będzie. Jednak jesteśmy członkiem NATO, bliskimi sojusznikami Stanów Zjednoczonych, jeśli chodzi o rozlokowanie kolejnych jednostek wojskowych tutaj w Polsce. Myślę, że Waszyngton zdaje sobie sprawę bardzo dobrze z zagrożenia rosyjskiego”

- zaznaczył.

Przekonywał, że administracja Bidena nie zmieni podejścia do samego Nord Stream 2, ale zmienia metody. Zamiast sankcji stawia na dyplomację. Zaznaczył jednocześnie, że w jego ocenie sankcje są skuteczniejsze od dyplomacji.

kak/Telewizja Republika, niezależna.pl