- Być może zadzwoniłbym do Władimira Putina, ale wiem po co cały spór został wywołany. Żeby podzielić nas z Europą i Rosją, ale też podzielić nas wewnętrznie. Najpierw spotkałbym się ze wszystkimi, którzy odpowiadają za politykę zagraniczną plus z opozycją i wypracował wspólne, polskie stanowisko na te kłamstwa - powiedział w Polsat News kandydat na prezydenta Szymon Hołownia.
- Przed telefonem do Putina spotkałbym się ze wszystkimi, którzy odpowiadają w Polsce za politykę zagraniczną plus z opozycją i wypracował wspólne, polskie stanowisko na te kłamstwa i manipulacje, które znalazły się w wypowiedzi Putina - tłumaczył Hołownia.
Jak podkreślił, "mam dość tej kłótni"
- Jestem absolutnie przekonany, że to jest granie również na spór wewnątrz Polski. Są kwestie, które powinny być ponad podziałami. Powinniśmy jednym głosem mówić na temat naszej historii - stwierdził Hołownia.
Jak dodał, "powinniśmy się zastanowić, jaka jest nasza rola w Europie". - Na takie rzeczy można sobie pozwolić tylko wobec kogoś, kto w Europie jest słaby i wiadomo, że Bruksela nie zareaguje - mówił Hołownia.
- Podpisałbym się pod słowami z oświadczenia premiera. To ostre i stanowcze stanowisko, ale sytuacja jest bez precedensu. Prezydent kraju, który jest ważnym sąsiadem, bez względu na to, jak układają się nasze relacje, gra w taktyczny sposób historyczną kartą, jątrząc i różniąc - dodawał
Jak zaznaczył, jest "zwolennikiem jak najlepszych stosunków z Rosją".
- Ale dokładnie wiem, że dla Rosji jesteśmy takim partnerem jaką jesteśmy częścią większej całości, chociażby UE. Dla nich nie jesteśmy znaczącym graczem w ich kalkulacji - tłumaczył.
- Jeżeli w świat idzie komunikat, że jesteśmy coraz bardziej na granicy UE, coraz bardziej nie w jej centrum, to w kogoś takiego łatwiej jest uderzać - mówił.
Podkreślił, że "jedną z podstawowych lekcji, jaką powinniśmy wyciągnąć z tego kryzysu, to powinniśmy poważnie się zastanowić nad naszym miejscem w Europie i jak silnie jesteśmy związani z tymi, z którymi razem moglibyśmy na takie rzeczy odpowiedzieć".
Sprawę skomentował na Twitterze Wojciech Wybranowski, dziennikarz "Do Rzeczy"
- Efekt tego byłby jak musztarda po obiedzie. Zebranie, wypracowanie wspólnego stanowiska, polityczne akceptację zarządów partii. Panie, polityka to nie przeprowadzanie gości przez przedsionek w tv show. Tu się czasem nie ma co guzdrac - napisał dziennikarz
Efekt tego byłby jak musztarda po obiedzie. Zebranie, wypracowanie wspólnego stanowiska, polityczne akceptację zarządów partii. Panie, polityka to nie przeprowadzanie gości przez przedsionek w tv show. Tu się czasem nie ma co guzdrac, tej
— Wojciech Wybranowski (@wybranowski) December 30, 2019
bz/polsatnews.pl