,,Już wiadomo, że Polska będzie musiała zalegalizować homoseksualne związki partnerskie. Jednak można to zrobić tak, by nie narazić się na kategoryczny sprzeciw Kościoła. Więc zróbmy to, nie czekając na przegraną przed europejskim trybunałem'' - doradza na łamach ,,Gazety Wyborczej''... Ludwik Dorn.

Ludwik Dorn przekonuje, że Europejski Trybunał Praw Człowieka oraz Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sposób zdecydowany wykazują konieczność zalegalizowania w Polsce jednopłciowych związków partnerskich. Jego zdaniem nie ma od tego odwrotu i Polska będzie musiała to zrobić.

Dorn najwyraźniej nie wie, że Polska niczego nie musi, a Bruksela nie jest w stanie narzucić nam tak chorych kretyństw, jak związki jednopłciowe. Tak samo jak w sprawie islamskiej imigracji czy innych głupot, mogą sobie europejskie trybunały deklarować, co chcą - ale wola Polaków jest jednoznaczna i chyba tylko za pomocą czołgów można byłoby próbować coś zmienić w tej materii!

Były ,,trzeci bliźniak'' tej prostej prawdy jednak nie dostrzega lub dostrzec nie chce. I udziela na łamach ,,Gazety Wyborczej'' rad, jak wprowadzić w Polsce legalne homoseksualne związki, zarazem nie drażniąc Kościoła katolickigo. Dorn twierdzi, że znalazł doskonały wzorzec postępowania - i to w dokumencie Kongregacji Nauki Wiary z 2003 roku, podpisanej przez kardynała Józefa Ratzingera. Absurd i to absurd niebywały, bo dokument ten wyraźnie przestrzega przed legalizacją jednopłciowych związków.

Dorn uważa jednak, że na gruncie użytej przez ten dokument argumentacji przeciwnej związkom da się ,,coś'' zrobić, ponieważ sednem sprzeciwu Kongregacji jest jakoby chęć zachowania wyraźnych przywilejów małżeństwa. I stąd, twierdzi Dorn, wystarczy utrzymać takie uprzywilejowanie, aby Kosciół zbyt mocno nie protestował. ,,Im większa zatem będzie różnica między gwarancjami dla jednopłciowych związków partnerskich a klasycznie rozumianym małżeństwem, tym doktrynalnie motywowany opór Kościoła będzie słabszy'' - czytamy na łamach ,,Wyborczej''.

Że to kompletna pomyłka, nie trzeba specjalnie udowadniać. Ten sam dokument Kongregacji Nauki Wiary wyraźnie wskazuje przecież na inne, zupełnie fundamentalne przyczyny sprzeciwu Kościoła wobec związków jednopłciowych, jak choćby brak zgody na państwowe szerzenie zgorszenia.

Dorn nie uwzględnia ponadto faktu, że Polacy nie są głupi - i uczą się na cudzych błędach. A wiemy doskonale, że w każdym praktycznie kraju, a zwłaszcza w krajach europejskich, najpierw legalizuje się związki gejowskie, a potem - małżeństwa, i to wraz z adopcją.

Stąd próba wmawiania przez Dorna Polakom, jakoby można było ,,udobruchać'' Kościół, jest po prostu nikczemna. Z tej prostej przyczyny, że zdaje się tu sugerować, iż przedstawiciele Kościoła oraz katolicy idioci - i nie wiedzą, jak skończy się cała ta hucpa.

Dobrze wiemy - i na żadne homozwiązki nie pozwolimy. Bruksela o takich rzeczach nie ma prawa rozstrzygać.

bb