Hybrydowy wniosek

 

Wnioskiem hybrydowym nazwał Adam Bielan oparty na alogicznych aż do absurdu podstawach wniosek o wotum nieufności dla ministra obrony narodowej. Chodziło mu zapewne o to, że kwestionowanie pozycji szefa MON przed szczytem NATO, który ma w znaczący sposób zmienić status bezpieczeństwa Polski może służyć jedynie osłabieniu pozycji negocjacyjnej ministra, a tym samym pozycji negocjacyjnej Polski w zabiegach o maksymalne zaangażowanie sojuszu w obronę wschodniej flanki.

 

Takie osłabienie w oczywisty sposób służy Rosji, która kosztem realnej niepodległości Polski oraz byłych satelitów i republik ZSSR  stara się odbudować swoją hegemonistyczną pozycję w regionie za pomocą całego arsenału środków, łącznie określanych mianem wojny hybrydowej. W tym kontekście wniosek polskiej (?) opozycji jawi się jako przejaw owej wojny, zaś promująca go opozycja jako walczący w tej wojnie oddział dywersyjny. Powinniśmy zatem mówić nie tyle o hybrydowym wniosku, co o hybrydowej opozycji, która jako opozycja totalna za wszelką ceną stara się uniemożliwić lub przynajmniej utrudnić działania rządu prowadzące do wzmocnienia pozycji Polski - na wszelkich polach: politycznym, militarnym i gospodarczym.

Jest to przygnębiające spostrzeżenie, które jednak nie powinno nas zaskakiwać, ponieważ opozycyjny program "żeby było tak jak było" oznacza właśnie przywrócenie trwale osłabionej pozycji Polski jako kraju pozbawionego podmiotowości, zajmującego się  w najlepszym razie markowaniem zabiegów o wzmocnienie tej pozycji, a faktycznie wyrzeczeniem się ich.

Lata polityki na rzecz Rosji

Nie sposób jednak oczekiwać, by ktokolwiek służąc obcemu mocarstwu przyznawał się do tego, dlatego polityków oceniać możemy jedynie po samych działaniach i ich owocach, zadając sobie pytanie komu określone działania przynoszą korzyść.

Rdzeń obecnej opozycji (PO i jej odpryski oraz PSL) nie tylko wyrzekła się prób budowy ściślejszego porozumienia byłych satelitów i republik ZSRS w celu obrony przed zakusami putinowskiej Rosji, ale rozpętała gigantyczną kampanię propagandową by wyszydzić takie próby i ich  największego promotora w osobie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Udająca polityczną dziewicę, bo nieistniejąca wówczas Nowoczesna była w tym samym froncie w mniej lub bardziej prywatnych osobach swoich członków. Pokaźna część polskiej inteligencji (w tym owi słynni "młodzi wykształceni z wielkich miast") kibicowała tej polityce i była łapczywym  konsumentem tej propagandy.

  Trudno było wyszydzić działania na rzecz bezpieczeństwa energetycznego, ale tutaj wystarczyło nie podejmowanie bądź spowalnianie w nieskończoność stosownych działań - budowy gazoportu czy zapewnienia dostaw gazu z Norwegii, nad czym prace rozpoczęto jeszcze w latach 90-tych za rządu AWS. Retoryczne pytanie: dlaczego akurat teraz można się było te działania przyspieszyć?

Koronny przykład polityki w interesie Rosji

Można przytoczyć całą litanię przykładów działań na korzyść Rosji ze strony polityków III RP, ale testem jednoznacznie obnażającym intencje obrońców status quo ante (żeby było tak jak było) było śledztwo smoleńskie. Dlatego zresztą dotykanie kwestii smoleńskiej jest tak wyszydzane (pozdrawiam trolli) - trzeba było bowiem dusić w zarodku wszelką samodzielną myśl na ten temat i zniechęcać do używania argumentów z tej sfery.

 Nie sposób np. mówić o nieudolności rządzących przy wyborze konwencji chicagowskiej jako podstawy badania katastrofy, bo ekspertów którzy by mu to jednoznacznie odradzili premier Tusk miał przecież na skinienie. Nie była przecież nieudolnością cała polityka zaufania do Rosji oraz kłamstwa prezydenta Komorowskiego, że "państwo polskie zrobiło wszystko co powinno" czy Ewy Kopacz o najwyższej staranności z jaką przekopano miejsce katastrofy i przebadano szczątki ofiar. Przypomnijmy i porównajmy: sprawy badania katastrofy "Kurska" (2000r), zabójstwa Anny Politkowskiej (2006r.), zamachów i akcji antyterrorystycznych w teatrze na Dubrowce (2002r) i w Biesłanie (2004r.) i wiele, wiele innych pokazywały jednoznacznie niewiarygodność i zbrodniczy charakter putinowskiej Rosji, o czym mówiły wszystkie media z GW i TVN włącznie. Zwykła gazetowa wiedza nakazywała uzasadnioną oczywistą nieufność.

Społeczne wsparcie dla polityki w interesie Rosji

Inna rzecz, że ta zakłamana polityka zaufania do Rosji zyskała poparcie m.in. czytelników Gazety, mimo że ta, omawiając wspomniane rosyjskie śledztwa, pisała o oficjalnej wersji wydarzeń, która nie miała nic wspólnego z rzeczywistością, o niszczeniu, ukrywaniu bądź pomijaniu niewygodnych dowodów, poświęcaniu życia setek ludzi (własnych obywateli) dla celów politycznych i mnóstwie innych kłamstw i nadużyć. W tych samych numerach GW równocześnie opisywano Putina jako potwora (np. za więzienie Chodorkowskiego) i obdarzano zaufaniem w sprawie Smoleńska.

Chcąc zaliczać się do "ludzi rozumnych", w obawie przed posądzeniem o rzekomą paranoję podejrzeń wobec Rosji w sprawie Smoleńska, należało trwać w faktycznej schizofrenii akceptowania takiej dwoistej, wewnętrznie sprzecznej rzeczywistości. Nawet Stalin nie wymagał aż takiego dwójmyślenia od swoich wyznawców jak Adam M. od swoich czytelników: Hitler był najpierw wrogiem, potem przyjacielem, a potem znowu wrogiem. Jednak nigdy nie był przyjacielem i wrogiem równocześnie.  

Dzięki tej propagandzie i temu poparciu, w sprawie smoleńskiej rząd PO-PSL potraktował Rosję jako w pełni wiarygodnego partnera, równocześnie niszcząc propagandowo tych, którzy tego zaufania nie chcieli okazać. Nie było to zatem żadną "nieudolnością", ale w pełni świadomym politycznym wyborem. Posiadając tę nakazującą nieufność, dostępną dla wszystkich wiedzę o Rosji premier Tusk nie wystąpił z wnioskiem ani o współprowadzenie, ani o umiędzynarodowienie śledztwa. Próby odwoływania się do instytucji międzynarodowych przez innych Radosław Sikorski określił jako "kuriozalną inicjatywę", a rzecznik rządu Paweł Graś jako "absolutny totalny skandal, ocierający się wręcz o zdradę".

Jednak rząd PO-PSL w kolejnych wyborach popierała większość polskiego społeczeństwa, w tym znacząca większość polskiej inteligencji. Na przykład Bronisław Komorowski w 2010 r., kiedy wszystko o czym wyżej napisałem było wiadome, wygrał z przewagą 53%. Spośród osób z wyższym wykształceniem poparło go jednak aż 66% wyborców. Jeszcze przez kolejne 5 lat twórcy tej polityki cieszyli się poparciem przynoszącym im wyborcze zwycięstwa.

Rząd RP jako adwokat Rosji

A przecież przytoczone fakty pokazują, że w kwestii smoleńskiej nie mogło być mowy o jakiejkolwiek nieudolności w polityce Platformy, jej sojuszników i popleczników: ówczesna rządząca koalicja stanowiąca rdzeń obecnej opozycji w pełni świadomie wystąpiła w roli najlepszego adwokata Rosji i najgorszego adwokata Polski. To fakt nie do podważenia (trolle mogą go co najwyżej obszczekać). Co ten fakt oznacza i jaka jest jego znaczenie dla Polski w porównaniu np. ze sporem o Trybunał Konstytucyjny niech każdy odpowie sobie sam - na miarę swojego rozumu i sumienia. Mimo takiego ulokowania lojalności, PO i jej akolici mieli poparcie  przytłaczającej większości mediów oraz tzw. elit i idącej za nimi większości społeczeństwa. "Obciachowa" i pogardzana była formacja sprzeciwiająca się polityce w interesie Rosji. Odpowiednio przyrządzony medialny image (Macierewicza, Kaczyńskiego, Ziobry czy Mariusza Kamińskiego), wzmocniony i zwielokrotniony okazał się bardziej skuteczny w oddziaływaniu na wyborców niż jakakolwiek argumentacja, zwłaszcza w odniesieniu do najbardziej wykształconej warstwy społeczeństwa. Nasuwa się spostrzeżenie, ze żaden polityk nie jest tak groźny jak bezmyślne, destrukcyjne i samobójcze tendencje całych społeczeństw, a zwłaszcza ich elit.

Atak na politykę w interesie Polski trwa

Dziś wiele się zmieniło, ale przewaga antypolskiej polityki w mediach i poparcie dla niej tzw. elit oraz znacznej części inteligencji wciąż trwa. Chcą, żeby znowu było tak jak było. Sprowadzenie do Polski i krajów Bałtyckich pierwszych realnych sił NATO to poważny cios w ewentualne plany akcji rosyjskich "zielonych ludzików" według schematu przećwiczonego na Ukrainie, a planowane są dalsze kroki wzmacniające polską pozycję obronną. Atak na autora i wykonawcę tych planów jest kolejnym, jednym z wielu w historii III RP działań na rzecz Rosji (działania na rzecz Niemiec to odrębny temat). I znowu, trudno atakować czy wyszydzać plany wzmocnienia obronności. Atakuje się więc autora rzeczywistej polityki obronnej, przesuwającego armię z granicy z sojuszniczymi Niemcami (dlaczego tam była?) na granicę z zagrażającą Rosją (dlaczego jej tam nie było?). Zauważmy, że program "żeby było tak jak było" prowadzi do ponownego rozmieszczenia wojska na zachodniej granicy - w czyim interesie?

 Skoro zaś na owego autora rzeczywistej polityki obronnej nie da się znaleźć nic prawdziwie kompromitującego, wyszukuje się i nagłaśnia dowolną bzdurę, choćby wbrew elementarnej wiedzy i logice. Pokazaliśmy już, że znacząca część społeczeństwa (i odpowiednio większa część tych wykształconych) jest zdolna "łyknąć" każdą głupotę.

Symptomatyczne jest, że atak  na Antoniego Macierewicza szeroko relacjonowały  tzw. mainstreamowe media. Te same media starały się ze wszystkich sił ukryć i pomniejszyć wagę wizyty przewodniczącego Chin Xi Jinpinga. Media i opiniotwórcze "elyty" tak chętnie powtarzające, że "najważniejsza jest gospodarka" zignorowały dobitne deklaracje o planach gospodarczej współpracy z Polską ze strony gospodarczego supermocarstwa. Ważniejsze było dokopywanie Macierewiczowi, choćby bez ładu i składu, zgodnie z regułą "szkalujcie, szkalujcie, zawsze coś przylgnie".

Hybrydowa opozycja, hybrydowe "elyty" ...

Gwałtowny atak na szefa MON akurat obecnie, to jedna z wielu przesłanek świadczących o tym że mamy w Polsce nie tylko hybrydową opozycję, ale również liczne hybrydowe media i tłumne hybrydowe "elyty", świadomie bądź nie, uczestniczące w trwającej od lat pełzającej hybrydowej wojnie Rosji z Polską.

Stąd też wyniesienie na piedestał rzekomej prawniczej cnoty Trybunału, który już rok temu zszargał sobie na różne sposoby opinię, a potem uparł się nie widzieć ustawy, której winien przestrzegać. Sprawę, którą przy najprzychylniejszym dla Trybunału podejściu można  widzieć najwyżej jako dyskusyjną, przedstawia się jako jednoznaczny przejaw nadużycia większości parlamentarnej.  Tej większości natomiast odmawia się fundamentalnego demokratycznego prawa ustawodawcy, by jego ustawy były respektowane. Gdzie tu demokracja i praworządność, której rzekomo się broni? Przecież Trybunał, jeżeli w ogóle ma pełnić jakiekolwiek funkcje kontrolne, może je pełnić wyłącznie na podstawie prawa nadanego przez ustawodawcę. Trybunał jednak postanowił zignorować ustawodawcę i działać na podstawie własnego widzimisię. I znowu: gdzie tu demokracja, praworządność i równowaga władz, której rzekomo się broni?

W ten sposób Trybunał ów oraz inne sądy (mamy zatem również hybrydowy Trybunał i hybrydowe sądy) ramię w ramię z opozycją, w imię walki o to, "żeby było tak jak było" stają na drodze załatwieniu podstawowych kwestii bezpieczeństwa militarnego, energetycznego, gospodarczego i finansowego kraju, podstawowych interesów Polski i Polaków, równocześnie stawiając pod pręgierzem i wyszydzając tych którzy nad tymi sprawami faktycznie pracują. By tak jak w przypadku sprawy smoleńskiej, czy wielu innych wyżej opisanych, przedstawić antypolską politykę jako rozumną, mądrą i pożyteczną, zaś politykę służącą dobru i interesowi Polski wyszydzić i potępić jako głupią, szkodliwą i niebezpieczną. W ten sposób realizuje się interesy Rosji szukając poparcia u oszukanych i zmanipulowanych Polaków (o kupionych nie ma co wspominać). "Żeby było tak jak było".

Zakrawa na cud, że wychowane w tych okolicznościach młode pokolenie w znaczącej części myśli zupełnie inaczej. Dzięki temu Polska odzyskuje podmiotowość i faktyczną niepodległość. Polska do boju!

Grzegorz Strzemecki

(W tekście wykorzystałem kilka wątków z mojego artykułu "Polska inteligencja, czyli nowa hodowla królików Munzenberga" z 58 nr Frondy z wiosny 2011 r.)