„Jesteśmy świadkami prób poszerzania zakresu wpływów instytucji unijnych kosztem państw członkowskich” – powiedziała I prezes Sądu Najwyższego, Małgorzata Manowska. Przewodnicząca Trybunału Stanu zauważyła też, że w ostatnim wyroku TSUE „wprost jest napisane, że przepisy konstytucji nie mogą stanąć na drodze realizacji prawa unijnego”.

„Ten wyrok jest próbą naruszenia podstawowych konstytucyjnych struktur Rzeczypospolitej, do ochrony których zobowiązana jest na mocy art. 4 Traktatu o UE. TSUE podszedł dosyć swobodnie do istnienia tych granic. Niby stwierdził, że istnieją, ale jednak wkroczył głęboko i sformułował bardzo szczegółowe normy w zakresie organizacji wymiaru sprawiedliwości, łącznie z próbą podkreślenia de facto prezydenckiej prerogatywy, której możliwość wykonania uzależnił od postanowienia sądu wydanego na podstawie kodeksu postępowania cywilnego. Czyli zwykła ustawa miałaby stać na przeszkodzie konstytucyjnej prerogatywie prezydenta? To w praktyce likwiduje prerogatywę" – powiedziała Manowska w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”.

„Główny problem dotyczy interpretacji traktatów i określonego nimi zakresu kompetencji instytucji unijnych. Sam TSUE niejednokrotnie wydawał orzeczenia, wskazując, kiedy ustawa zasadnicza państwa członkowskiego bierze prymat nad prawem unijnym. Ale to nie znaczy, że TSUE samodzielnie może rewidować zakres, w jakim państwa przyznały kompetencje Unii. Coraz częściej obserwujemy kwestionowanie wyroków TSUE przez państwa członkowskie. W ostatnim czasie stało się to w Hiszpanii i we Francji. To nie jest ani przypadek, ani zjawisko występujące tylko w Polsce" – powiedziała I prezes Sądu Najwyższego.

„Rzeczpospolita Polska przekazała Unii swoje kompetencje do stanowienia norm obowiązujących na jej terytorium jedynie w bardzo określonym zakresie. Mówi o tym wyraźnie art. 5 TUE, który wskazuje, że UE ma tylko te kompetencje, które zostały jej wyraźnie przyznane. I w tym kontekście TK stwierdził, że kompetencje dotyczące organizacji wymiaru sprawiedliwości nie zostały przyznane Unii” – stwierdziła prezes Manowska.

„Chodzi o to, że sądy polskie, poza kompetencjami ustawowo przyznanymi SN, nie mogą kontrolować legalności procedury powołania sędziego, a zwłaszcza aktu powołania sędziego przez prezydenta, i nie mogą odmawiać uznania za sędziego osoby powołanej tym aktem. To są podstawy niezależności i niezawisłości sądów oraz konsekwencja obowiązywania zasady trójpodziału władz. O tym, kto sprawuje władzę sądowniczą, decyduje demokratycznie legitymowany prezydent z pewnym udziałem środowiska sędziowskiego, które ma większość w KRS, ale nie same sądy" podsumowała przewodnicząca Trybunału Stanu.

 

ren/PAP