W tych dniach nie chodzi tylko o wspomnienie faktu Narodzenia w Betlejem. Chodzi nam o wiele bardziej o to, aby wychować siebie samych do tego, aby gdy Jezus przyjdzie „zastał nas czuwających na modlitwie i pełnych wdzięczności” - pisze o. Szymon Hiżycki, benedyktyn.

 

Po dwóch niezwykle mocnych tonach, które ofiarowała nam liturgia, a mianowicie święcie św. Szczepana, pierwszego męczennika i święcie Młodzianków, kolejne dni oktawy Bożego Narodzenia mają bardzo spokojny charakter cichej kontemplacji tajemnicy Wcielenia. Prowadzi nas w jej głąb umiłowany uczeń Pana, św. Jan Apostoł, oraz piewca miłosierdzia Jezusa (jak nazwał go Dante) – św. Łukasz.

Dzisiaj Ewangelia prezentuje nam scenę ofiarowania Dzieciątka w świątyni (wrócimy do tego wątku jeszcze 2 lutego).  Słuchając opowiadania św. Łukasza, możemy odnieść wrażenie, że czas się cofnął i znów jesteśmy w Adwencie – okresie oczekiwania. Symeon bowiem, bohater dzisiejszego tekstu, jest mistrzem takiego wypatrywania Boga. Możemy zaczerpnąć od niego to gorące pragnienie ujrzenia Stwórcy, pragnienie, które przekuwane jest każdego dnia w czyn. Symeon nawiedza świątynię i wypatruje Zbawiciela (choć nie jest powiedziane, że wiedział od początku, że to tam właśnie spotka Mesjasza). Mówiliśmy już o tym, że 24 grudnia nie pożegnaliśmy Adwentu. Dzisiaj możemy lepiej zrozumieć dlaczego: wciąż poznajemy Boga, wciąż na Niego czekamy. Średniowieczny autor traktatu o modlitwie, zatytułowanego „Chmura niewiedzy”, poucza czytelnika, że jeśli ten chce się modlić, jego życie musi zamienić się w jedno wielkie pragnienie. Dopowiadamy rzecz oczywistą: w pragnienie Boga. Patrzymy na Symeona – oto mistrz modlitwy, która trwa przez całe życie. To długie oczekiwanie przygotowało go do tego, że Mesjasza rozpoznał w ubogim Niemowlaku. Zbawiciel nie przybywa jak król, ale jako słabe Dziecko. Wielka była wiara Symeona! Ale powiedzmy szczerze: zdobywał ją przez całe swoje życie.

Pierwsze czytanie stanowi tło dla ewangelicznego opisu. „Po tym zaś poznajemy, że znamy Jezusa, jeżeli zachowujemy Jego przykazania” – mówi nam św. Jan. Symeon znał Jezusa, zanim Go zobaczył, gdyż te przykazania, zwłaszcza przykazania miłości, wiernie zachowywał.

I tak nauka Bożego Narodzenia idzie dalej: w tych dniach nie chodzi tylko o wspomnienie faktu Narodzenia w Betlejem. Chodzi nam o wiele bardziej o to, aby wychować siebie samych do tego, aby gdy Jezus przyjdzie „zastał nas czuwających na modlitwie i pełnych wdzięczności”.

 

Szymon Hiżycki OSB / ps-po.pl